Skrót artykułu Strzałka

Wrocławski kardiolog na Sorbonie

 Kilka dni przed początkiem kalendarzowej wiosny, 17 marca 2023 r., stanęłam przed masywnymi drzwiami paryskiego uniwersytetu, a dokładnie budynku znajdującego się przy rue Bonaparte nr 16. Dwa lata wcześniej zostałam zaproszona przez Societé Francaise d’Histoire de la Médecine (zał. w 1902 r.) do wygłoszenia wykładu na Sorbonie.

Mój wykład z transmisją online na całą Francję.

Wrocławski kardiolog na Sorbonie

 Kilka dni przed początkiem kalendarzowej wiosny, 17 marca 2023 r., stanęłam przed masywnymi drzwiami paryskiego uniwersytetu, a dokładnie budynku znajdującego się przy rue Bonaparte nr 16. Dwa lata wcześniej zostałam zaproszona przez Societé Francaise d’Histoire de la Médecine (zał. w 1902 r.) do wygłoszenia wykładu na Sorbonie.

To nie był mój debiut w tej Alma Mater. Po raz pierwszy miałam tam wykład 11 lat temu. Wtedy było to dla mnie zupełnie nieoczekiwane i zaskakujące doświadczenie, bowiem rok wcześniej wysłałam do Paryża tekst o doktorze Tadeuszu Boyu-Żeleńskim przeznaczony dla francuskiego czytelnika. Chciałam, żeby to wydrukowano, żeby Francuzom przypomnieć (a niektórym uświadomić), że był kiedyś człowiek, który porzucił medycynę i habilitację –  dla  literatury francuskiej. I że w tej dziedzinie osiągnął mistrzostwo… Nagle, po roku od wysłania mojego artykułu, dostałam list informujący, że paryskie Société Française d’Histoire de la Médecine (SFHM) ma przyjemność mnie poinformować, że zostałam wybrana do wygłoszenia na Sorbonie wykładu nt. Boya. Dokładnie 85 lat po nim. Po Boyu. On – wtedy, na Sorbonie – opowiadał o sobie, życiowych wyborach i swojej fascynacji literaturą francuską. Boy stał i przemawiał przed ministrami – kultury i spraw zagranicznych, bo to była uroczystość wręczenia mu Legi Honorowej. Moje wyznania – taki był tytuł tego wykładu… Dane mi było w całości poznać jego treść, bo okazało się, że wykład ten został wydany rok później w postaci cieniutkiej broszurki (wyd. Les Amis de la Pologne), którą cudem znalazłam w jednym z łódzkich antykwariatów. Ja swój wykład na Sorbonie w 2012 r. zatytułowałam Médecin malgré lui: une  surprenante  biographie de Tadeusz Żeleński (1874-1941)  [Lekarz mimo woli: zaskakująca biografia Tadeusza Żeleńskiego (1874-1941)]. To właśnie wtedy Boy wyznał, dlaczego w czasie paryskiego stypendium odwiedzał teatry i kabarety oraz całymi dniami pochłaniał arcydzieła literatury francuskiej, kupowane u bukinistów, zamiast realizować program stażu w szpitalu, na co było przeznaczone jego stypendium: To nie miało sensu. Czułem, że będąc w Paryżu, w tym wyjątkowym mieście, szaleństwem byłoby marnowanie czasu na opukiwanie płuc i obmacywanie wątrób absolutnie identycznych z tymi, które zostawiłem w swoim kraju. Dlatego porzuciłem szpitale i laboratoria. Miałam satysfakcję, bo moje wystąpienie spotkało się z dużym zainteresowaniem, a prezes SFHM oznajmił mi, że aby zostać członkiem Towarzystwa należy być zaprotegowanym przez dwie osoby wprowadzające, natomiast w moim przypadku ten warunek zostaje zniesiony po tym wystąpieniu.

