Skrót artykułu Strzałka

XVI Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Lekarzy z pewnością zapisze się trwale w naszej historii. Niestety, nie tylko dlatego, że zajął się niezwykle ważnymi dla naszego samorządu dokumentami: Kodeksem Etyki Lekarskiej i regulaminem wyborczym, ale także dlatego, że bardziej przypominał starcie partyjnego stronnictwa z obywatelskim pospolitym ruszeniem niż merytoryczne i konstruktywne spotkanie elity lekarskiego samorządu.

XVI Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Lekarzy – bój o parytety

Komentarze pozjazdowe

XVI Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Lekarzy z pewnością zapisze się trwale w naszej historii. Niestety, nie tylko dlatego, że zajął się niezwykle ważnymi dla naszego samorządu dokumentami: Kodeksem Etyki Lekarskiej i regulaminem wyborczym, ale także dlatego, że bardziej przypominał starcie partyjnego stronnictwa z obywatelskim pospolitym ruszeniem niż merytoryczne i konstruktywne spotkanie elity lekarskiego samorządu.

Jak już wspomniałem we „wstępniaku”, pierwszym bulwersującym wydarzeniem zjazdu była próba odebrania głosu delegatom na KZL niemal na samym jego początku. To chyba pierwszy przypadek w historii zjazdów, w którym czołowy działacz samorządu lekarskiego, bo przecież jest nim drugokadencyjny prezes OIL w Gdańsku Dariusz Kutella, postanowił zamknąć usta delegatom i złożył wniosek o przyjęcie projektu regulaminu wyborczego bez dyskusji. Tym samym, przy równoczesnym braku rzeczywistego uzasadnienia do projektu proponowanej uchwały, sprowadził NKZL i demokratycznie wybranych delegatów, którzy przecież po to przyjechali do Łodzi, żeby wyrazić swoje opinie oraz wspólnie wypracować najlepsze zapisy, do bezmyślnej masy, której jedynym prawem jest podniesienie ręki podczas głosowania, najlepiej zgodnie z wolą projektodawców. Gdyby jeszcze taki wniosek padł z ust jakiegoś szeregowego delegata można by to okryć zasłoną milczenia. Ale jeśli robi coś takiego prezes poważnej Izby, który od lat aktywnie uczestniczy we wszystkich działaniach samorządu, to jest to według mnie skandal i sygnał dla jego wyborców, czy aby na pewno takiego zakneblowanego samorządu oczekują. Aż na usta cisną się pytania, co takiego tym działaniem chciano ukryć albo czego uniknąć.

Z pewnością największy opór u projektodawców nowego regulaminu wyborczego budziły parytety wyborcze w delegaturach. Co w sumie trochę dziwi, bo wydawałoby się, że małym izbom wszystko jedno, bo ich to nie dotyczy, a duże, jak np. warszawska, mogą mieć problem z reprezentatywnością przy wyborach, bo logika dużych aglomeracji jest taka, że masą głosów spokojnie można przykryć niczym czapkami członków samorządu spoza stolicy regionu. Tak samo, jak w naszej Izbie: gdyby puścić wybory na żywioł 70% lekarzy mieszkających w Delegaturze Wrocławskiej, przy anonimowości jaka panuje zazwyczaj wśród wielotysięcznej liczby członków danej organizacji, wybrałoby się nawzajem i mielibyśmy radę złożoną z samych wrocławian. Najwyraźniej jednak akurat „samorządowi przyszłości” na reprezentatywności nie zależy, bo bez niej łatwiej manipulować nieznającą się nawzajem masą ludzi i przejąć pełnię władzy, co pokazuje obecna sytuacja w Naczelnej Radzie Lekarskiej. A i rządzi się łatwiej mając „swoich” w większości. Tyle że wtedy o błędy i wypaczenia też łatwiej, o czym już powoli zaczyna informować Naczelna Komisja Rewizyjna…

Na sali obrad dr Paweł Wróblewski obok, wiceprezes lek. Bożena Kaniak
Fot. D.R.

