Skrót artykułu Strzałka

Chroniczne zmęczenie, nadciśnienie tętnicze, insulinooporność, choroba otyłościowa, zaburzenia erekcji czy spadek libido – współwinowajcą wszystkich tych przypadłości może być zbyt niski poziom najważniejszego męskiego hormonu, czyli testosteronu.

Zbyt niski poziom testosteronu zabija męskość!

Chroniczne zmęczenie, nadciśnienie tętnicze, insulinooporność, choroba otyłościowa, zaburzenia erekcji czy spadek libido – współwinowajcą wszystkich tych przypadłości może być zbyt niski poziom najważniejszego męskiego hormonu, czyli testosteronu. Jak to zdiagnozować, w jaki sposób uzupełnić braki i jakie przy tym zachować środki ostrożności wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Dariusz Kałka, specjalista chorób wewnętrznych, kardiolog, seksuolog i androlog. Rozmawia z nim Maciej Sas

Prof. dr hab. n. med. Dariusz Kałka, specjalista chorób wewnętrznych, kardiolog, seksuolog i androlog Fot. z archiwum D.K.

Maciej Sas: Czy testosteron, jak się często słyszy, jest rzeczywiście eliksirem męskości?

Dariusz Kałka: Na pewno testosteron powoduje to, że mężczyzna jest mężczyzną. Panowie mają go 10-20 razy więcej niż kobiety. W czasie rozwoju zarodkowego, kiedy pomiędzy 8. a 20. tygodniem obserwujemy gwałtowny wzrost wydzielania testosteronu, dochodzi do rozwoju specyficznych cech różnicujących obydwie płcie. To testosteron w życiu płodowym daje sygnał do rozwoju przewodów Wolfa w nasieniowody i pęcherzyki nasienne, a aktywniejsza forma tego hormonu, czyli dihydrotestosteron, jest odpowiedzialna za rozwój pozostałych elementów męskiego układu rozrodczego. Zatem testosteron ma wpływ na rozwój zarówno płci gonadalnej, jak i genitalnej oraz psychicznej.

Za co testosteron odpowiada w organizmie? Bo jego brak jest przyczyną wielu przypadłości…

‒ U mężczyzny tak naprawdę odpowiada za wszystko. Gdybyśmy chcieli wyliczyć, za co testosteron odpowiada, ta lista byłaby bardzo długa. Zaczniemy oczywiście od sfery seksualnej – jak przystało na rozmowę z seksuologiem (śmiech). Testosteron jest u mężczyzny odpowiedzialny za przebieg reakcji seksualnej. Bierze udział w rozwoju większości procesów wchodzących w skład jej pierwszej fazy, jaką jest pobudzenie. Analizując przebieg reakcji genitalnej, warunkuje zarówno napływ krwi do ciał jamistych, jak i jej utrzymanie, wpływając na dobry stan mięśni dna miednicy. Jego prawidłowe stężenie warunkuje także prawidłową równowagę autonomiczną i jest związane z prawidłowym napięciem układu przywspółczulnego promującego erekcję prącia.  W literaturze dostępne są prace pochodzące z Polski, które wiążą hypogonadyzm z mniejszym napięciem układu przywspółczulnego, jak i takie, w których poprawiono równowagę autonomiczną poprzez suplementację testosteronu. Do tego należy pamiętać, że całą rekcję seksualną napędza pożądanie, czyli….

Libido.

‒ Tak, choć libido jest określeniem węższym niż pożądanie i opisuje jedynie biologiczną energię seksualną, to jest używane zamiennie. Pozostałymi elementami wpływającymi na pożądanie są motywacja do prowadzenia aktywności seksualnej i nasze doświadczenia seksualne (historia seksualna). Czyli libido jest związane ze stężeniem testosteronu? Tak, ale także z ogólnym stanem zdrowia fizycznego i psychicznego, co także wiąże się ze stężeniem testosteronu.

Czyli testosteron napędza „apetyt na seks”?

‒ Choć jest kluczowym hormonem wpływającym u ssaków na zachowania reprodukcyjne, to także inne hormony – takie, jak prolaktyna czy hormony tarczycy odgrywają rolę w kształtowaniu pożądania. Jednakże badania prowadzone na modelach zwierzęcych, w tym także na naczelnych, jednoznacznie wskazują, że jest to hormon popychający do reprodukcji, która odpowiada za zachowanie gatunków.

Mówi się o tym, że coraz bardziej w szerokiej populacji zaczyna spadać poziom testosteronu. Jakie są tego objawy? Oczywiście wiadomo, że będzie to związane z tym, o czym powiedzieliśmy przed chwilą, czyli z gorszym seksem, ale zapewne też z całą gamą rzeczy mniej oczywistych.

‒ Wśród objawów hypogonadyzmu, poza objawami ze sfery relacji, możemy wyróżnić te, które należą do sfery fizycznej, emocji i objawów wegetatywnych. Do pierwszej grupy należą: otyłość brzuszna, męczliwość, spadek siły mięśni, zmniejszenie wigoru i gęstości masy kostnej. Z kolei do sfery emocji: spadek motywacji, depresja, zaburzenia pamięci krótkotrwałej, zaburzenia orientacji przestrzennej, bezsenność i obniżenie samooceny. Wreszcie do sfery układu wegetatywnego: pocenie się i uderzenia gorąca.

No dobrze, jeszcze jedna oczywista rzecz – nadmierna męczliwość i notoryczne zmęczenie.

‒ Mówi pan o spadku tolerancji wysiłku. Trzeba pamiętać, że testosteron jest potrzebny do utrzymania dobrego stanu naszego układu ruchu, w tym dobrego stanu tkanki mięśniowej. W związku z tym wraz ze spadkiem stężenia testosteronu dochodzi do „pogorszenia stanu mięśni”. Jeżeli mamy słabe mięśnie, to oczywiście spada nasza zdolność do podejmowania wysiłku przede wszystkim oporowego (takiego choćby, jak dźwiganie przedmiotów). Warto tutaj przytoczyć ważne dla andrologii badanie Bhasin i współpracownicy z 2001 r. w którym przebadano 61 młodych mężczyzn otrzymujących różne dawki testosteronu. Wszyscy poddani badaniu wstrzymywali się od podnoszenia jakichkolwiek ciężarów przez około 20 tygodni. Analizowano objętość mięśni uda, mięśnia czworogłowego uda, siłę nacisku nogi oraz masę beztłuszczową, które zmieniały się zależnie od dawki – im większe były dawki testosteronu, tym większy był przyrost analizowanych parametrów. Zatem testosteron znacząco zwiększył mięśnie i ich siłę w obrębie zdrowego, normalnego zakresu bez ćwiczeń. Wyniki te powtórzono później jeszcze w innych badaniach. Proszę tę informację skonfrontować choćby z jednym z wielkich zespołów geriatrycznych u mężczyzn, czyli z zespołem kruchości. Podstawowy test oceniający ten zespół ocenia między innymi zdolność mięśni do podejmowania wysiłku (wstawanie, chód). Zatem czy zawsze u pacjenta, który zgłasza postępujący spadek tolerancji wysiłku oznaczamy testosteron? Niestety, nie! Za tę słabość winimy pogorszenie funkcjonowania układu sercowo-naczyniowego, oddechowego i krwionośnego. Zbyt rzadko myślimy o testosteronie, a warto, bo uwzględniając nieliczne przeciwwskazania do TRT, może to być cudowna broń w walce o sprawność, długość życia i jego dobrą jakość u starszych mężczyzn.

