Skrót artykułu Strzałka

Wejście w życie przepisu zakazującego przerwanie ciąży, gdy u dziecka stwierdzono wadę letalną, z dnia na dzień zmieniło sytuację zarówno pacjentek, jak i ginekologów. Lekarze uważają, że wprowadzona zmiana prawa pociąga za sobą konieczność prac nad kolejnymi regulacjami przepisów.

Co po wyroku Trybunału Konstytucyjnego? – konsekwencje dla lekarzy

 

 

Co po wyroku?

 Tekst Agata Grzelińska

Wejście w życie przepisu zakazującego przerwanie ciąży, gdy u dziecka stwierdzono wadę letalną, z dnia na dzień zmieniło sytuację zarówno pacjentek, jak i ginekologów. Lekarze uważają, że wprowadzona zmiana prawa pociąga za sobą konieczność prac nad kolejnymi regulacjami przepisów.

Zwycięzcy i przegrani to kategorie, które może pasują do toczących spory polityków, ale w gabinecie lekarskim kompletnie nie mają zastosowania. Tu, w sytuacji, gdy badania wykazują ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu albo nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu, można mówić tylko o tragedii. Przede wszystkim rodziny, którą taka ciężka wada dotyka, ale też lekarza, który staje wobec niej bezsilny i nie może zaproponować swojej pacjentce idealnego rozwiązania.

Jak było wcześniej

Do końca stycznia 2021 roku lekarz mógł przedstawić pacjentce dwie opcje postępowania, zaoferować dodatkowe konsultacje, wsparcie psychologiczne i czas na dokonanie wyboru. To kobieta (w porozumieniu ze swoimi bliskimi lub sama) ostatecznie decydowała, czy chce urodzić śmiertelnie chore dziecko, czy nie. Doktor hab. n. med. Tomasz Fuchs, zastępca kierownika Kliniki Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu podkreśla, że wbrew krążącym w mediach nieprawdziwym opiniom, żaden lekarz nie nakłaniał kobiet do aborcji.

Nie wolno czegoś takiego robić i to nie było robione. Przepisy, które obowiązywały do niedawna, absolutnie nie nakazywały ani w żaden sposób nie wskazywały kobiecie, jak ma się zachować w przypadku, kiedy stwierdzono u dziecka wadę letalną – mówi dr Fuchs. – One mówiły wyłącznie o tym, że jeśli coś takiego zostanie stwierdzone, kobieta ma prawo wyboru.

Jak to wyglądało w praktyce? Doktor Fuchs opowiada, że jeśli lekarz stwierdzał ciężkie wady płodu, przede wszystkim zalecał kolejne konsultacje. Oczywiście o to zawsze łatwiej było w dużych miastach, ale i w tych małych jakoś sobie radzono. Kiedy zdania kilku ginekologów się pokrywały, nadal nikt z nich nie proponował pacjentce terminacji ciąży. Udzielano jej pełnej informacji i proszono, by poszła do domu, porozmawiała z mężem, z bliską osobą, ale też z chirurgiem dziecięcym, z neonatologami, z genetykiem, żeby znała temat od podszewki. I to ona podejmowała decyzję. Jaką? Każda z kobiet stających przed takim dramatycznym wyborem, decydowała zgodnie z własnym sumieniem – jedne wybierały aborcję, inne postanawiały urodzić mimo wszystko.

– Mam pacjentki, u których dzieci zdiagnozowano np. brak nerek i te panie zdecydowały się na kontynuowanie ciąży – mówi lekarz. – Jedna z nich pytała nawet, czy jej dziecko może być dawcą narządów, skoro wiadomo, że ono po porodzie umrze. Ale w Polsce to niemożliwe.