Pięć lat później znalazłam się kolejny raz w Paryżu, ponownie zaproszono mnie jako wykładowcę. Podróż samolotem nie odbyła się bez przygód – w połowie lotu jeden z pasażerów stracił przytomność, co mnie i moją siostrę (chirurg-onkolog) oderwało od lektury i sprawiło, że resztę podróży spędziłyśmy w przejściu na kolanach opiekując się starszym panem (dostałyśmy potem za to pisemne podziękowania od linii lotniczej). Tym razem miałam wystąpić w historycznym budynku Académie Royale de Chirurgie (na tej samej ulicy dwa domy dalej urodziła się Sarah Bernhardt, a pod nr 15 mieści się obecnie muzeum Dupuytren’a). La Basse Silésie: terre des éponymes cardiaques (Dolny Śląsk: ziemia eponimów kardiologicznych) – taki był tytuł wykładu, który wygłosiłam w tej dużej,  zabytkowej i pięknej sali w marcu 2017 r. (bogato zdobione arrasy na ścianach, ogromne okna z kotarami oraz ciemne, ciężkie, masywne, dębowe meble z ogromną katedrą, za którą zasiadło kilku francuskich profesorów medycyny). Temat mojego wystąpienia dotyczył losów bohaterów trzech kardiologicznych eponimów, których bohaterowie związali swoje życie z Dolnym Śląskiem: Wilhelma Ebsteina (anomalia Ebsteina, czyli wada wrodzona zastawki trójdzielnej), Adama Christiana Thebesiusa (zastawka Thebesiusa i żyły Thebesiusa) i Jana Ewangelisty Purkyniego (włókna Purkyniego stanowiące część układu bodźco-przewodzącego w sercu).

Pandemia sprawiła, że po raz kolejny w Paryżu znalazłam się dopiero sześć lat później, czyli wiosną 2023 r. Temat mojego wystąpienia brzmiał: L’operation de Fontan – où en sommes nous aujourd’hui? Hommage au Pr. Francis Fontan (1929-2018 (Operacja metodą Fontana – gdzie jesteśmy dziś? Pamięci prof. Francisa Fontana (1929-2018). Tym razem mój wykład odbył się w innym gmachu paryskiego uniwersytetu, niedaleko kościoła Saint-Germain-des-Prés (tam pochowane jest serce polskiego króla Jana Kazimierza). W budynku Académie de Médecine wzniesionym w 1899 r., na którego fasadzie rytm wyznacza szereg kolumn jońskich, ryzalit zwieńczony dużym trójkątnym frontonem sygnalizuje wejście. Wewnątrz znajduje się imponująca sala sesyjna akademii, na planie półkola, urządzona w stylu empire. Ciekawie prezentuje się również biblioteka i Sala Popiersi sławnych lekarzy.

Mój wykład dotyczył operacji metodą Fontana w piątą rocznicę śmierci autora tej koncepcji, prof. Francisa Fontana, kardiochirurga z uniwersytetu w Bordeaux. Początki operacji sposobem Fontana sięgają lat 50. XX wieku. W Polsce tę procedurę wykonano po raz pierwszy 48 lat temu (w Poznaniu), a obecnie w naszym kraju żyje ok. 1000 pacjentów po tej operacji. Operację metodą Fontana wykonuje się standardowo w 2-4 roku życia dzieci urodzonych ze złożoną wrodzoną wadą serca pod postacią czynnościowo pojedynczej komory. Opieka nad tymi pacjentami stanowi dziś największe wyzwanie dla specjalistów zajmujących się leczeniem wad wrodzonych serca. Miałam okazję kilka lat temu nawiązać kontakt z prof. Francisem Fontanem przy okazji pisania mojej książki „Kolumbowie. Kardiologia w eponimach”. Dostałam wówczas zdjęcia jego ojca (wybitnego kolarza) do zamieszczenia w rozdziale pt. Szlak Fontana dotyczącym kardiochirurgicznego leczenia etapowego pacjentów z sercem jednokomorowym. Moje wystąpienie spotkało się z dużym zainteresowaniem słuchaczy, było również transmitowane online na całą Francję, w tym także cała ożywiona dyskusja, która temu towarzyszyła. Treść wykładu zostanie opublikowana w specjalnym wydawnictwie SFHM.

Mój pobyt we Francji trwał kilka dni, które wykorzystałam maksymalnie na zwiedzanie miejsc związanych z historią medycyny. Jednym z nich było Muzeum Historii Medycyny znajdujące się na drugim piętrze budynku paryskiego uniwersytetu przy  rue de l’école de Médecine. Całe muzeum zajmuje jedną ogromną i bardzo wysoką salę z przeszklonym dachem i antresolą ciągnącą się wzdłuż obu przeciwległych ścian. Początki tego monumentalnego pomieszczenia sięgają 1905 r., ale inauguracja muzeum miała miejsce w połowie lat 50. XX wieku. Początkowo zbiory dostępne był tylko dla profesorów i studentów wydziału lekarskiego. W 1994 r Muzeum Historii Medycyny otworzyło swoje podwoje dla wszystkich chętnych. Jego zbiory, najstarsze w Europie, zostały skompletowane przez Deana Lafaye w XVIII w., w kolejnych dekadach dodawano eksponaty obejmujące różne gałęzie medycyny, stąd wiekowe eksponaty obejmujące niemal wszystkie specjalizacje. Wśród rzadkich zestawów medycznych i chirurgicznych są również narzędzia używane niegdyś przez osobistych lekarzy Króla Słońce – Ludwika XIV.

