Z harmonijką i ukulele przez życie

Harmonijką ustną zainteresowałem się pod koniec liceum, pod wpływem filmu, w którym jeden z bohaterów pogrywał na harmonijce bluesowej. Instrument był mały, nie rzucał się w oczy, wszędzie go można było zabrać, więc kupiłem najtańszą harmonijkę diatoniczną i zacząłem próbować. Rodzice byli bardzo tolerancyjni, gdy godzinami puszczałem w kółko te same fragmenty utworów, po to by znaleźć odpowiednie dźwięki na instrumencie. Ćwiczenia dawały efekty i w okresie studiów potrafiłem już przygrywać do praktycznie każdej melodii, byle w prostej tonacji. Zamiłowania żeglarskie spowodowały, że wyspecjalizowałem się w szantach. Z czasem ambicje rosły, słuchałem profesjonalnych zespołów harmonijkowych i powoli przestawiałem się na muzykę poważną. W najlepszym okresie studiów wykonywanie utworów Vivaldiego czy Veraciniego nie stanowiło dla mnie problemu, konieczne było jednak przestawienie się na harmonijkę chromatyczną, która umożliwia łatwe wydobycie półtonów. Niestety nieznajomość nut mocno utrudnia naukę gry skomplikowanej muzyki poważnej; polega na mozolnym szukaniu dźwięków ze słuchu. W związku z czym teraz zainteresowałem się instrumentami bluesowymi.

Do moich harmonijek dołączyło też w ostatnich latach ukulele, więc mogę sobie sam akompaniować. Harmonijka towarzyszy mi od lat podczas wszelkich wyjazdów. Sposobność do jej użycia zdarza się niemal przy każdej okazji: przy ognisku, w autobusie podczas wspólnej podróży, biesiadzie, czy przypadkowym spotkaniu na szlaku. Grywałem na rejsach, zlotach motocyklowych, podczas rodzinnego kolędowania czy podczas występów w szkole muzycznej akompaniując moim dzieciom, które muzykowały już od wczesnych lat.

W 2009 roku zacząłem występować na profesjonalnych scenach z zespołem Sygit Band Maćka Sygita, przedsiębiorcy, który zmobilizował znanych wrocławian, aby wykorzystali swoje talenty w zbożnym celu: charytatywnych występach z różnych okazji. Akompaniowałem takim sławom, jak profesorowie: Alicja Chybicka, Marek Ziętek, Marek Sąsiadek czy Jan Miodek, nieżyjącemu już niestety znanemu przedsiębiorcy obdarzonemu niezwykłym głosem Mirkowi Wróblowi i wielu innym artystom amatorom. Cały dochód z naszych występów przekazywany był na konkretne cele: zakupy sprzętu medycznego dla dolnośląskich szpitali, remont wrocławskiej synagogi czy budowę Przylądka Nadziei. Dzięki Maćkowi Sygitowi miałem okazję występować chyba na wszystkich liczących się dolnośląskich scenach: od wrocławskiej opery poprzez Capitol po filharmonię jeleniogórską. W 2010 roku wystąpiłem nawet z Tercetem Egzotycznym, a koncert transmitowany był przez Telewizję Polską i potem powtarzany wielokrotnie. To było chyba moje najbardziej emocjonujące przeżycie artystyczne.

Muzyka łagodzi obyczaje i odpręża, a wykonywanie jej osobiście pomnaża te dobrodziejstwa wielokrotnie. Nie da się jej wykonywać, uczyć nowych utworów bez całkowitego oderwania się od rzeczywistości. Szczególnie nauka przy nieznajomości nut uczy koncentracji i cierpliwości. A harmonijka pomaga przy okazji niezwykle racjonalnie operować oddechem i kontrolować jego rytm. Możliwość jednoczesnego akompaniowania samemu sobie na ukulele czyni moje hobby niemal samowystarczalnym. Choć tempo życia coraz bardziej ogranicza możliwości poddawania się pasjom, to korzystam z każdej okazji, by choć na chwilę wziąć do rąk moje instrumenty.

Spływ kajakowy Łupawa 2006 Duet z dr Krzysztofem Symonowiczem

Z Tercetem Egzotycznym – koncert z okazji 45 lecia zespołu. Wrocław 2010

Sygit Band, Koncert na rzecz renowacji synagogi wrocławskiej 2010 r

Zlot Doctorriders, Słok 2016

Ostatnie wspólne kolędowanie z Synem Piotrem, Boże Narodzenie 2017

 

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?