I faktycznie bój o parytety wyborcze był taki, że przekroczył granice przyzwoitości. Gdy było już z dyskusji widoczne, że liczba zwolenników utrzymania zapisów o parytetach świadczy o ich przewadze, wytoczono najcięższe działa kłamstw i manipulacji. Najgłośniejszym i najbardziej emocjonalnie zaangażowanym w walce o parytety była nasza koleżanka Dorota Radziszewska. Gdy jej argumenty zaczęły przekonywać innych, nagle na scenę wkroczył przewodniczący Krajowej Komisji Wyborczej odpowiedzialnej za projekt nowego regulaminu wyborczego Jacek Kotuła i z wypiekami na twarzy poinformował zebranych, że jest w posiadaniu pisma akurat z Dolnośląskiej Izby Lekarskiej, w którym (sic!) skrytykowano parytety! A teraz nagle ich chcą!  Gdy zaskoczony natychmiast podszedłem do niego dowiedzieć się, co to za pismo, odesłał mnie do młodej prawniczki obsługującej zjazd. Ta, jak się okazało, pisma nie miała, tylko własne z niego notatki. Na szczęście podała datę jego napisania, więc korzystając z przerwy obiadowej natychmiast ściągnąłem kopię z Wrocławia. Co się okazało? Że było to faktycznie nasze pismo, tyle że akurat za parytetami! I nie było w nim krytyki, tylko nasze zapytanie skierowane do Krajowej Komisji Wyborczej z roku 2022 dotyczące trudności w policzeniu należnego parytetu w Delegaturze Wałbrzyskiej. Nie chcę oceniać kompetencji tej pani, ani tego, czy ma kłopoty z rozumieniem tekstu, czy takie dostała polecenie i „zlepiła” sobie początek pisma z końcem tak, żeby pasowało do założonej tezy, bo generalnie już sam fakt dziwi, że KKW w swoich pracach sięgnęła aż do jakiegoś starego pisma z naszej akurat Izby. Przyznaję, że miły dla tej pani nie byłem. Natychmiast zażądałem głosu ad vocem i wyjaśniłem sytuację delegatom. Jacek Kotuła do mojej wypowiedzi się nie odniósł, więc przyjąłem jego późniejsze tłumaczenie, że nie za bardzo wiedział, o co chodzi i to „prawniczka” podsunęła mu swoją notatkę jako wiarygodną. Zresztą nieoficjalnie również potwierdził, że z tym zespołem prawnym trudno się pracowało, nie udało się nawet dopracować choćby stylistycznie i gramatycznie przygotowywanych dokumentów.

Gdy już dyskusja zbliżała się ku końcowi, Grzegorz Mazur, aktualny skarbnik NRL i wieloletni prezes OIL w Łodzi, zdezorientowany twierdzeniami niektórych delegatów, że proponowany regulamin wyborczy dopuszcza parytety w delegaturach, zażądał publicznego potwierdzenia tej tezy przez prawników. I… takie potwierdzenie padło publicznie z ust kolejnego, młodego prawnika z obsługi zjazdu. Grzegorz tryumfalnie powiódł oczami po sali, a nas przez chwilę zamurowało. Na szczęście – krótką. I znowu podszedłem do obsługi prawnej i po raz kolejny zadałem pytanie Grzegorza. Prawnik coś najpierw zaczął bełkotać pseudoprawniczym językiem z przerażeniem w oczach, aż dociśnięty do muru oświadczył, że przecież Grzegorz Mazur pytał w ogóle o istnienie delegatur, a nie o parytety wyborcze! A nowy regulamin ich nie dopuszcza. Tego było już za wiele. Przyciągnąłem zdezorientowanego Grzegorza do stołu i panowie sobie chyba z kilkanaście minut wyjaśniali swoje stanowiska. Niestety, publicznego sprostowania tej skandalicznej opinii nie doczekaliśmy się. Na szczęście mimo opisanych prób manipulacji i twierdzeń, że parytety są niezgodne z prawem choć funkcjonowały przez 35 lat trwania samorządu, w głosowaniu większość delegatów opowiedziała się za ich utrzymaniem.

Nie popisała się również Komisja Uchwał i Wniosków z przewodniczącym na czele. Poległa szczególnie w głosowaniach nad poprawkami zapisów projektu nowego Kodeksu Etyki. Zgłoszono ich chyba koło pięćdziesięciu i dramatyczna większość przeszła mimo negatywnej rekomendacji komisji. Tryumfował Andrzej Matyja, który swoimi propozycjami przywrócił naszemu kodeksowi należyty charakter; prawie wszystkie przeszły wbrew opinii komisji. Na jej usprawiedliwienie można jedynie dodać, że już sam skład był skażony grzechem pierworodnym. Mimo oficjalnego wniosku, aby osoby zaangażowane w zespoły tworzące procedowane projekty dokumentów nie wchodziły do Komisji Uchwał i Wniosków i nie orzekały we własnej sprawie, stało się dokładnie odwrotnie: pracował w niej zarówno Jacek Kotuła, jak i Artur de Rosier…

Generalnie zamieszanie podczas zjazdu, mimo wysiłków i sprawności przewodniczącego Klaudiusza Komora, było ogromne. Szczególnie przy trudnym projekcie regulaminu wyborczego i regulaminów komisji wyborczych. Często wydawało się, że delegaci nie wiedzą nad czym głosują. W tej atmosferze nie za bardzo chciano słuchać drobiazgowych wywodów naszych etatowych, „starych” wyjadaczy prawniczych: Mariusza Janikowskiego i Andrzeja Cisło. Jakie będą tego efekty czas pokaże, ale już wiadomo, że np. jeśli trzymać się ściśle przyjętych dokumentów, to podczas zjazdów okręgowych trzeba będzie chodzić z czapką po delegatach i zbierać pieniądze na działalność Okręgowych Komisji Wyborczych, bo według przyjętych regulaminów to zjazd finansuje ich działalność, a nie izba (sic!). Procedowane dokumenty były niedopracowane nawet stylistycznie i musieliśmy przegłosowywać błędy językowe, a czasem niemal przecinki i kropki. Niestety, spokojna analiza przyjętych najważniejszych aktów prawnych naszego samorządu przyniesie z pewnością jeszcze więcej wątpliwości.

