17.11.1958 - 22.10.2019

Lek. stom. Mirosław Artur Bobrecki

Pseudonim „BOBER”. Ukończył Akademię Medyczną im. Piastów Śląskich we Wrocławiu w 1983 roku (Wydział Stomatologiczny). Członek Polskiego Towarzystwa Endodontycznego. Miał dwie córki i dwoje wnucząt.

ARTUR

Taka wiadomość zawsze zaskakuje, wali obuchem i nie pozostawia złudzeń. A jednak co rano myślę – a może to był tylko zły sen?

Artura poznałam wiele lat temu podczas jednego z jego szkoleń dotyczących leczenia endodontycznego. Był świetnym specjalistą w tej dziedzinie. Choć mogłabym również napisać, tak jak on sam później wielokrotnie mawiał, że jesteśmy znajomymi ze studiów i razem chodziliśmy na wykłady. Z tym, że ja znajdowałam się wtedy w brzuchu swojej mamy, z którą przyjaźnił się od lat. Koleżeński ton nadała naszej znajomości wspólna pasja – motocykle. Artur miał wiele hobby – żeglarstwo, wędkowanie, jazda na nartach, fotografia, niegdyś był także harcerzem i miał swoją drużynę. Najwięcej jednak wolnego czasu spędzał w siodle motocykla. Bober, taką miał ksywkę, był aktywnym członkiem Ogólnopolskiego Klubu Motocyklowego Lekarzy DoctorRiders oraz Stowarzyszenia Motocyklistów Ziemi Dzierżoniowskiej Motosmoki.

Był wymarzonym kompanem na trasie. Należał do grona bardzo dobrych kierowców, odpowiedzialnych, zawsze zorientowanych i przygotowanych na różne sytuacje. Jeździło się z nim po prostu bezpiecznie.

Pamiętam również sytuacje zawodowe, takie jak wtedy, gdy usuwałam zęba mądrości własnemu bratu i doszło do odłamania guza szczęki. Teoretycznie wiedziałam, co robić, ale mimo to w pierwszym odruchu sięgnęłam po koło ratunkowe pt. „telefon do przyjaciela”. W takich podbramkowych sytuacjach Artur był niezawodny. Zawsze mogłam liczyć na jego pomoc.

Nigdy nie chował swojej wiedzy i ogromnego doświadczenia dla siebie, co bardzo doceniali wszyscy lekarze biorący udział w jego szkoleniach. Uwielbiali go zarówno pacjenci, jak i personel gabinetu, co jest dla mnie zjawiskiem zupełnie zrozumiałym, biorąc pod uwagę charakter i zaraźliwe poczucie humoru Artura. Był duszą towarzystwa i dobrym duchem każdego spotkania. Wspaniałym kolegą, prawdziwym przyjacielem, a przede wszystkim fantastycznym mężem, tatą i dziadkiem. Człowiekiem z charyzmą, który potrafił połączyć zawodowe zaangażowanie z licznymi pasjami. Kimś, kto ma w naszych sercach stałe i ważne miejsce.

Pisząc te słowa, spoglądam na kalendarz. Za kilka dni odbędzie się Dentamed Wrocławskie Targi Stomatologiczne. Jeszcze nie wierzę w to, że już nigdy się nie zobaczymy…

Maja Strojna (Zaborska)

BOBER

Bobera poznałem w 2011 roku na moim pierwszym motocyklowym zlocie i jednocześnie drugiej dolnośląskiej – organizowanej w ramach Motocyklowego Klubu Lekarzy DoctorRiders – imprezie motocyklowej Motomedicus.

Od tamtej pory spotykaliśmy się regularnie, zazwyczaj kilka razy w roku przy okazji różnych motocyklowych imprez. Bober był świetnym kierowcą i duszą towarzystwa. Z nieodłącznym aparatem fotograficznym w ręku krążył na każdym postoju od motocykla do motocykla, uwieczniając mijające chwile, podczas wieczornych spotkań od stolika do stolika, rozbawiając towarzystwo żartami i dowcipnymi komentarzami. Zaliczał co najmniej kilka klubowych imprez w roku, więc nie było nikogo, kto w naszej ponad trzystuosobowej ekipie nie znał Bobera. Był jedną z najbardziej wyrazistych i rozpoznawalnych postaci, zawsze można było liczyć na jego pomoc, radę i dobry humor.

W 2017 roku podjął się zorganizowania zlotu w Kotlinie Kłodzkiej, w ramach cyklicznych imprez „Ridersów”, pod nazwą „Poznaj Swój Kraj”. Planowanie i objeżdżanie tras rozpoczął jeszcze zimą, zanim na dobre stopniały śniegi. Oczywiście zadbał też o finanse: imprezę wsparła Naczelna i Dolnośląska Rada Lekarska oraz firma ubezpieczeniowa „Inter Polska”. Podziękowanie od Bobera stoi w moim gabinecie prezesa na honorowym miejscu. Przez tydzień 60 motocyklistów z całej Polski miało okazję poznać nasze dolnośląskie podziemia, pałace i uroki krajobrazów. O każdym miejscu Bober opowiadał z pasją i wiedzą profesjonalnego przewodnika. Widać było, że kocha te okolice.

Specjalnie na tę imprezę napisałem pod melodię „Take Me Home, Country Roads” Johna Denvera piosenkę, którą wykonaliśmy podczas jednej z wieczornych przerw w jeździe z dedykacją dla Boberka razem z Michem – Michałem Szymańskim z Torunia:

Motocyklowe drogi

Błękit nieba nad Kotliną
Wokół góry, w dole rzeka płynie.
Życie w drodze lepszym czyni świat,
Pięknym jak te góry, choć pędzi jak wiatr.

Drogo ma, prowadź mnie
Do tych chwil, do tych miejsc,
Gdzie wspomnienia pozostaną,
Prowadź mnie, tam jest mój dom.

W niej me wszystkie tkwią pragnienia,
Mknie przez Czermną, Kłodzko, Błędne Skały.
Czasem w słońcu, czasem deszczem gna.
Ale wciąż do przodu; motor piosnkę gra.

Drogo ma…

Słyszę jej głos, gdy ciągle wzywa imię moje,
zrywam się i odpalam motor swój.
Do sakwy wrzucam dobry humor i wyruszam tam gdzie woła mnie,
Woła mnie…

Drogo ma, prowadź mnie
Do tych chwil, do tych miejsc,
Gdzie wspomnienia pozostaną,
Prowadź mnie, tam jest mój dom.
Bo tam właśnie jest mój dom.

Po Boberze pozostała więc ta piosenka, wiele wspomnień, zdjęć, filmów i żal oraz nadzieja, że udało mu się uciec na niebieskie szlaki przed cierpieniem, jakie zapewne przyniosłaby choroba. Ale z czasem żal minie, zaś wspomnienia pozostaną żywe!

Paweł Wróblewski

Zlot w Sulejowie, 2013 r.: Paweł „Pablo” Wróblewski, Artur „Bober” Bobrecki, Maja „Zed” Zaborska (Fot. z archiwum autorów)

Zlot w Sulejowie, 2013 r.: Paweł „Pablo” Wróblewski, Artur „Bober” Bobrecki, Maja „Zed” Zaborska (Fot. z archiwum autorów)

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?