Mówiąc potocznie, kapcaniejemy?

‒ To jest, niestety, błędne koło, ponieważ do utrzymania tkanki mięśniowej w dobrym stanie potrzebujemy także regularnego treningu fizycznego. Jednak im jesteśmy słabsi, tym się mniej się ruszamy, a im mniej się ruszamy, tym mamy słabsze mięśnie i mniejszą zdolność do podejmowania wysiłków. Zatem dobre mięśnie to testosteron, odpowiednie odżywianie (białko) i regularny trening, w tym bardzo ważny trening oporowy, o którym tak często zapominamy, polecając pacjentom tylko spacery.

Co oznacza dla życia mężczyzny niedobór testosteronu?

‒ Niestety, bardzo wiele niekorzystnych zmian dotykających wielu układów. Naszą rozmowę rozpoczęliśmy od związków testosteronu ze sferą męskiej seksualności i należałoby to rozwinąć. Należy pamiętać, że testosteron wpływa na proces erekcji na wielu etapach, począwszy od wpływu na równowagę autonomiczną i promowanie odpowiedniej aktywności rozpoczynającego proces erekcji pobudzenia włókien NANC należących do układu przywspółczulnego, po prawidłowy przebieg procesu erekcji na poziomie komórek mięśniowych zatok ciał jamistych, jak i tętnic doprowadzających krew do prącia. W komórkach tych testosteron wpływa na aktywność syntazy tlenku azotu, kontroluje proces tworzenia enzymu fosfodiesterazy typu 5, a aktywniejsza postać testosteronu (dihydrotestosteron) bezpośrednio wpływa na komórki mięśniowe ściany naczyń i zatok jamistych, powodując ich rozkurcz. To prowadzi do relaksacji mięśni gładkich naczyń i zatok oraz wzmożonego napływu krwi do ciał jamistych i ich tumescencji (obrzmienia, a potem usztywnienia).

Innym istotnym dla procesu erekcji elementem jest odpowiednia jakość i funkcja mięśni dna miednicy.

A jakie to ma znaczenie?

‒ Dwa mięśnie ostatniej warstwy mięśni dna miednicy biorą istotny udział w procesie erekcji prącia. Mięsień opuszkowo-gąbczasty jest niezwykle istotny dla procesu erekcji, ponieważ obejmując korzeń prącia, zapobiega ucieczce krwi z napełnionych ciał jamistych. To pozwala na uzyskanie w ciałach jamistych według badań Pierra Lavoisiera i współpracownicy ciśnienia rzędu 100-500 mm Hg. Co więcej, w literaturze naukowej opisano grupę młodych mężczyzn, którzy podczas masturbacji uzyskiwali ciśnienie w ciałach jamistych dziesięciokrotnie większe niż ciśnienie na tętnicy ramiennej. To wszystko dzięki uciskowi wywieranemu przez ten mięsień na ciała jamiste i uruchomieniu mechanizmu wenookluzyjnego, w którym osłonka biaława podczas rozciągania uciska naczynia żylne, które przez nią przechodzą. Pozwala to na „uwięzienie” w ciałach jamistych krwi pod dużym ciśnieniem, co nadaje prąciu odpowiednią twardość umożliwiającą penetrację. Pole powierzchni mięśnia opuszkowo-jamistego według badań Nikhila Gupty i współpracowników opublikowanego w 2016 r. w Asian Journal of Urology związane jest ze stężeniem testosteronu i jest nowym markerem hypogonadyzmu. W życiu płodowym, jeśli pojawi się testosteron, powstaje jeden mięsień opuszkowo-gąbczasty. Natomiast przy braku testosteronu (w przypadku płodu żeńskiego) mamy dwa mięśnie opuszkowo-gąbczaste okalające wejście do pochwy. Według prac przeprowadzonych na modelu zwierzęcym (szczury) orchidektomia prowadzi do szybkiego zaniku tego mięśnia. Zatem jego badanie ultrasonograficzne powinno wejść do kanonu diagnostyki seksuologicznej zaburzeń erekcji.

Kolejnym mięśniem erekcyjnym jest mięsień kulszowo-jamisty, który pozwala unieść wzwiedzione prącie. Warto także powiedzieć, że obydwa omawiane mięśnie łączą się z ciałami jamistymi, a w miejscach tych połączeń dochodzi do niezwykłego przeplatania się komórek mięśni gładkich ciał jamistych i komórek mięśni poprzecznie-prążkowanych dna miednicy. Zatem ciała jamiste i mięśnie dna miednicy wchodzą w skład aparatu erekcyjnego, którego sprawność decyduje o jakości erekcji.

Kiedy pan o tym powiedział, przypomniałem sobie rozmowę z jednym z profesorów, który przestrzegał: „Jeżeli coś złego się dzieje z erekcją czy w ogóle ze sprawami tymi związanymi z seksem u mężczyzny, to pędź człowieku od razu do seksuologa, kardiologa lub androloga, bo to znaczy, że jest źle!”.

‒ Już dosyć dawno, bo w 2003 r. bracia Montorsi (kardiolog i urolog) oraz ich współpracownicy opublikowali w European Urology badanie, w których przedstawili dane wskazujące, że w analizowanej grupie 300 mężczyzn z ostrym bólem w klatce piersiowej i chorobą niedokrwienną serca 67% pacjentów doświadczyło objawów zaburzeń erekcji, zanim wystąpiły objawy choroby niedokrwiennej serca. Zaburzenia erekcji średnio o 38,8 miesiąca wyprzedzały objawy ze strony układu sercowo-naczyniowego. Według tych autorów związane jest to ze średnicą naczyń, która w naczyniach zaopatrujących w krew prące jest znacznie mniejsza niż w przypadku tętnic nasierdziowych w sercu. Zatem zaburzenia przepływu krwi w prąciu pojawiają się kilka lat wcześniej niż zaburzenia krążenia w tętnicach wieńcowych.