Po tych wszystkich wydarzeniach nasuwa się pytanie, czy takiego samorządu chcemy. Samorządu, w którym nie chce się słuchać innych opinii niż jedynie słuszne, w którym na głoszących niewygodne prawdy donosi się do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, w którym tłumi się dyskusję i zamyka usta, likwidując funkcjonujące przez wiele kadencji forum mailingowe delegatów na KZL, albo bezwzględnie wykorzystując przewagę liczebną? Samorządu, w którym prezes uważany za opozycyjnego wobec aktualnej władzy znajduje pod swoim krzesłem mini dyktafon szpiegowski przyczepiany na magnes…!? Tak, to też zdarzenie z naszego zjazdu… Czy naprawdę potrzebny jest taki SAMORZĄD (w) PZRYSZŁOŚCI?

Paweł Wróblewski

Krajowy Zjazd Lekarzy oficjalnie usunął dobre obyczaje z Kodeksu Etyki Lekarskiej

Tak, Drodzy Czytelnicy. Dobrze przeczytaliście. Zjazd przegłosował zlikwidowanie formuły kierowania się dobrymi obyczajami z 76 artykułu KEL, mimo iż prosiłem z trybuny zjazdu i pisemnie wnioskowałem do Komisji Uchwał i Wniosków o zachowanie status quo tego artykułu.

W sprawie nowelizacji Kodeksu Etyki lekarskiej głos zabrał Andrzej Wojnar, wiceprezes DRL Fot. D.R.

Ale po kolei. Już na początku zbulwersowało mnie podsłuchane w kuluarach ostrzeżenie – mamy 192 głosy, możecie sobie stawiać wnioski i tak nie przejdą. Symptomatyczne było też nieuwzględnienie wniosku dr Doroty Radziszewskiej, by do Komisji Uchwał i Wniosków nie mogli kandydować członkowie Krajowej Komisji Wyborczej i Komisji Etyki Lekarskiej NRL, to jest tych komisji, które przygotowały projekty uchwał, dla których zwołano ten zjazd. Nie można być przecież sędzią we własnej sprawie i opiniować własne projekty. Kuriozalny był też wniosek jednego kolegi, który zaraz po ogłoszeniu dyskusji nad regulaminem wyborczym zgłosił wniosek, by przyjąć go bez dyskusji. Inny kolega nie wytrzymał i jak Rejtan podbiegł do Prezydium, podniósł ręce do góry i zawołał: „To po co myśmy tu przyjechali!”. Udało się dzięki merytorycznym głosom dr Radziszewskiej, dr Cisło, dr Nawrockiej i innych doprowadzić do pozostawienia parytetów przy wyborze delegatów do okręgowych rad lekarskich, ale przy parytetach do Naczelnej Rady już nas przegłosowali. Podziwiałem naszego prezesa dr. Wróblewskiego jak „dociskał” niekompetentnego prawnika do muru, czy z determinacją wyjaśniał delegatom manipulacje z naszym pismem, czyli „zlepienie” jego początku z końcem, z wyrwaniem środka. Słusznie, moim zdaniem, wprowadzono możliwość głosowania elektronicznego.

W dyskusji na temat nowelizacji KEL udało mi się zabrać głos jako jednemu z pierwszych. Powiedziałem, że źle się stało, że po pierwsze nie kontynuowano zaczętej 10 lat temu i zakończonej 2 lata temu nowelizacji KEL drogą komentarzy (notabene bez żadnej reakcji przez miesiące na stanowisko DRL z 7 września ub.r. dotyczące takiego procedowania), po drugie, że przewodniczący Komisji Etyki okręgowych izb lekarskich nie byli w tej kadencji zapraszani na posiedzenia KE NRL, po trzecie, że szerokie opinie dolnośląskiej Komisji Etyki będące plonem wielogodzinnych posiedzeń nie zostały uwzględnione i w końcu po czwarte, że Apel Prezesów Okręgowych Izb Lekarskich z Ustronia nie został zrealizowany przez KE NRL. Źle stało się, że słownictwo i nakazowa terminologia zastosowana w przedstawionym projekcie zbliżyła go do Kodeksu Karnego.