Mój pobyt w Paryżu przypadł na czas szczególny – był to niespokojny okres strajków i protestów społecznych wywołanych przez reformę emerytalną (podwyższenie wieku emerytalnego do 64 r.ż.). Bywało, że nie kursowało metro, kolejka podmiejska na lotnisko miała znacznie ograniczoną częstotliwość, a z powodu trwającego strajku służb komunalnych miasto tonęło w śmieciach. Od czasu otrzymania stypendium żony prezydenta Francji (Bernadette Chirac) byłam w Paryżu wielokrotnie, ale takiej apokalipsy nie widziałam nigdy. Worki ze śmieciami ustawione na sztorc jeden na drugim tworzyły ciągnące się kilometrami korytarze sięgające pierwszego piętra luksusowych butików. Smród rozkładającej się żywności był trudny do zniesienia. Powiedzenie: Francja – elegancja znalazło tu szczególny kontrast. Niezwykle przykrym widokiem były sterty śmieci leżące przy schodach prowadzących Panteonu, na którym przecież widnieje napis: Wielkim ludziom – wdzięczna ojczyzna. Wieczorami nie dało się swobodnie spacerować paryskimi bulwarami z powodu odbywających się na place de la Concorde stutysięcznych manifestacji połączonych z paleniem opon i kontenerów na śmieci. Nie można było czuć się bezpiecznie, mimo kilkuset radiowozów, nie kursowało też metro w obrębie tego obszaru.

23 lata temu przeczytałam we francuskim czasopiśmie o paryskim położniku, który w 1878 r., spacerując ścieżkami paryskiego zoo, zauważył drewniane ogrzewane skrzynki, w których lęgły się pisklęta egzotycznych ptaków. Doktorowi Tarnier przyszedł do głowy pomysł ułożenia w takich skrzynkach noworodków, które w jego szpitalu rodziły się przedwcześnie i niestety umierały, bo nikt nie potrafił im pomóc. W 1880 r. tak zwane couveuse (fr. kwoka) po raz pierwszy zastosowano w paryskim szpitalu Maternité. Okazało się, że w ciągu dwóch lat od zastosowania tych prostych rozwiązań w szpitalu Maternité śmiertelność wśród noworodków ważących poniżej 2000 g spadła niemal o połowę. Z czasem inkubatory z wcześniakami wystawiono na widok publiczny, bo okazało się, że ludzie chętnie płacą za oglądanie maleńkich dzieci w szklanych domkach. Od 1896 r. aż do lat 40. XX w. dr Martin Couney nazywany Doktorem Inkubatorem (wyszkolony przez Pierre’a Budin’a – ucznia Stephane’a Tarnier), z olbrzymim sukcesem organizował na całym świecie komercyjne pokazy wcześniaków, które odbywały się przy okazji wielkich wystaw, targów, jarmarków, czy też w centrach rozrywki, lunaparkach. Ponad dwie dekady temu jako pierwsza w Polsce napisałam na ten temat kilka artykułów. Postanowiłam teraz skorzystać z okazji i ostatniego dnia mojej paryskiej wyprawy odszukać Hôpital Tarnier (dawniej Clinique Tarnier) z płaskorzeźbą przedstawiającą położnika pochylającego się nad matką, wcześniakiem i inkubatorem. Szpital swoją dzisiejszą nazwę zawdzięcza pierwszemu kierownikowi tej kliniki położniczej. Placówkę zbudowano na działce przylegającej do Ogrodów Luksemburskich, na końcu rue d’Assas, nowa klinika liczyła wówczas 74 łóżka i została otwarta w kwietniu 1881 r. Stéphane Tarnier objął kierownictwo ośrodka w 1886 r., a po jego śmierci (1897 r.) placówka zmieniła nazwę na Clinique Tarnier. W 1904 r. na szczycie budynku, na rogu rue d’Assas i avenue de l’Observatoire, zainstalowano płaskorzeźbę upamiętniającą jego dokonania. Napis pod spodem głosi:
Mistrzowi, który poświęcił swoje życie matkom i dzieciom.
Koledzy, uczniowie, przyjaciele, wielbiciele

 Magdalena Mazurak

 

Fot. z archiwum M.M.

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?