- 17.03.2023
Anna Michalska-Motas
Anna Michalska-Motas
W słoneczny poranek 17 marca 2023 pożegnaliśmy na cmentarzu Grabiszyńskim naszą koleżankę Annę Michalską-Motas. Odeszła po długiej, trwającej 27 lat, walce z chorobą nowotworową. Urodziła się w roku 1952 we Wrocławiu. Tutaj ukończyła studia (w roku 1977) i rozpoczęła pracę w Zakładzie Chirurgii Stomatologicznej. Uzyskała dwa stopnie specjalizacji. Pracę doktorską obroniła roku 1985 i została adiunktem. W roku 1991 odeszła z pracy na uczelni otworzyła własny gabinet stomatologiczny, w którym pracowała do końca. Była bezgranicznie oddana swoim pacjentom, pracowała od rana do wieczora. Jej gabinet ze względu na osobowość Anusi (tak ją nazywaliśmy) był czarodziejskim gabinetem. Anusia leczyła nie tylko zęby, i to najbardziej skomplikowane przypadki (była przecież chirurgiem), ale także dusze. Jej pacjentami byli członkowie wrocławskich elit, co przekładało się na jej bogate życie towarzyskie. Była królową życia i barwnym ptakiem w każdym towarzystwie. Absolwentka średniej Szkoły Muzycznej, pięknie grała na pianinie, co chętnie w towarzystwie czyniła. Wszystko co robiła, musiało być na najwyższym poziomie: praca zawodowa, ubiór, otoczenie. Dom na wrocławskich Krzykach miała urządzony z wyrafinowanym smakiem. Była obdarzona dużym talentem kulinarnym, czego nieraz doświadczaliśmy. Odeszła, do końca pracując i walcząc z chorobą. Ostatnie tygodnie spędziła w domu w otoczeniu rodziny i przyjaciół, którzy zapewnili jej godne odejście.
Anusiu, będziemy o Tobie pamiętać, pozostaniesz w naszych myślach i sercach na zawsze.
Krzysztof Wronecki
Ania Motas była piękna, dobra i mądra. Miała w sobie nieprzebrane pokłady życzliwości dla ludzi, delikatności i łagodności, empatii i gotowości do pomocy w różnych, nie tylko medycznych sprawach. Wspierała często zupełnie obcych ludzi tylko dlatego, że uznała, iż tego potrzebują. A przede wszystkim była osobą niesłychanie radosną, obdarzoną wspaniałym poczuciem humoru. Żartowała, kiedy uspokajała pacjenta drżącego ze strachu na fotelu w jej gabinecie i była jednym z nielicznych stomatologów, których pacjenci z uśmiechem zamykali za sobą drzwi. Żartowała, kiedy biesiadowała z przyjaciółmi, a także wtedy, kiedy opowiadała o swojej chorobie, jakby odpędzając od siebie trudne myśli i uczucia. Kochała życie, umiała się nim cieszyć, doceniać każdą dobrą chwilę, czerpać radość z drobiazgów i od wielu lat walczyła o to życie z determinacją i poświęceniem, cierpliwie poddając się kolejnym zabiegom. Nawet w ostatnim okresie, kiedy choroba w szybkim tempie niszczyła jej organizm, nie przyjmowała do wiadomości, że może przegrać tę walkę. Heroizm jej długich zmagań z bezlitosną chorobą, dzielność i pogoda, z jaką znosiła jej coraz boleśniejsze konsekwencje, budziły podziw i czułość wszystkich, którzy ją znali. Kiedy odeszła, świat zmienił się nieodwracalnie. Pozostawiła po sobie puste miejsce, które boli nas i rani zawsze, kiedy o niej myślimy – czyli codziennie.
Aniu, kochaliśmy Cię i zawsze będziemy o Tobie pamiętać z wdzięcznością i świadomością zaciągniętego u Ciebie długu. Odpoczywaj w pokoju, Kochana.
Joanna Pyszny