Violetta Duży

Tym, czym naprawdę żyję, chyba od zawsze była fotografia

Zwiedziłam do tej pory ponad 30 krajów. Wśród nich jest m.in. Francja. Paryż zachwyca.

Uwielbiam podróże, a aparat fotograficzny jest moim podstawowym narzędziem na wyjazdach. Pasję podróżowania przekazali mi rodzice. Odkąd pamiętam, w każdy urlop pakowali nasz dobytek na dach samochodu i wyruszaliśmy, by w miesiąc zwiedzić pół Polski. Wtedy też był już obecny aparat. Później zaczęliśmy podróże dalsze, do Jugosławii, Bułgarii, na Węgry, do Włoch. Te ostatnie do dziś są moją ogromną miłością. Uwielbiam tamtejszą kuchnię, ludzi, krajobrazy. Kraje egzotyczne zwiedzamy z mężem rzadziej. Zamiast drinka pod palemką, wolę przygodę, możliwość poznawania miejscowych ludzi, ich kultury. Zwiedziłam już ponad 30 krajów, ale najbardziej zafascynowała mnie Tajlandia, kraj różnorodności. Widziałam tam jadowitego warana, legwana, który wyglądał niczym bajkowy smok czy małe słoniątko, które mnie porwało, przytuliło i pocałowało. Z racji tego, że z ciekawości lubię próbować w życiu różnych rzeczy, w Tajlandii odważyłam się na „robaczywy” posiłek. Smażone larwy nie przeszły mi przez gardło łatwo, natomiast podpieczone skrzydełka błonówek podgryzało się jak chipsy. Nie mogę się już doczekać, kiedy w dalsze podróże będziemy mogli zabierać jeszcze na to za małe wnuki.

Pasję fotografowania zaszczepił we mnie mój kuzyn, który nie rozstawał się z aparatem. Z sentymentem wspominam, jak okupowaliśmy łazienkę, żeby móc wywołać zdjęcia z kliszy. To na nich jest zaklęta nasza historia, do której lubię wracać. Doskonale widać wtedy, jak zmieniła się moda, nasze mieszkania, dzieci, my sami. Dawniej zdjęcia przechowywałam w albumach, obecnie preferuję fotoksiążki, które dają mi możliwość eksperymentowania z formatem zdjęć czy ich formą. Byłam jednym z pierwszych klientów firmy FotoJoker, nawet śmiałam się, że powinnam otrzymać promocję dla stałego klienta, bo zamówiłam jedną z pierwszych fotoksiążek, jakie w ogóle u nich powstały. Była to książka dla mojego syna, na jego 18. urodziny. Zdjęciami opowiedziałam całą jego historię od urodzenia, łącznie z pierwszą stroną gazety, która w ten dzień została wydana, z kartką z kalendarza, z opaską ze szpitala, zdjęciami, wspomnieniami z tego czasu. Lubię przerabiać zdjęcia w programach graficznych, dzięki którym można osiągnąć ciekawe, nieprzekłamujące efekty. Przygotowanie fotoksiążki jest czasochłonne,  trwa co najmniej miesiąc. Bawię się przy tym świetnie, wspominając podróże, przygotowując opisy.

Trzecia pasja to moje wnuki i wszystko, co z nimi związane. Uwielbiam robić dla nich filcowe książeczki, dając im tym samym cząstkę siebie. Chcę, by wnuki mogły się z nich uczyć, ale też by te książeczki były bezpieczne, czego nie można powiedzieć o gotowych produktach ze sklepu. Pomysły znajduje w Internecie, ale największą inspiracją są zainteresowania moich wnuków. Stąd w książeczkach ich ulubione zwierzaki takie jak kotki czy kurki. Najstarsza książeczka ma już prawie sześć lat i wychowała się na niej czwórka moich wnuków. Oprócz wykonywania filcowych książeczek lubię też haftowanie, którym zaraziła mnie koleżanka z pracy. To właśnie ona przyniosła mi pierwsze wzory, wtedy jeszcze jednokolorowe. Haftowanie pozwala mi odpocząć, odprężyć się po pracy. Haftuję różne obrazki, ale najbardziej lubię motywy ptaków, zmieniających się pór roku, polnych kwiatów. Moją kuchnię zdobią hafty lawendy, wrotyczy, tymianku… Łącznie wyhaftowałam ponad 80 prac. Te robótki traktuję jednak jako dodatek, coś, czym mogę sprawić przyjemność bliskim. Tym, czym naprawdę żyję, chyba od zawsze była fotografia. Nie rozstaję się z aparatem i prawie zawsze znajdę coś, co chciałabym uwiecznić. Przez obiektyw inaczej patrzę na niektóre rzeczy i miejsca, bezpieczniej. Kiedy wchodzę na wieżę z obiektywem w dłoni, mój lęk wysokości znika. Wtedy mogę wisieć za murem i uwieczniać świat.

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?