Czyli mamy czerwoną lampkę na naszym pulpicie sterowania?

‒ Tak, ale najczęściej o tym nie wiemy i zupełnie nie zwracamy na to uwagi. Mówiąc szczerze, nie jestem miłośnikiem tej teorii. Natomiast w 2004 r. w Journal of American College of Cardiology opublikowano pracę Kaisera, która genialnie tłumaczy różnice w fizjologii pomiędzy gałęziami tętnicy sromowej zaopatrującymi prącie i pozostałymi tętnicami. Te drobne tętnice mają zdolność do bardzo dużej, bo wynoszącej aż 80% dylatacji w porównaniu z tętnicami wieńcowymi, w których wynosi ona 15%. Zatem już dysfunkcja śródbłonka naczyniowego, która jest primum movens atherotrombozy prowadzi do upośledzenia wypełnienia ciał jamistych i naczyniopochodnych zaburzeń erekcji. Wystarczy zatem, by w śródbłonku naczyniowym powstawało mniej tlenku azotu, a więcej substancji takich, jak interleukina 6 czy białka adhezyjne dochodzi do upośledzenia przepływu krwi. Nie musi to być związane z dalszymi etapami miażdżycy, w których światło naczyń krwionośnych zmniejsza się przez powstawianie w ścianie naczyniowej kalafiorowatych zmian upośledzających przepływ krwi. Zatem zwolnienie napływu krwi do ciał jamistych nie uruchomi mechanizmu wenookluzyjnego i uniemożliwi osiągnięcie odpowiednio twardej erekcji.

Wróćmy zatem do testosteronu, który warunkuje zarówno napływ krwi do ciał jamistych, jak i jej w nich utrzymanie. Jeżeli mamy problem z zaburzeniami erekcji, w jaki sposób sprawdza się, co się dzieje z tym testosteronem? Jak to zmierzyć? Jak sprawdzić? Co dalej z tym robić?

‒ To w sumie prosta sytuacja – nie trzeba do tego angażować szczególnie zaawansowanych technologii medycznych, a wystarczy udać się do laboratorium i za około sto złotych wykupić pakiet badań. Nie polecam ograniczać się jedynie do oznaczenia testosteronu. Warto oznaczyć jeszcze lutropinę (LH), która reguluje wydzielanie testosteronu (pozwala ocenić aktywność osi podwzgórze-przysadka-gonady) i białka SHBG (Sex Hormone Binding Globulin). To globulina, która przenosi testosteron, a jej związek z testosteronem jest trwały. Testosteron, który jest aktywny to testosteron wolny, niezwiązany z żadnym nośnikiem. Jeśli zatem mamy umiarkowane stężenie testosteronu całkowitego i wysokie stężenie SHBG możemy się spodziewać niskiego stężenia testosteronu wolnego i wszystkich konsekwencji klinicznych tej sytuacji.

A gdy to stwierdzimy, pędzimy do specjalisty. Profesor Dariusz Kałka na przykład patrzy na to i co wtedy ordynuje?

‒ Sprawdzam przede wszystkim wiarygodność oznaczenia. Testosteron oznaczamy dwukrotnie: rano (około godziny 10.00-11.00), po przespanej nocy, na czczo, unikając wcześniej wysiłku fizycznego. Niestety, metoda radioimmunologiczna, która się szeroko posługujemy, ma wiele ograniczeń, a laboratoria mają często różne normy utrudniające interpretację wyników. Idealnie byłoby korzystać ze spektrometrii masowej, jednak jest ona metodą drogą, używaną zasadniczo jedynie przez agencje antydopingowe i w wysoko jakościowych badaniach naukowych. Zasadniczym elementem w diagnostyce klinicznej hypogonadyzmu, poza oceną oznaczeń laboratoryjnych, jest analiza obrazu klinicznego pacjenta ze szczególnym uwzględnieniem objawów ze sfery seksualnej – takich, jak zaburzenia erekcji, zaburzenia libido, brak myśli o tematyce erotycznej i brak erekcji porannych. To są objawy osiowe hypogonadyzmu według kryteriów EMAS. Czyli niskiemu stężeniu testosteronu muszą towarzyszyć objawy kliniczne. Poza tym warto powiedzieć także i to, że gonada poza funkcją hormonalną ma także funkcję reprodukcyjną, a jej zaburzenia to także hypogonadyzm.

Czy zawsze wygląda to tak samo? 

‒ Oczywiście nie zawsze, stąd dodatkowe oznaczenia poza testosteronem. U starszych mężczyzn wyróżniamy tzw. hypogonadyzm późny związany z wyczerpaniem się możliwości produkcji testosteronu, gorszą wrażliwością na testosteron i wzrostem stężenia SHBG. Zatem w badaniach laboratoryjnych możemy się spodziewać, poza niskim stężeniem testosteronu i wysokim stężeniem SHBG, podwyższonego stężenia LH. U takiego pacjenta aktywność zarówno podwzgórza, jak i przysadki są prawidłowe. Zatem „centra dowodzenia” robią, co mogą, aby zapewnić odpowiednie stężenie testosteronu.

Inaczej przedstawia się to w przypadku tzw. hypogonadyzmu czynnościowego, gdzie różne czynniki wpływające na nasze podwzgórze (działające między innymi poprzez układ kisspeptyny) hamują prawidłową jego aktywność, a w konsekwencji także funkcję przysadki mózgowej. W takiej sytuacji niskiemu stężeniu testosteronu towarzyszy nieadekwatnie niskie stężenie lutropiny. Taką sytuację widzimy u pacjentów obciążonych chorobami takimi, jak: choroba otyłościowa, cukrzyca II typu, przewlekła choroba nerek czy choroby układu sercowo-naczyniowego. Ciekawe jest także to, że czynnik, jakim jest aktywność ruchowa, immanentnie związany ze zdrowiem, jeśli aktywność jest nadmiarowa, także może wywoływać hypogonadyzm!

Od stresu?

