Mądrze postawione granice to szczęście i zdrowie nie tylko naszego pupila, ale bardzo często całej rodziny, w tym jego samego. O chorobach przenoszonych przez zwierzęta domowe i o niezbędnej w związku z tym higienie z dr n. wet. Sylwią Kajdasz rozmawia Aleksandra Solarewicz.
Z dala od piaskownicy. Pasożytnicze choroby odzwierzęce
Mądrze postawione granice to szczęście i zdrowie nie tylko naszego pupila, ale bardzo często całej rodziny, w tym jego samego. O chorobach przenoszonych przez zwierzęta domowe i o niezbędnej w związku z tym higienie z dr n. wet. Sylwią Kajdasz rozmawia Aleksandra Solarewicz.
„Myj ręce, bo nie wiesz, co przynosi na sierści” – to hasło wywoławcze w kontakcie z psem czy kotem. Czy zwierzęta domowe bardzo nam zagrażają, gdy chodzi o choroby pasożytnicze?
Dr n. wet. Sylwia Kajdasz: A dlaczego TYLKO RĘCE ? Giardiozą, toksokarozą, echinokokozą równie dobrze można się zarazić poprzez niedokładnie umyte owoce i warzywa. Zjada się wówczas ich formy inwazyjne.
A.S.: A w jaki sposób można „złapać pasożyta” od zwierzęcia domowego?
S.K.: Głównie przez kontakt bezpośredni z pupilem, przez kontakt ze środowiskiem z postaciami inwazyjnymi pasożytów (z odchodami zwierząt – więc zbierajmy po swoich zwierzakach kał), tak jak mówiłam, z niemytymi owocami, warzywami, a także z surowym mięsem. Tak! Myć ręce, nie jeść dłońmi, którymi głaskaliśmy zwierzę. Psa trzymać z daleka od piaskownic, placów zabaw (ogradzać!), a jeśli wypróżnia się, to posprzątać. Jeśli chodzi o zwierzęta towarzyszące, muszą pozostawać pod opieką lekarza weterynarii.
A.S.: Niektórzy nie sprzątają po swoich zwierzętach, bo to żmudne i czasem w pośpiechu można się paskudnie ubrudzić.
S.K.: Przede wszystkim, to jest obowiązek właściciela i oprócz woreczków warto mieć przy sobie rękawiczki jednorazowe. A jeśli ktoś ma przy sobie spray dezynfekcyjny, a niektórzy pewnie takie pocovidowe przyzwyczajenia mają, to niech używa. Gdy chodzi o psy, nie pozwalajmy im zjadać przypadkowo spotkanych resztek oraz – co niektóre lubią – odchodów innych psów.
A.S.: Które choroby odzwierzęce są najbardziej niebezpieczne, a przy tym, trudno wyleczalne?
S.K.: Przede wszystkim: borelioza – choroba odkleszczowa. Nieleczona na wczesnym etapie, prowadzi do zapalenia stawów, neuroboreliozy lub zapalenia mięśnia sercowego. Od kleszczy można też zarazić się babesjozą, której objawy u człowieka przypominają malarię. Dalej, toksoplazmoza. Do zakażenia toksoplazmozą może dojść poprzez kontakt z kałem lub moczem chorego zwierzęcia (np. przy sprzątaniu kuwety) lub spożycie jego surowego mięsa; zarazić się można także poprzez warzywa i owoce. Może ona prowadzić do zapalenia opon mózgowych, a w przypadku zakażenia przez matkę dziecka na etapie prenatalnym, do jego śmierci. Bezobjawowo zazwyczaj przebiega toksokaroza, którą zakazić się można przez kontakt z psimi i kocimi odchodami. Objawy mogą pojawić się później i są bardzo niespecyficzne. To najbardziej znane rodzaje chorób pasożytniczych odzwierzęcych. Oczywiście, od zwierzęcia – psa – można zakazić się tasiemcem. Najczęściej jest to tasiemiec psi. Należy pamiętać, że rezerwuarem tego tasiemca jest pchła.
A.S.: Pchła??
S.K.: Tak, i tu mamy odpowiedź, dlaczego tak ważne jest równoczesne działanie przeciwpchelne z działaniem przeciw pasożytom wewnętrznym.
A.S.: Pewnego razu sprzątałam po psie, a w kale dostrzegłam jak gdyby sznurki.
S.K.: I przekonała się pani, że on jest nosicielem psiej glisty. Dlatego ja zalecam okresowe badania parazytologiczne kału psów i kotów. Sprawdza się, czy nie są one siewcami cyst lub oocyst lub jaj pasożytów. Jeśli wynik jest dodatni, tak jak to kiedyś miało miejsce w przypadku Foma, podajemy leki. A szczeniaki i kociaki do 1 roku życia powinny być poddane programowi profilaktycznego odrobaczania.
A.S.: Obecnie zwierzęta domowe są traktowane inaczej niż przed laty. Nie ma kąta, gdzie miałyby zakazu wstępu – bywa, że z łóżkiem właściciela włącznie. Zwierzę jest przytulane, wręcz całowane.
S.K.: Trzeba postępować z umiarem, by poprzez przypadkowy kontakt z naskórkiem, sierścią, śliną, resztkami odchodów nie przygarnąć niechcianego „lokatora”. Dotyczy to szczególnie dzieci, które lubią tulić twarz i całować domowych ulubieńców.
A.S.: W takim razie mój 40-kilowy kundel to konserwatysta. Wieczorem robi obchód i idzie spać do swojej budy. Kiedy to mówię znajomym, widzę w ich oczach zdziwienie, wręcz zgorszenie. Pies w budzie? Jak tak można…
S.K.: Bo myśląc „buda”, widzą ruderę, w jakiej trzymane są, szczególnie na wsi, zaniedbane, głodzone zwierzęta. Ale skoro on jest zdrowy i energiczny, ma czystą, ocieploną budę, którą zaakceptował, to tak jest dla wszystkich lepiej. Oczywiście, trzeba obserwować, czy ma odpowiednie warunki, czy dobrze znosi temperatury itp., i w razie potrzeby przenieść mu legowisko do domu.
A.S.: Mam w pamięci trudne doświadczenia higieniczne z poprzednim, również dużym psem (pod koniec miał ciężką padaczkę) i doszłam do wniosku, że tak będzie dla wszystkich najlepiej.
S.K.: Jeśli chce pani ograniczyć kontakt z sierścią, płynami fizjologicznymi – niech ma swoją przestrzeń, w której pies może swobodnie się mościć. A psy, jak wiele zwierząt, lubią mieć swój bezpieczny azyl. Mądrze postawione granice to szczęście i zdrowie nie tylko naszego Pupila, ale bardzo często całej rodziny – w tym samego zwierzęcia.
Dr n. wet. Sylwia Kajdasz
Absolwentka Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (2003). Ukończyła studia Specjalizacyjne z zakresu „Choroby Psów i Kotów” (2009). Stażystka Uniwersytetu Ludwika-Maksymiliana w Monachium. Do 2007 roku pracowała dydaktycznie-naukowo w Klinice Chorób Wewnętrznych Psów i Kotów UP, co zaowocowało jej publikacjami naukowymi, głównie w zakresie dietetyki zwierząt, chorób wątroby kotów, diagnostyki stłuszczenia wątroby kotów – biopsji cienkoigłowej. Z Kliniką Chorób Psów i Kotów Wydziału Medycyny Weterynaryjnej bezpośrednio związana do 2009. Od 2008 roku pracuje w swoim gabinecie weterynaryjnym Primo-Wet Sylwia Kajdasz we Wrocławiu na Oporowie.