Doktor Tomasz Fuchs zwraca uwagę na jeszcze jedną ważna kwestię – w naszym kraju nie ma żadnego sformalizowanego postępowania w przypadku, gdy u dziecka stwierdzi się ciężką wadę. – Nie zostały stworzone żadne wytyczne ze strony Ministerstwa Zdrowia – mówi specjalista. – Wszelkie inicjatywy pomocowe, jak hospicja, to inicjatywy oddolne, które wyszły od lekarzy albo rodziców, którym się coś takiego przydarzyło i którzy stwierdzili, że pomogą innym.

Profesor dr hab. n. med. Sławomir Suchocki, konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii dla województwa dolnośląskiego zwraca uwagę, że w kwestii wad letalnych wśród opinii publicznej krąży wiele nieprawdziwych informacji. – Cały czas mówi się o zespole Downa, ale nie on jest głównym powodem terminacji ciąży. W medycynie jest trudno powiedzieć coś na 100%, to nie są wybory zero-jedynkowe. Znam dzieci, które urodziły się z zespołem Downa i dziś mają po 50 lat, pracują i dają sobie radę w życiu – mówi prof. Suchocki. – Znam też kobiety, których dzieci z zespołem Downa dodatkowo miały wady serca i niestety umarły w młodym wieku. Mówiąc o wadach letalnych, mamy na myśli na przykład bezmózgowie, cyklopię, zespół Patau czy zespół Edwardsa. Zdarzają się płody bezczaszkowe. To są często liczne i straszne wady genetyczne. Nie możemy tym dzieciom pomóc. One umierają albo pod koniec ciąży, albo niedługo po porodzie.

 

Jak jest teraz

Opublikowany 27 stycznia przed północą wyrok Trybunału Konstytucyjnego ograniczył dotychczasowe możliwości terminacji ciąży. Nie jest już możliwa z powodu nieodwracalnych i śmiertelnych wad płodu. Zmiana przepisów ma bezpośredni wpływ na pracę specjalistów ginekologii i położnictwa.

– W poniedziałek, zaraz po ogłoszeniu wyroku, miałem dwie pacjentki – relacjonuje dr Tomasz Fuchs. – Tak naprawdę tym pacjentkom nie powiedziałem nic. Tłumaczyłem, że ta cała sytuacja powoduje, że ciąże z wadami letalnymi, bądź te, które dotychczas polskie prawodawstwo dopuszczało do eliminacji w legalny sposób, w tym momencie nie są już możliwe do zakończenia zgodnie z prawem. Nie chcę, aby ktoś mnie oskarżył, że gdzieś kieruję pacjentki, że wskazuję im, co mogą zrobić. Zachowywałem się bardzo asertywnie, ale nie miałem innego wyboru. Pacjentki w podobnej sytuacji będą teraz krążyć od jednego lekarza do drugiego, szukając pomocy, jeśli nie zdecydują się na kontynuację ciąży, z ciężkimi, nieodwracalnymi i letalnymi wadami stwierdzonymi prenatalnie.

Profesor Suchocki uważa, że zmiana dotychczasowego prawa jest niedobra. Może powodować wielki stres u kobiet, strach przed ciążą z wadą letalną, a to z kolei ujemnie wpłynie na rozrodczość Polek i na wykrywanie wad, które można leczyć już wewnątrzmacicznie.

– Jeżeli kobiety nie będą chciały rodzić, poziom dzietności i tak już niski może się jeszcze pogorszyć. W 2020 roku mieliśmy około 350 tysięcy porodów, a to jest bardzo mało. Wskaźnik dzietności w Polsce wynosi 1,43 i jest jednym z najniższych w Europie – mówi dolnośląski konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii. – Niektóre kobiety boją się wykonać badanie prenatalne, bo jeśli wykażą, że dziecko jest chore, to one nie bardzo wiedzą, co dalej robić. W przypadku ciężkich wad, których medycyna nie potrafi leczyć, aktualnie możemy zaoferować pacjentkom jedynie pomoc psychologa i zagwarantować hospicjum. To nie jest dobre rozwiązanie, ale też trudno znaleźć idealne. Z drugiej strony jest wiele wad, które można skutecznie leczyć już w czasie ciąży, ale żeby to zrobić, trzeba o nich wiedzieć, stąd badania prenatalne są takie ważne.