‒ To absolutnie ważny czynnik! Szeroko rozumiany stres psychofizyczny negatywnie wpływa na osoczowe stężenie testosteronu. Jednakże należy pamiętać, że jesteśmy częścią natury i wszelkie zachodzące w niej zmiany – takie, jak zanieczyszczenie środowiska zewnętrznego także będą odgrywały negatywną rolę. Zanieczyszczenie środowiska poprzez substancje interferujące z naszym układem hormonalnym o działaniu estrogenopodobnym będą fatalnie działały na organizm mężczyzn.

Upewnię się: ma pan na myśli środki hormonalne w wodzie, które kobiety przyjmują? Pewnie też plastiki?

‒ Plastik i zawarte w nim plastyfikatory to przyczyna tych problemów. Substancje te oszukują męskie podwzgórze, zmniejszają wydzielanie gonadoliberyny i wtórnie lutropiny, która działając na komórki Leydiga w jądrach, stymuluje syntezę testosteronu. Zatem przyczyna tego nie leży w braku zdolności jąder do produkcji hormonu, a w zaburzonym sterowaniu tym procesem. Mówimy wówczas o dysfunkcji osi podwzgórze-przysadka-jądra. Zapach nowego samochodu ze skórzanymi siedzeniami to nic innego, jak zapach kleju. A w tym kleju oczywiście substancje, które działają negatywnie na nasz układ hormonalny. Może stąd tylu sfrustrowanych mężczyzn bez porannych erekcji w swoich pięknych nowych, „pachnących” limuzynach (śmiech).

Czy tę oś trzeba uruchomić od nowa. Jak to zrobić?

‒ Na pewno pierwszym krokiem jest usunięcie/ograniczenie mocy czynnika, który prowadzi do zaburzeń funkcjonowania tej osi. U pacjentów z chorobą otyłościową konieczne jest leczenie tej choroby, która doprowadziła do hypogonadyzmu. Zbyt duże nagromadzenie tkanki tłuszczowej (szczególnie wisceralnej) będzie promowało hypogonadyzm. Zbyt niskie stężenie testosteronu wpływa na wzrost aktywności lipazy lipoproteinowej i promuje rozrost tkanki tłuszczowej. W niej natomiast znajduje się enzym aromataza, który z testosteronu wytwarza estradiol, a to wtórnie nasila jeszcze niedobór testosteronu.

Z drugiej strony tkanka tłuszczowa wytwarza IL-6, TNF i estradiol, które wpływają na podwzgórze i hamują aktywność osi podwzgórze-przysadka-jądra, doprowadzając do obniżenia syntezy testosteronu. Zatem te dwa błędne koła występujące u pacjentów z chorobą otyłościową są odpowiedzialne za występowanie hypogonadyzmu. Jednak dopiero występowanie zaburzeń seksualnych towarzyszących hypogonadyzmowi u pacjentów z chorobą otyłościową, według standardów towarzystw naukowych, jest wskazaniem do leczenia farmakologicznego hypogonadyzmu. W rzeczywistości pacjenci ci skarżą się na wiele objawów hypogonadyzmu – takich, jak spadek tolerancji wysiłku, utrata wigoru, spadek motywacji, które bezpośrednio wpływają negatywnie na jakość ich życia i zmniejszają powodzenie leczenia choroby otyłościowej, w którym ważną rolę odgrywa modyfikacja stylu życia. Według książek andrologicznych stosujemy także farmakoterapię, która poprzez wpływ na receptory estrogenowe pozwala zwiększyć aktywność osi podwzgórze-przysadka-jądra. Jest to jednak terapia jedynie uzupełniająca leczenie podstawowe, jakim jest terapia choroby podstawowej. Nie ma ona także żadnych rekomendacji w zaleceniach towarzystw naukowych, a leki do tego stosowane nie mają takich wskazań w charakterystykach produktu leczniczego.

Wracając do choroby otyłościowej, w każdym domu jest przyrząd diagnostyczny, który pozwoli nam stwierdzić zwiększone ryzyko wystąpienia hypogonadyzmu. To oczywiście centymetr krawiecki. Według kryteriów IDF od 94 cm w obwodzie pasa u mężczyzn rozpoczyna się choroba otyłościowa i tego nie powinniśmy ignorować!

Czy zatem choroba otyłościowa jest formą autokastracji?

‒ Można to w uproszczeniu tak przedstawić. W tym wypadku czynnikiem szkodzącym mężczyznom jest nagromadzenie hormonalnie czynnej tkanki tłuszczowej z jej produktami wywołującymi przewlekły proces zapalny, uszkadzający praktycznie wszystkie tkanki organizmu. Jednym z przegranych w tym wypadku jest testosteron, a do często występujących w tej grupie pacjentów objawów należą zaburzenia erekcji. W opublikowanej w 2024 r. w Journal of Clinical Medicine pracy naszego zespołu wśród pacjentów z chorobą wieńcową aż 90% miało zaburzenia erekcji. Co ciekawe, ich natężenie nie było związane z używanym powszechnie do oceny stopnia otyłości wskaźnikiem Queteleta (BMI), a z obwodem pasa mierzonym w połowie odległości pomiędzy dolną granicą łuku żebrowego i górną granicą miednicy. Biorąc pod uwagę próg 100 cm obwodu pasa, ryzyko wystąpienia zaburzeń erekcji było 3,74 raza większe u mężczyzn o obwodzie talii 100 cm i większym w porównaniu z mężczyznami o obwodzie talii poniżej 100 cm. Zatem to właśnie wisceralna tkanka tłuszczowa będzie związana z dysfunkcją erekcyjną i w leczeniu tych zaburzeń jej redukcja powinna być jednym z głównych celów terapeutycznych.

Czy mamy zbyt niskie stężenie testosteronu należy mężczyźnie podać go z zewnątrz?

‒ Testosteronowa terapia zastępcza (TRT) jest uznanym działaniem terapeutycznym w przypadku hypogonadyzmu późnego (Late Onset hypogonadyzm), a także w wybranych przypadkach hypogonadyzmu czynnościowego. Oczywiście, włączając to leczenie, należy pacjenta do tego przygotować i wyznaczyć standard kontroli parametrów takich, jak morfologia krwi (hematokryt) i stężenia specyficznego antygenu sterczowego (PSA). Włączając TRT, należy wykluczyć obecność raka gruczołu krokowego czy raka sutka. Do przeciwwskazań do włączenia należą także: poliglobulia (hematokryt > 54%), ciężkie objawy ze strony dolnych dróg moczowych (LUTS), stężenie PSA > 4 µg/L, niepłodność, jeśli mężczyzna ma plany prokreacyjne i niewydolność serca NYHA IV lub inna niekontrolowana choroba serca.

