Z cyklu: Samorząd z pasją. Sylwetki lekarzy samorządowców po godzinach, cz. III
Barbara Bruziewicz-Mikłaszewska Berety i kapelutki Moja śp. Babcia powtarzała: „Nie wypada damie wychodzić z domu z gołymi rękoma, nogami i gołą głową”, tzn. bez rękawiczek, pończoch i kapelusza. Za Jej sprawą od studenckich lat noszę i kolekcjonuję berety. Kocham zarówno te z antenką i bez antenki, te z filcu, i te z aksamitu. Mam ich 21. Wiążą się z nimi zabawne anegdoty. W grudniu 1968 roku pojechałam na Konferencję Studenckich Kół Naukowych na Węgry do Debreczyna z moimi czterema kolegami z Akademii Medycznej we Wrocławiu. Wygłosiłam tam referat protetyczno-stomatologiczny w języku francuskim, a kolega Jurek L. mówił po angielsku o pediatrii. Rankiem dnia następnego spieszyliśmy się na pociąg. Chcieliśmy dotrzeć do Budapesztu, gdzie zorganizowano spotkanie z młodzieżą akademicką. Z pośpiechu zapomniałam zabrać dokumenty i pieniądze. Wszystko zostało na stole w domu studenckim. Dopiero w Budapeszcie, gdy przyszło do płacenia za bilet tramwajowy, zorientowałam się, że nie mam grosza przy duszy.…