Profesor Suchocki zwraca uwagę na jeszcze jeden skutek zmiany prawa. Wiele kobiet domaga się nie powrotu do ustawy sprzed wyroku TK, ale oczekuje bardziej liberalnej ustawy, łącznie z aborcją na życzenie. – Nie jesteśmy za zbyt dużą liberalizacją, bo aborcja nie może być środkiem stosowanym zamiast antykoncepcji. Powinniśmy dbać zarówno o dobro kobiety, jak i o rozwój dziecka – uważa doświadczony lekarz. Jego zdaniem należy rozważyć modele sprawdzone w innych krajach, np. w Niemczech czy Kanadzie. W modelu niemieckim aborcja jest dozwolona do 12. tygodnia pod warunkiem obowiązkowej konsultacji psychologa, a później tylko ze wskazań medycznych. – W modelu kanadyjskim w ogóle nie ma regulacji prawnych dotyczących aborcji. Tamtejszy trybunał orzekł, że jakiekolwiek ograniczenia w tej kwestii są niezgodne z konstytucją i prawem zagwarantowanej kobietom szeroko rozumianej wolności i bezpieczeństwa. Co ciekawe, aborcji w Kanadzie wcale dużo nie ma, a poziom dzietności jest tam znacznie wyższy niż w Polsce.

Doktor Tomasz Fuchs zwraca uwagę na jeszcze jedną ważna kwestię – w naszym kraju nie ma żadnego sformalizowanego postępowania w przypadku, gdy u dziecka stwierdzi się ciężką wadę. – Nie zostały stworzone żadne wytyczne ze strony Ministerstwa Zdrowia – mówi specjalista. – Wszelkie inicjatywy pomocowe, jak hospicja, to inicjatywy oddolne, które wyszły od lekarzy albo rodziców, którym się coś takiego przydarzyło i którzy stwierdzili, że pomogą innym.

Obawy i możliwe scenariusze

Nowe prawo przewiduje karanie lekarzy, który zdecydowaliby się na przeprowadzenie terminacji ciąży z powodu ciężkiej wady płodu. Doktor Tomasz Fuchs w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym znacznie częściej od innych lekarzy styka się z ciążami z wadami letalnymi.

Każdy z nas, mając do czynienia z pacjentkami, u których stwierdzono, że ciąża się nie rozwija lub rozwija się w sposób nieprawidłowy i stwierdzono prenatalnie wady letalne, starał się postępować maksymalnie transparentnie, bo nie chciał być podejrzany o to, że w jakikolwiek sposób dąży do przerywania ciąży – mówi zastępca szefa Kliniki Ginekologii i Położnictwa. – Dlatego pacjentka miała w szpitalu kontakt z wieloma lekarzami, a rozmowy z pacjentką w gronie w kilka osób gwarantowały transparentność tej całej procedury. Tym bardziej ciężko mi sobie wyobrazić lekarzy, którzy będą ryzykować swoją reputacją i kłopotami z prokuraturą, wykonując terminację ciąży wbrew prawu.

Profesor Suchocki przywołuje opinie, że ginekolodzy będą sobie radzić przy pomocy psychiatrów, którzy wystawią kobiecie zaświadczenie, że ma ona tak straszną depresję, która wywołuje psychozę, myśli samobójcze itp. To byłoby wskazaniem dla lekarza czy dla komisji lekarskiej, żeby ze względu na zły stan zdrowia kobiety skierować ją na aborcję.

– Nie sądzę, żeby lekarze decydowali się na takie rozwiązania. To jest trudna sprawa, bo zawsze będą narażeni na posądzenie o udział w procederze łamania prawa – mówi profesor i dodaje: – Teraz tylko lekarze mają być karani, a kobiety na razie nie, ale nie wiadomo, jak to będzie wyglądało później.