Jakie preparaty testosteronu możemy wykorzystać?

‒ W Polsce dostępne są preparaty iniekcyjne oraz transdermalne. Do niedawna na rynku dostępny był także preparat doustny, ale aktualnie nie ma go w aptekach. Preparaty iniekcyjne różnią się rodzajem zastosowanego estru testosteronu, a w związku z tym farmakokinetyką preparatu, co implikuje częstość wykonywania iniekcji. U pacjentów starszych najchętniej korzystamy z postaci transdermalnych, czyli żelu. Wcześniej występował on w saszetkach, a obecnie w postaciach od razu ułatwiających dawkowanie (pompy).

Dlaczego akurat ta forma testosteronu?

‒ Daje ona możliwość precyzyjnego dawkowania leku zależnie od nasilenia jego niedoboru, jest wygodna i bezpieczna. Rano, po prysznicu mężczyzna stosuje na skórę ramion i barków określoną dawkę żelu, którego nośnikiem jest alkohol. Bardzo szybko dochodzi do odparowania alkoholu, a film z lekiem zostaje na skórze. Warto pamiętać, że w charakterystyce produktu leczniczego (ChPL) jest informacja na temat teoretycznej możliwości przeniesienia leku na skórę innej osoby, jeśli dochodzi do bezpośredniego kontaktu skóry leczonego ze skórą partnerki (np. podczas przytulania się).

Ale kiedyś warto by się przytulić…

‒ Z punktu widzenia seksuologa to nawet trzeba (śmiech). Zagrożenie przeniesienia filmu z testosteronem na inną osobę jest raczej hipotetyczne. Ale ze względu na informację w ChPL w razie takiej sytuacji należy ubrać choćby T-shirt. Myślę, że szansa na wąsy u partnerki jest raczej znikoma, a warto pamiętać, że testosteron także u kobiet łączony jest z pożądaniem i w tym celu pomimo braku silnych dowodów naukowych jest stosowany w mniejszych dawkach do leczenia u nich zaburzeń pożądania i podniecenia. Podstawowym pytaniem jest: jak długo podawać testosteron u kobiet? Z punktu widzenia seksuologa oczywiście do uzyskania efektu terapeutycznego lub pojawienia się niepożądanych objawów terapii – takich, jak cechy androgenizacji u kobiet (ciemne włosy na twarzy). Trzeba więc taką terapię prowadzić pod ścisłą kontrolą we współpracy z ginekologiem, który po badaniu ginekologicznym i badaniu sutków kwalifikuje pacjentkę do leczenia testosteronem. Zresztą nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ginekolog sam prowadził takie leczenie i wielu ginekologów oczywiście to robi.

A czy preparaty transdermalne mają jeszcze jakieś inne zalety, które warto podkreślić?

‒ Cenię je także za to, że zapewniają pełną intymność terapii i brak konieczności włączania do procesu leczniczego dodatkowych osób, choćby wykonujących iniekcje. Mężczyzna z miejscowości X jedzie do miejscowości Y i po kupieniu leku w aptece zdejmuje naklejkę z opakowania, które wówczas wygląda jak balsam do ciała. Trzeba pamiętać, że nie zawsze chcemy dopuścić inne osoby poza lekarzem, do naszych tajemnic związanych ze zdrowiem i leczeniem.

Kolejnym argumentem „za” są badania przeprowadzone na dużej grupie pacjentów z chorobą sercowo-naczyniową, które potwierdziły bezpieczeństwo tego typu terapii. Wcześniej publikowane badania przynosiły zupełnie niespójne wyniki, a przyczyn tego jest bardzo dużo. To zresztą było powodem wydanych przez Amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA) zaleceń dla producentów testosteronu odnośnie konieczności umieszczania na opakowaniach leku etykiet z informacją o możliwym zwiększonym ryzyku zdarzeń sercowo-naczyniowych. Jednocześnie Europejska Agencja Leków (EMA) stwierdziła, że: „Nie ma spójnych dowodów na zwiększone ryzyko choroby niedokrwiennej serca związane ze stosowaniem TTh u mężczyzn z hipogonadyzmem”. Te rozbieżności w podejściu do testosteronu należy także interpretować w kontekście pewnego spojrzenia społecznego na rolę testosteronu w kształtowaniu zdrowia populacji mężczyzn, które prowadzi do tego, że w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej jest ogromna grupa mężczyzn eugonadalnych, którzy nie potrzebują TRT, a ją stosują. Natomiast w Europie mamy, z powodu niskiej świadomości (pacjentów, ale także pracowników ochrony zdrowia), ogromną grupę mężczyzn, którzy spełniają wszelkie kryteria do leczenia testosteronem, a go nie otrzymują. Pewnego rodzaju przełomem zatem są opublikowane w czerwcu 2024 r. w New England of Medicine wyniki badania TRAVERSE dla testosteronu w żelu o stężeniu 16,2 mg/g.  Przez średnio 21,7±14,1 miesiąca leczono, a przez 33,0±12,1 miesiąca obserwowano grupę 5246 mężczyzn w wieku 45–80 lat, u których potwierdzono laboratoryjnie niskie stężenie testosteronu w surowicy (<10,4 nmol/L, 300 ng/dL) i wystąpiły objawy hipogonadyzmu według Endocrine Society. Mężczyźni ci mieli już objawy choroby sercowo-naczyniowej (profilaktyka wtórna) lub zwiększone ryzyko choroby sercowo-naczyniowej (profilaktyka pierwotna). Pierwszorzędowym punktem końcowym dotyczącym bezpieczeństwa było pierwsze wystąpienie jakiegokolwiek składnika poważnych niepożądanych zdarzeń sercowych, złożonego ze zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych, zawału mięśnia sercowego niezakończonego zgonem lub udaru mózgu niezakończonego zgonem w analizie czasu do zdarzenia. Pierwotny sercowo-naczyniowy punkt końcowy wystąpił u 182 pacjentów (7,0%) w grupie testosteronu i u 190 pacjentów (7,3%) w grupie placebo (p <0,001).

Jak długo trzeba tego typu terapię stosować i jakie efekty ona przynosi?

‒ W przypadku tak zwanego hypogonadyzmu późnego terapię stosujemy dożywotnio. Bardzo nie lubię tego słowa, więc powiem inaczej: jak najdłużej. Im dłużej będziemy stosować tę terapię, tym dłużej mężczyzna ma szanse być mężczyzną. Oczywiście należy starannie dopasować dawkę leku do potrzeb pacjenta, a następnie monitorować bezpieczeństwo tej terapii.

