Otwierają się drzwi do gabinetu konsultacyjnego. Wchodzi kolejny pacjent. Rutynowo zbieramy wywiad, badamy, rozpoznajemy dolegliwość. Konieczne jest leczenie, na szczęście nie pilne – kwalifikujemy i wyznaczamy termin planowej procedury. Wydajemy zalecenia, informujemy o dalszym postępowaniu. I zamykamy wizytę.
Prehabilitacja – medycyna „przed”, a nie „po”
Otwierają się drzwi do gabinetu konsultacyjnego. Wchodzi kolejny pacjent. Rutynowo zbieramy wywiad, badamy, rozpoznajemy dolegliwość. Konieczne jest leczenie, na szczęście nie pilne – kwalifikujemy i wyznaczamy termin planowej procedury. Wydajemy zalecenia, informujemy o dalszym postępowaniu. I zamykamy wizytę.

lek. Przemysław Zarzeczny
specjalista chirurgii ogólnej oraz leczenia żywieniowego. Absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu oraz Medycznego Centrum Kształcenia Podyplomowego Uniwersytetu Jagiellońskiego na kierunku Żywienie Kliniczne i Opieka Metaboliczna. Pionier prehabilitacji – kompleksowego przygotowania pacjenta przed leczeniem operacyjnym i onkologicznym. Jako pierwszy na Dolnym Śląsku uruchomił przyszpitalną Poradnię Prehabilitacji i Żywienia Klinicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy, dziewiątą taką placówkę w Polsce. Od 2022 roku związany jest z Collegium Witelona Uczelnia Państwowa, gdzie pracuje jako nauczyciel akademicki. Fot. z archiwum.P.Z.
Tymczasem warto się zatrzymać. Co istnieje pomiędzy kwalifikacją a wyznaczonym terminem leczenia? Dla pacjenta – oczekiwanie. Dla nas – potencjał. To właśnie w tym czasie możemy zrobić coś, co realnie zwiększy skuteczność terapii, zmniejszy ryzyko powikłań i skróci hospitalizację. Możemy przygotować pacjenta do leczenia. Nie tylko organizacyjnie, ale biologicznie, fizycznie i psychicznie. Innymi słowy – możemy włączyć prehabilitację.
Czym właściwie jest prehabilitacja?
Prehabilitacja to skoordynowane, wielokierunkowe przygotowanie pacjenta do zaplanowanego leczenia. Działanie przed – zanim jeszcze rozpoczniemy zabieg, chemioterapię czy inwazyjną diagnostykę. Jej podstawą są cztery filary:
- poprawa odżywienia – kontrola diety i suplementacja odpowiednich aminokwasów pomagają budować białkową „rezerwę”, niezbędną do gojenia i regeneracji,
- aktywność fizyczna – by mięśnie nie zapominały, jak się pracuje,
- opieka psychologiczna – która pomaga zmniejszyć lęk, podnieść motywację i zwiększyć skuteczność terapii,
- rezygnacja z nałogów – które pogarszają rokowanie, niezależnie od wskazania do leczenia.
W razie potrzeby opiekę tę można rozwinąć, dbając np. o kontrolę glikemii, poprawę wydolności oddechowej, leczenie niedokrwistości czy regulację ciśnienia tętniczego. To tak zwana prehabilitacja rozszerzona. Wszystko po to, aby pacjent w dniu „zero” był w jak najlepszej kondycji – gotowy na leczenie i jego skutki.
Co daje prehabilitacja?
Efekty są konkretne i dobrze udokumentowane. Prehabilitacja poprawia tolerancję leczenia i jego skuteczność. Skraca czas rekonwalescencji, przyspiesza uruchamianie pacjenta, zmniejsza liczbę powikłań i reoperacji. A to przekłada się nie tylko na zdrowie pacjenta, ale i na realne koszty leczenia.
Nie wszyscy pacjenci będą potrzebowali tej samej intensywności przygotowania. Dla wielu wystarczy krótka edukacja i wskazanie prostych zaleceń. Część będzie wymagać wsparcia zespołu – dietetyka, fizjoterapeuty, psychologa. Nieliczni – intensywnej pracy i być może nawet czasowego odroczenia terapii. Ale u każdego pacjenta warto zadać sobie pytanie: z jakiego pułapu startujemy?
Bo każda nasza interwencja – nawet ta najbardziej udana – zawsze w jakimś stopniu uszczupla rezerwy organizmu. Dlatego warto zadbać, by przed leczeniem te rezerwy były możliwie pełne.
Zespół, nie solista
Prehabilitacja zmienia model opieki. Wymusza pacjentocentryzm – skupienie się na chorym, a nie tylko na procedurze. To też wyzwanie organizacyjne: potrzebny jest zespół. Lekarz, dietetyk, fizjoterapeuta, psycholog. Czasem także farmaceuta kliniczny, pielęgniarka, specjalista terapii uzależnień.
W kilkunastu polskich szpitalach taki model już działa. Z powodzeniem. Na Dolnym Śląsku w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy i w Dolnośląskim Centrum Onkologii, Pulmonologii i Hematologii. Jednak wciąż można odnieść wrażenie, że prehabilitacja nie przebiła się do codziennej praktyki. Dlaczego?
Dlaczego tak mało o niej słychać?
Powodów jest kilka. Przede wszystkim – brak systemowego finansowania. Prehabilitacja to dziś koszt własny placówki, choć jej wdrożenie generuje oszczędności w dalszym etapie leczenia. Trudno jednak oczekiwać, by szpitale, działające często na granicy rentowności, inwestowały w coś, co nie przynosi natychmiastowego zwrotu. Druga kwestia – dostępność. W Polsce poradni prehabilitacyjnych jest jak na lekarstwo.
A może problem jest głębszy? Może my, lekarze, po prostu nie wpisaliśmy jeszcze prehabilitacji w nasz sposób myślenia o leczeniu?
Na koniec – pytanie do nas
Na kim tak naprawdę spoczywa odpowiedzialność za przygotowanie pacjenta do leczenia? Dobrze by było, gdyby istniały gotowe ścieżki i miejsca, do których można skierować chorego. Ale nawet jeśli ich nie ma – to my, jako lekarze, możemy zapalić zielone światło.
Bo prehabilitacja działa. Ale tylko wtedy, gdy o niej pomyślimy. I gdy z niej skorzystamy – dla dobra pacjenta. I dla naszego własnego.
Przemysław Zarzeczny