A kobiety? Ginekolodzy uważają, że raczej nie grozi nam rozwój podziemia aborcyjnego, choć niczego nie można wykluczyć. Spodziewają się raczej turystyki aborcyjnej i szukania przez kobiety pomocy za granicą. W dobie otwartych granic, internetu i działania fundacji proaborcyjnych nie trzeba się uciekać do pokątnie wykonywanych nieprofesjonalnych zabiegów.

Jaki powinien być kolejny krok

Profesor Suchocki podkreśla, że aktualnie mamy bardzo restrykcyjne prawo, do którego nie jesteśmy jako państwo dobrze przygotowani. Jego zdaniem takie przepisy wymagają, by było więcej hospicjów perinatalnych i tych, które pomogą w opiece nad ciężko chorym dzieckiem. – Zarówno ciężko chore dzieci, jak i ich mamy powinny mieć zapewnioną opiekę hospicyjną. Druga kwestia to wsparcie finansowe – rehabilitacja, pomoc psychologa, sprzęt medyczny wymagają ogromnych nakładów – mówi ginekolog. – Kobieta nie powinna zostać sama z chorym dzieckiem. Ochrona zdrowia należy do obowiązków państwa.

Doktor Fuchs uważa, że czas najwyższy na odkładaną latami merytoryczną dyskusję i opracowanie realnych form wsparcia dla rodzin, w których rodzi się ciężko chore dziecko. Zwłaszcza, że życie takiej rodziny zmienia się o 180 stopni.

– Obecnie wsparcie neonatologów, genetyków, psychologów, fizjoterapeutów często udzielane jest właściwie pro bono. Brakuje solidnego wsparcia finansowego i specjalistycznego na skalę adekwatną do potrzeb ludzi, którym przychodzi opiekować się tak ciężko chorym dzieckiem – zauważa dr Tomasz Fuchs. – Nie można ich pozostawić samym sobie. Teraz jest czas na ruch rządu, Ministerstwa Zdrowia. Jeśli można rozmawiać na temat różnych wad i ich letalności, o tyle rozmowa o dziecku, które nie ma głowy albo mózgu, mija się celem. Każdy lekarz na całym świecie powie, że ono nie będzie żyło. Ono tylko oddycha, tylko bije mu serce, natomiast jak to się ma do tego, co my wiemy o życiu? Trzeba o tym rozmawiać, bo takie nieszczęścia niestety zdarzają się w całej populacji i niestety zawsze. Wiem, że dla ogółu społeczeństwa taka dyskusja nie będzie ciekawa, ale ona się powinna odbyć, a dotąd się nie odbyła. Trzeba stworzyć komisje, które w transparentny sposób będą mogły oceniać dany przypadek i powiedzieć, co takiemu dziecku można zaoferować po urodzeniu i czy cokolwiek można zaoferować. Myślę, że od czegoś takiego trzeba zacząć, bo inaczej to jest droga donikąd.

Profesor dr hab. n. med. Sławomir Suchocki, konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii dla województwa dolnośląskiego zwraca uwagę, że w kwestii wad letalnych wśród opinii publicznej krąży wiele nieprawdziwych informacji. – Cały czas mówi się o zespole Downa, ale nie on jest głównym powodem terminacji ciąży. W medycynie jest trudno powiedzieć coś na 100%, to nie są wybory zero-jedynkowe. Znam dzieci, które urodziły się z zespołem Downa i dziś mają po 50 lat, pracują i dają sobie radę w życiu – mówi prof. Suchocki. – Znam też kobiety, których dzieci z zespołem Downa dodatkowo miały wady serca i niestety umarły w młodym wieku. Mówiąc o wadach letalnych, mamy na myśli na przykład bezmózgowie, cyklopię, zespół Patau czy zespół Edwardsa. Zdarzają się płody bezczaszkowe. To są często liczne i straszne wady genetyczne.

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?