Badania co jakiś czas?

‒ Ze względu na to, że testosteron, pobudzając produkcję erytropoetyny, a estradiol, hamując hepcydynę, będą zwiększały hematokryt, kontrolujemy morfologię krwi. Kolejnym oznaczeniem laboratoryjnym jest stężenie specyficznego antygenu sterczowego (PSA). Testosteron może powodować rozrost gruczołu krokowego i stężenia PSA, ale też stężenie tego antygenu będzie wzrastało wówczas, gdy mamy do czynienia z nowotworem gruczołu krokowego. Od wielu lat dysponujemy dowodami naukowymi, które jednoznacznie wskazują na to, że TRT nie wywołuje raka gruczołu krokowego! Dlatego przy spełnieniu odpowiednich kryteriów (stężenie PSA przed zabiegiem, punktacja w skali Glissona i czas, który minął od zabiegu) przebycie choroby nowotworowej prostaty nie jest bezwzględnym przeciwwskazaniem do włączenia TRT. Pomimo tego wielu lekarzy boi się tej terapii i nawet w sytuacjach występowania jednoznacznych wskazań do jej włączenia, tego nie robi.

Ale w przypadku, gdy ten nowotwór już się pojawił, to może być ryzykowne?

‒ Jednym z przeciwwskazań do stosowania TRT jest czynna choroba nowotworowa sutka lub gruczołu krokowego. Zatem obecność czynnej choroby dyskwalifikuje przynajmniej czasowo pacjenta z zastosowania terapii testosteronem. Należy jednak mieć na uwadze to, że elewacja stężenia PSA w trakcie TRT wymaga skrupulatnego sprawdzenia (konsultacja urologiczna, MR, biopsja gruczołu krokowego), a to znakomicie zwiększa szansę na wykrycie nawet małych zmian, które pozwalają wykonać operacje oszczędzające pęczek/pęczki naczyniowo-nerwowe. To zaś zmniejsza ryzyko wystąpienia trwałych zaburzeń erekcji po zabiegu operacyjnym. Po prostu każda terapia, nie tylko hormonalna (tak samo jest z leczeniem nadciśnienia i zaburzeń rytmu serca), wymaga skrupulatnej, systematycznej kontroli. Dlatego vis a vis lekarza musi siedzieć pacjent, który jest partnerem świadomym zysków i strat związanych z terapią hormonalną.

Rozumie je i chce skorzystać z terapii?

‒ Oczywiście, jak w wypadku każdej innej terapii! Na pewno, kwalifikując pacjenta do TRT, musimy go zapytać (bez względu na wiek), czy nie ma planów prokreacyjnych, Testosteron jest czynnikiem, który może pogarszać jakość nasienia. Znowu powiemy, że „może”, a nie „musi”, bo jeżeli ktoś liczy na to, że biorąc testosteron, będzie niepłodny, to się może zdziwić. Okazuje się bowiem, że 5% mężczyzn w ogóle nie reaguje pogorszeniem jakości nasienia na terapię testosteronem. Takie przykłady zdarzają mi się w gabinecie – pan na takiej terapii testosteronowej, którą zresztą sam sobie zlecił lub zlecił mu to „trener” na siłowni, przychodzi i mówi: „Miałem mieć gorszą jakość nasienia, a w praktyce okazała się niestety bardzo dobra…”. Podkreślmy więc raz jeszcze: testosteron nie jest lekiem antykoncepcyjnym, ale działa antykoncepcyjnie.

Niestety, w codziennej praktyce zdarzają się także bardziej dramatyczne sytuacje, gdy mężczyzna po długotrwałym stosowaniu suprafizjologicznych dawek testosteronu zgłasza się do androloga i okazuje się, że jest już trwale niepłodny. Zatem tak naprawdę bez względu na wiek (czy to 50-, 60-, czy 30-latek) szczególnie w tych czasach, kiedy ludzie często w sposób irracjonalny planują posiadanie potomstwa (gdzieś pomiędzy domem a samochodem elektrycznym), jeżeli jest konieczność podania testosteronu, musimy zapytać o plany prokreacyjne i oczywiście je uwzględnić. W razie sytuacji, które budzą nasze wątpliwości, zawsze pacjentowi, u którego po odpowiedniej kwalifikacji włączamy testosteron, można zaproponować zdeponowanie materiału genetycznego.

Wspomniał pan, że terapia jest dożywotnia. A po jakim czasie pojawiają się jej pierwsze wymierne efekty?

‒ Znowu odniosę się do żelu, który przynajmniej dla mnie jest pewnym standardem u pacjenta z hypogonadyzmem późnym. Już po pierwszym dniu od zastosowania mamy prawidłowe stężenie testosteronu w surowicy krwi. Po miesiącu obserwujemy więcej energii, poprawę nastroju, dochodzi do poprawy funkcji erekcyjnej i libido. Po trzech miesiącach dochodzi do pewnej rekompozycji ciała polegającej na przyroście masy mięśniowej i ubytku tkanki tłuszczowej. A po sześciu miesiącach dochodzi do poprawy jakości tkanki kostnej.

Czyli żel u wszystkich potrzebujących?

‒ Nie. Myślę, że w wypadku doboru rodzaju terapii należy wziąć także pod uwagę oczekiwania i możliwości pacjentów (w tym finansowe). Z doświadczenia wiem, że obdarowanie kogoś tym, czego nie chce, kończy się w przypadku TRT zarzuceniem terapii lub skorzystaniem z „opieki” innych „terapeutów”, które takie leczenie oferują (choćby w internetach). Często młodsi pacjenci wymagający terapii testosteronem wolą preparaty iniekcyjne. Utarło się w świadomości wielu osób, że w przypadku testosteronu obowiązuje zasada: „im więcej, tym lepiej”. Niestety, nic bardziej mylnego! Krzywa oddająca ryzyko powikłań metabolicznych i ryzyko sercowo-naczyniowe do stężenia testosteronu przyjmuje kształt litery U. Wysokie ryzyko cechuje osoby z hypogonadyzmem i bardzo małym stężeniem testosteronu w surowicy. Umiarkowane ryzyko jest przypisane średnim wartościom testosteronu. I w końcu bardzo wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe jest charakterystyczne dla stężeń suprafizjologicznych. Należy pamiętać, że działanie hormonów steroidowych odbywa się poprzez aktywację wewnątrzkomórkowych receptorów jądrowych. Receptory te są różnie aktywne i zależy to od wielkości genu kodującego receptor. Kwas dezoksyrybonukleinowy (DNA) w każdym genie receptora androgenowego zawiera powtórzenia tripletu nukleotydów CAG. Powtarzają się one od 8 do 37 razy. Mniej powtórzeń oznacza, że receptor jest bardziej wydajny, a więcej – że mniej wydajny. Mamy badania, które wiążą liczbę powtórzeń CAG i z tym związaną aktywność receptora androgenowego ze skłonnością do agresji w reakcji na testosteron. Zatem o efekcie biologicznym decyduje kombinacja dwóch elementów, spośród których na drugi zupełnie nie mamy wpływu.

