Pomruk salonów

Od wielu już lat luty to dla mnie czas, kiedy wraz ze stałym gronem przyjaciół wyjeżdżam na urlop do ciepłych krajów. Wiek i rozsądek nie pozwalają na „białe szaleństwa”, nakazują natomiast korzystać z dobroczynnego, choć może jednocześnie nieco karcinogennego, działania promieni słonecznych. Tym razem wybór padł na Wietnam.

Mojemu pokoleniu kraj ten kojarzy się głównie z wojną i wszelkimi związanymi z nią okropieństwami (głównie ze strony Amerykanów). Wojna skończyła się już jednak w roku 1975 i od tego czasu Wietnam jest jednym z nielicznych państw, w których nadal rządzi wszechwładnie partia komunistyczna. Wszelkie ślady wojny można już na szczęście zobaczyć jedynie w muzeum Wojen Indochińskich w Sajgonie. Miejsce to nazywa się teraz miastem Ho Chi Minha – przywódcy, który doprowadził do zwycięstwa komunizmu w Wietnamie, choć sam zwycięstwa nie doczekał. Został pochowany w potężnym mauzoleum, a jego pomnik stoi w centrum Sajgonu. Jego dom, zachowany dla potomności, uderza niezwykłą prostotą i skromnością. Ho Chi Minh nie chciał zamieszkać po pokonaniu Francuzów w 1954 r. w pałacu gubernatora, który do dzisiaj stoi pusty.

Historia Wietnamu jest bardzo burzliwa. Kraj ten wynurza się z mroku dziejów 1000 lat p.n.e., a duża część wzmianek o nim dotyczy trwającej całe stulecia wojny z Chinami. Od XVI w. w Wietnamie umacniały się wpływy europejskie, a w wieku XIX państwo to, wraz z Kambodżą i Laosem, zostało włączone w skład Indochin Francuskich. Stąd w Wietnamie obecny jest alfabet łaciński, chociaż sam język pozostaje dla nas całkowicie niezrozumiały.

Wietnam swoją powierzchnią zbliżony jest do Polski, ale zamieszkuje go 97 milionów obywateli. Rozciąga się na długość ponad 2000 km i posiada kilka stref klimatycznych. Liczne ośrodki wypoczynkowe na południu i rozwijający się ruch turystyczny są w chwili obecnej jednym z najważniejszych źródeł dochodu. Większość ośrodków jednak była pusta, gdyż epidemia koronawirusa uniemożliwiła przyjazd Chińczyków, którzy rozpoczęli właśnie Rok Szczura i w latach poprzednich tłumnie zapełniali wietnamskie ośrodki. Dzięki temu mieliśmy wszędzie wiele swobody i mogliśmy pławić się w luksusie. Polacy cieszą się w Wietnamie okazywaną niemal na każdym kroku sympatią, co zawdzięczamy wspólnej, wcale nie tak odległej historii. Wietnam jest drugim na świecie (po Brazylii) największym producentem kawy. Jeden ze specjałów stanowi kawa po wietnamsku, czyli czarna kawa z kostkami lodu, co w tamtejszym klimacie ma swoje uzasadnienie. Dynamicznie rozwija się też rybołówstwo i akwakultura.

Kuchnia wietnamska opiera się na owocach morza i oczywiście na ryżu, który jest dodawany do każdej potrawy. W hotelu zorganizowano nam krótki kurs gotowania, poprzedzony zakupami na lokalnym targowisku, a zakończony degustacją i uzyskaniem certyfikatu. Wietnamczycy jedzą wręcz na ulicy, na co jednak my się nie odważyliśmy. Życie Wietnamczyków, za sprawą możliwości, jakie stwarza łagodny klimat, właściwie się tam toczy. Hanoi i Ho Chi Minh City to wielomilionowe metropolie, na ulicach których dominują skutery w niewyobrażalnych ilościach. Służą do przewożenia wszystkiego: całych kilkuosobowych rodzin czy olbrzymich pakunków, które nie zmieściłyby się do samochodu. Samochody stanowią rzadkość i celowo kosztują fortunę. Przepisy drogowe przestrzegane są ze sporą dozą beztroski, lecz mimo naprawdę ogromnego ruchu, nie widzieliśmy żadnego wypadku. Autobusy, którymi jeździliśmy, były bardzo eleganckie, wykończone wykładzinami o secesyjnych, roślinnych wzorach.

Jednym słowem, Wietnam pod każdym względem zaskoczył nas pozytywnie i zupełnie nie odpowiadał stereotypom wyniesionym z młodości. Warto więc o nim pomyśleć przy ustalaniu planów wakacyjnych. Nasze dojrzałe wiekiem towarzystwo myśli już o kolejnej wyprawie w przyszłym roku, poszukując ciepłych, choć może mniej odległych krajów.

Życzę Wam udanych wakacyjnych wyborów.

Wasz Bywalec

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?