-

Telesfor Piecuch

Wspomnienie: Telesfor Piecuch

Telesfor Piecuch (1928-2022)

Profesora Telesfora Piecucha poznałem w roku 1991, kiedy został moim teściem. Wiedziałem, że jest kierownikiem Klinki Chirurgicznej 4. Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. O jego zaangażowaniu w pracę przekonałem się już podczas pierwszej nocy, którą przespałem w domu teściów. W środku nocy zadzwonił telefon. Usłyszałem najpierw jak się zdziwił, że lekarz dyżurny nie potrafi zaszyć brzucha, a w kilka chwil później, jak się ubiera i wychodzi do szpitala. Nie wyobrażał sobie, że może zostawić pacjenta bez pomocy. Podobne sytuacje zdarzały się częściej, zarówno w przypadku osób z rodziny, jak i całkiem obcych ludzi. Nigdy nie pozostawiał innych w potrzebie, nawet jeśli sprawa była na pozór błaha.

Profesor Telesfor Piecuch urodził się w 1928 roku w Wilcznej, koło Konina, w którym ukończył szkołę średnią. Początkowo chciał zostać pilotem, zaliczył nawet kurs szybowcowy, ale problemy ze wzrokiem, które towarzyszyły mu już do końca życia, zweryfikowały te plany. Ponieważ nie wyobrażał sobie nudnej pracy za biurkiem, wybrał medycynę, a skoro medycynę, to tylko chirurgię. Tak zaczęła się jego przygoda ze skalpelem.

Studia na Akademii Medycznej w Poznaniu ukończył w wyjątkowo niekorzystnym klimacie politycznym i został przymusowo skierowany w tak zwany teren, czyli do Szpitala Miejskiego w Gorzowie Wielkopolskim. Choć placówka ta nie stwarzała zbyt wielu możliwości rozwoju, starał się w niej realizować także nietuzinkowe przedsięwzięcia, przeprowadzając między innymi jedno z pierwszych w Polsce znieczuleń z wykorzystaniem intubacji.

Po zakończeniu okresu przymusowej pracy w Gorzowie Wielkopolskim i krótkim okresie pracy na Akademii Medycznej we Wrocławiu, dostał powołanie do wojska i wtedy po raz pierwszy uśmiechnęło się do niego szczęście – nie trafił na poligon, tylko do Szpitala Wojskowego. Tutaj, pod kierunkiem późniejszego profesora Tadeusza Orłowskiego, mógł rozwinąć skrzydła jako chirurg, dlatego pozostał w wojsku do końca swojej kariery zawodowej.

Telesfor Piecuch był chirurgiem w starym stylu, jakich próżno szukać w dzisiejszym wyspecjalizowanym świecie. Operował wszystko – od mózgu do palców stóp. Wiele z tych operacji było w tamtych czasach poważnymi osiągnięciami medycyny, że wspomnę o operacyjnym leczeniu koarktacji aorty, usunięciu przetrwałego przewodu Botalla czy nasieniaka śródpiersia, uratowaniu życia osobie kopniętej w głowę przez konia czy ugodzonej nożem w serce. Wszyscy pacjenci nie tylko przeżyli, ale powrócili do pełnego zdrowia.

Do największych osiągnięć prof. Telesfora Piecucha należy zaliczyć opracowanie polskiej adaptacji metody leczenia żylaków za pomocą strippingu (bez dostępu do nowoczesnej technologii i źródeł naukowych zastosował w Polsce zaawansowaną metodę leczenia operacyjnego opracowaną w Stanach Zjednoczonych), zastosowanie staplerów w operacjach narządów jamy brzusznej, przeprowadzenie w czysto „analogowych” warunkach badań doświadczalnych, obrazujących trajektorię pocisku w obrębie mięśni i kości, czyli dynamikę powstawania ran postrzałowych, a także zaprojektowanie w latach 80. XX wieku systemu komputerowego do rejestracji i opracowania statystycznego zabiegów chirurgicznych, przewyższającego funkcjonalnością systemy stosowane współcześnie.

Zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym, był człowiekiem stale poszukującym nowoczesnych rozwiązań i sposobów ułatwienia i optymalizacji pracy. Kiedy poznałem go jako teścia, miał już poważne kłopoty ze wzrokiem, a pod koniec życia był niemal niewidomy. Jednak do ostatnich dni swojego życia biegle posługiwał się urządzeniami elektronicznymi, a w świecie cyfrowym poruszał się sprawniej niż wielu młodych ludzi. Jego niezwykły pęd do wiedzy powodował, że każde nowe urządzenie, a miał ich mnóstwo, poznawał dogłębnie, przez co wiedział o nich więcej niż przeciętny użytkownik.

Kiedy pracował jako chirurg, także na kierowniczych stanowiskach, miał opinię osoby małomównej, ale konsekwentnej i wymagającej. Po przejściu w stan spoczynku zaczął nadrabiać zaległości komunikacyjne. Opowiadał dużo i barwnie, zadziwiając wszystkich fenomenalną pamięcią i niezwykłymi ciekawostkami. Uwielbiałem siedzieć z nim, często do późnych godzin nocnych, i słuchać opowieści o dawnej medycynie, rozwoju metod operacyjnych i ludziach tworzących historię polskiej chirurgii. Opowieści te były tak pasjonujące, że wspólnie z moją żoną, córką Profesora, postanowiliśmy przelać je na papier. Udało nam się spowodować, że wspomnienia, dzięki doskonałej pamięci prof. Telesfora Piecucha, zostały zarejestrowane na kilkudziesięciogodzinnym nagraniu na żywo. Po kilku latach żmudnego opracowywania i drobiazgowej redakcji, zostały opublikowane w wydanej pośmiertnie książce pod tytułem „Miałem trochę szczęścia w życiu. Wspomnienia dziewięćdziesięcioletniego chirurga”, która jest obecnie dostępna w księgarniach.

Michał Tyszkowski

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?