Mówimy tu o ludziach, którzy już potrzebują wspomagania testosteronem, ale zawsze prewencja jest lepszym rozwiązaniem. Znana pani doktor, która się zajmuje męskim zdrowiem, powiedziała mi kiedyś: „Jeżeli masz syna, to w odpowiednim czasie oznacz mu poziom testosteronu, żeby miał punkt odniesienia i gdy dojrzeje wiedział, czy mu ten poziom nie spada”.

‒ Znana mam obu „znana Pani doktor” ma w tym wypadku absolutną rację. Myślę, że jeżeli ma się syna (i w ogóle dzieci), to przede wszystkim powinno się dbać o dobrą relację z nimi. Na tyle dobrą, żeby w sytuacji jakiegokolwiek kryzysu właśnie do nas skierowali swoje pierwsze kroki. Zdrowie seksualne swoje najważniejsze filary buduje w momencie, kiedy rodzice nawet nie są często gotowi na rozmowę o tym, ze swoimi dziećmi. Droga, którą chłopiec musi przebyć, by stać się mężczyzną, powinna być dyskretnie obserwowana z zachowaniem poszanowania uczuć – takich, jak wstyd – charakterystycznych dla okresu rozwoju. Chodzi przede wszystkim o pewne przełomy związane zresztą właśnie z hormonem, o którym rozmawiamy. Po pierwsze u niemowląt płci męskiej kontrola procesu zstąpienia jąder do worka mosznowego. Ich zbyt długa obecność w jamie brzusznej, w której narażone są na wyższą temperaturę, nie zwiastuje nic dobrego dla potencjału reprodukcyjnego. Co więcej, stanowi także czynnik sprzyjający rozwojowi nowotworów.

Należy dbać o to, aby w wieku, w którym zaczyna się dojrzewanie, móc powiedzieć: „Synku, masz 11 czy 12 lat. Ja się na tym nie znam, ale chciałbym zobaczyć, czy twoje jądra właściwie się rozwijają”. Kontrola lekarska z oceną wielkości jąder i odnotowaniu faktu, że zaczęły rosnąć to pośredni znak, że podjęły odpowiednią funkcję hormonalną. Potem dopiero doświadczymy innych widocznych znaków dojrzewania takich, jak: trądzik, zarost na twarzy czy mutacja. Mądrzy rodzice obserwują swoje dzieci, nie doprowadzając do różnych mniejszych lub większych problemów zdrowotnych związanych z ich zaniedbaniami, ignorancją i brakiem edukacji.

A kolejne kroki w okresie wczesnej dorosłości?

‒ Zawsze moim studentom mówię, że powinni sobie zrobić taki paszport androgenowy – poza samym testosteronem, oznaczyłbym stężenie gonadotropin (ocena aktywności wyższych pięter osi PPG). Zbyt wysokie stężenie FSH już bardzo wcześnie pozwala nam zwrócić uwagę na ewentualne problemy z płodnością. Do tego warto oznaczyć stężenie prolaktyny bezpośrednio związanej ze zdrowiem seksualnym. Poza negatywnym wpływem na libido mamy także w literaturze dane wskazujące, że zbyt wysokie jej stężenie wpływa negatywnie na proces erekcji na wysokości tkanki erekcyjnej, czyli działając bezpośrednio w ciałach jamistych. Natomiast zbyt niskie jej stężenie sprzyja przedwczesnemu wytryskowi. Dodatkowo oznaczyłbym stężenie SHBG, które ma kluczowe stężenie dla stężenia wolnego testosteronu i narasta wraz z wiekiem oraz w przypadku wystąpienia chorób przewlekłych (np. wątroby). Taki paszport można oprawić i powiesić na ścianie po to, aby mieć stałą przypominajkę, że wiele negatywnych zachowań uderza w męskie zdrowie i ogranicza możliwość czerpania przez wiele lat satysfakcji z aktywności seksualnej.

A czy są czynniki, które w sposób istotny mogą obniżać stężenie testosteronu, a szerokie grupy mężczyzn ich nie znają?

‒ Oczywiście, że są! Co więcej, są traktowane jako działania podnoszące stężenie testosteronu. Warto pamiętać, że hypogonadyzm nie jest rzadką chorobą, i co więcej, będziemy się z nim zmagali jako lekarze coraz częściej. Środowisko, zachowania prowadzące do choroby otyłościowej są uznanymi czynnikami mającymi ścisły związek z gospodarką testosteronem. Natomiast coraz częściej mamy do czynienia z hypogonadyzmem wywołanym „nieumiejętnym dbaniem o zdrowie”. Myślę oczywiście o nadmiarowo uprawianej aktywności fizycznej. Biegi długodystansowe, maratony, superamaratony, ironmany i wiele różnych dyscyplin sportowych wymagających ekstremalnego wysiłku, mogą (nie muszą) negatywnie wpłynąć na stężenie testosteronu. Mężczyźni przychodzą do gabinetu i mówią: „Na początku wszystko było znakomicie, czułem z wolna narastającą euforię towarzyszącą aktywności fizycznej i… nagle wszystko się zmieniło. Teraz czuję się tak, jakbym został świeżo wyjęty z pralki po wirowaniu. Co mi się stało?!”.

Testosteron został odwirowany?

‒ Odwirowała go właśnie nadmierna aktywność fizyczna. Zgodnie z koncepcją teleologiczną (koncepcja porządku celowego), nasze podwzgórze ma zdolność reakcji na czynniki zewnętrzne i zdolność ograniczenia zdolności reprodukcyjnych. W przypadku mężczyzn dochodzi do spadku stężenia testosteronu i ograniczenia libido oraz funkcji erekcyjnej. Wydaje się, że pierwszym celem jest jednak libido, które według wielu autorów (Corona, Zitzmann) wymaga znacznie wyższego stężenia testosteronu niż funkcja erekcyjna.

Często bywa, że mężczyźni w moim wieku (nie chcę nic sugerować, ale w pańskim chyba też…) lubią się fizycznie skatować. Wobec tego, o czym pan mówi, to zdecydowanie zły pomysł…

‒ Aktywność fizyczna, jak najbardziej z uwzględnieniem zasady, że więcej wcale nie znaczy lepiej. Przynajmniej dla gospodarki testosteronem. Myślę, że dotyczy to także innych układów naszego organizmu, jak: sercowo-naczyniowy, kostno-stawowy i mięśniowy. Jako kardiolog hołduję renesansowemu stylowi uprawiania aktywności fizycznej. Uprawiając różne sporty, rozwijamy różne sprawności, takie jak siłę mięśni wytrzymałość, gibkość i inne. Jednak, jeśli intensywnie uprawiamy sport, to warto jest, w trosce o swoje zdrowie, monitorować parametry laboratoryjne, w tym osoczowe stężenie testosteronu.

Jak z tego wynika, zawsze lepiej się skontaktować ze specjalistą, niż kupić sobie żel w sklepie i samemu się leczyć.

‒ Żelu w sklepie się nie kupi…

W internecie? Nie wierzę…

‒ A to już zupełnie inny bardzo istotny temat. Oczywiście, można kupić legalnie testosteron w aptekach internetowych, mając lek zaordynowany przez lekarza. Jednak jest także olbrzymie „podziemie środków anaboliczno-androgennych i testosteronu” nieznanego pochodzenia, dostępnych w internecie oraz dystrybuowanych w siłowniach. Warto pamiętać, że atrakcyjnie niska cena może odzwierciedlać jakość tych preparatów. Mogą one być zanieczyszczone substancjami, które nie dzisiaj i nie jutro, ale nawet dopiero za kilka lat wygenerują poważne problemy zdrowotne. Wielu osobom terapia testosteronem wydaje się prosta i taka jest, jednak wymaga racjonalnego podejścia do tematu, pewnego doświadczenia i dobrej relacji z pacjentem, który (po raz kolejny to podkreślam) powinien być świadomy konieczności monitorowania bezpieczeństwa tej terapii.

Z tego wszystkiego, o czym rozmawiamy wyłania się dosyć prosty wniosek, że powinien to robić lekarz.

‒ Zdecydowanie tak!

Chciałoby się jako podsumowanie tej rozmowy powiedzieć: „Spieszmy się kochać testosteron – tak szybko odchodzi!?”.

‒ Może nie kochać, a korzystać z jego dobroczynnych wpływów, nie myśląc od razu, że gdy go będzie za mało, to podamy go sobie z zewnątrz. Myślę, że w trosce o zdrowie mężczyzn, w tym mocno z testosteronem związane zdrowie seksualne, warto mieć wiedzę na temat znaczenia tego hormonu dla funkcjonowania mężczyzny i wykorzystywać ją w codziennej, podkreślam w codziennej praktyce klinicznej. Należy pamiętać, że pacjenci z hypogonadyzmem są wśród nas!

Ostatnie tygodnie związane z wydarzeniami sportowymi – takimi, jak Igrzyska Olimpijskie w Paryżu znowu zwróciły szczególną uwagę na testosteron. Chodzi o kontrowersje związane ze startem wśród kobiet osób z niezwykle wysokim, „męskim” poziomem tego hormonu. Ciągle trwają dyskusje, czy to normalna sprawa, czy też takie kontrowersyjne postaci na pewno powinny konkurować z „typowymi” kobietami. Co pan, specjalista od hormonów, o tym sądzi?

‒ Odpowiem w ten sposób: bardzo ciekawą metaanalizę dotyczącą stężenia testosteronu u osób dorosłych przedstawili David Handelsman i współpracownicy. Włączyli do niej 13 badań opublikowanych w latach 2005–2017, które przedstawiały stężenia zdrowych mężczyzn i kobiet pomiędzy 20 a 40 rokiem życia. Na podstawie dowodów z pomiarów testosteronu z wielu niezależnych laboratoriów zespół Davida Handelsmana doszedł do wniosku, że testosteron krążący we krwi osób dorosłych ma niezachodzący na siebie dwumodalny rozkład z szeroką i pełną separacją między mężczyznami i kobietami. U osób niedotkniętych zaburzeniami rozwoju płciowego (DSD) bez poważnych zaburzeń funkcjonowania gruczołów czy innych rzadkich chorób, które wpływają na stężenie testosteronu u mężczyzn, jest on 10-20 razy wyższy niż u kobiet. Uważa się, że kobiety nie są w stanie w naturalny sposób przekroczyć wartości 5 nmol/l. Zatem kiedy osoby z chromosomami XX mają testosteron na poziomie typowym dla mężczyzn lub wykraczającym poza zakres męskiego T, tak wysokie stężenie tego hormonu jest prawdopodobnie spowodowane guzem jajników lub nadnerczy. Ponieważ poza tymi poważnymi problemami medycznymi jedynie osoby, które mają jądra i przeszły męskie dojrzewanie mają męskie zakresy stężenie testosteronu.

Wnioskuję z tego, że taki bardzo wysoki poziom testosteronu u kobiet nie jest normalną sprawą…

‒ Wraz z hormonem wzrostu i insulinopodobnym czynnikiem wzrostu 1 IGF-1 testosteron pobudza syntezę białek mięśniowych. Co więcej, działa na komórki macierzyste, które mogą dać zarówno komórki mięśniowe, jak i tłuszczowe i kieruje je w stronę szlaku mięśniowego. Wyższe stężenie testosteronu sprawia, że włókna mięśniowe stają się dłuższe, a co za tym idzie, mięśnie stają się silniejsze i większe. Mężczyzna ma około półtora razy więcej beztłuszczowej masy ciała niż kobieta.

Poza tym testosteron wpływa na twardość i długość kości. Poza tym hormonem na wydolność fizyczną wpływają także środowisko, wychowanie, kultura i osobiste nawyki. Jeśli jednak będą takie same u mężczyzny i kobiety, to testosteron w przypadku wielu dyscyplin sportowych daje mężczyznom znaczne fory. I choćby dlatego w 2019 roku około 2,5 tys. (około 30%) mężczyzn startujących w biegu na 100 metrów należących do Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) biegło szybciej niż najszybsza kobieta.

Dodajmy na koniec, że szczyt stężenia testosteronu ma miejsce około 20. roku życia i przez kilka lat utrzymuje się na tym samym poziomie, po czym powoli zaczyna spadać W populacjach zachodnich średni spadek wynosi około 1,2% rocznie po 40. roku życia.

 

Fot. z archiwum D.K.

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?