Po wielowątkowej dyskusji, mówiąc hasłowo, wprowadzono do KEL: sprawę reklamy, teleporady, terapii daremnej i orientacji seksualnej. Ponadto głównie dzięki wielu zgłoszonym wnioskom prof. Matyi proponowana w projekcie restrykcyjność kodeksu została nieco zmniejszona.

Na koniec muszę podkreślić sprawność organizacyjno-decyzyjną przewodniczącego zjazdu Klaudiusza Kumora. Robił to po raz pierwszy, ale bardzo dobrze. Dlatego w przerwie obrad pogratulowałem mu tej rzadkiej umiejętności serdecznie.

XVI NKZL przeszedł do historii i może historia kiedyś oceni go bardziej obiektywnie i mniej emocjonalnie, jak my w tej chwili. Na koniec przypomnę cytat pani dr Wandy Terleckiej ‒ ikony ‒ twórczyni tego kodeksu: „Jeżeli KEL sprowadzimy tylko do deontologii, to rolę lekarza sprowadzimy wyłącznie do powinności i obowiązków. KEL to coś więcej: przyjmuje on obiektywne normy moralne, nadając profesji lekarza ludzką twarz. Nie można dopuścić by lekarz przestał być człowiekiem”.

Dlatego tak walczyłem o pozostawienie w kodeksie „dobrych obyczajów przyjętych przez środowisko lekarskie”. Wierzę jednak głęboko, że dobre obyczaje, mimo że nie ma ich już w kodeksie, to dalej wśród nas pozostaną.

Andrzej Wojnar
przewodniczący Komisji Etyki Naczelnej Rady Lekarskiej VII i VIII kadencji i członek Prezydium NRL VIII kadencji

Moje przemyślenia zjazdowe

Zakończył się XVI, w historii naszego samorządu, Zjazd Krajowy Lekarzy w Łodzi. Dla mnie to już XV. Zjazd miał zająć się tylko dwoma tematami – nowym regulaminem wyborczym i nowelizacją kodeksu etyki. Oba projekty były przygotowywane przez dwa lata przez odpowiednie komisje NRL i, jak nas zapewniano, konsultowane z naszym środowiskiem, a także sprawdzone pod względem formalnym przez dział prawny NRL.

Faktycznie zgłaszaliśmy swoje uwagi, w różny sposób, część jako uchwały i apele naszego Okręgowego Zjazdu Delegatów DIL. Nasze stanowiska wyraźnie wybrzmiały też na spotkaniu okręgowych izb lekarskich w Ustroniu. Niestety, projekty nie uległy modyfikacji. Tym bardziej zadziwił mnie fakt złożenia wniosku o przegłosowanie tych najważniejszych dla naszego środowiska dokumentów bez jakiejkolwiek dyskusji.

Dorota Radziszewska
ostro polemizowała z propozycjami zmian w regulaminie wyborczym Fot. z archiwum NIL

A powołanie Komisji Uchwał i Wniosków zjazdu może było zgodne z regulaminem, ale niejednoznaczne – miejsca na liście kandydatów do tej komisji ponoć były dopisywane według kolejności zgłoszenia. Tymczasem osoby zgłoszone kilka dni wcześniej do sekretariatu NIL były na ostatnich miejscach. Dobrze byłoby wprowadzić do regulaminu zapis, aby na liście kandydaci byli w kolejności alfabetycznej, tak jak to jest zwyczajem wszystkich wyborów. Ponadto do komisji weszli głównie członkowie komisji przygotowujących projekty, łącznie z przewodniczącym Krajowej Komisji Wyborczej, który był również głównym recenzentem projektu. Nie jest to niezgodne z regulaminem, ale pozostawia pewien niesmak (przed głosowaniem zasygnalizowałam problem i przestrzegałam).

Bardzo poważnym utrudnieniem pierwszego dnia obrad były kłopoty z nagłośnieniem. Trudno przedstawić swoje racje uczestnikom zjazdu, jeżeli mikrofony nie działają.

Warto się zastanowić skąd biorą się tak duże rozbieżności między stanowiskami Komisji Uchwał i Wniosków a postulatami delegatów. W dużej części zmiany, które nie uzyskały rekomendacji komisji, jednak zostały zaakceptowane przez delegatów i przegłosowane. Chyba wbrew oczekiwaniom organizatorów delegaci dokładnie zapoznali się z materiałami przedzjazdowymi, przedstawili swoje wnioski i znaleźli wiele błędów (w tym prawnych, np. inny dziennik ustaw będący podstawą prawną). Dzięki czemu udało się chociaż w części uratować nasz postulat utrzymania parytetów w delegaturach. Możliwość głosowania elektronicznego przy pozostawieniu pozostałych tradycyjnych form wyborczych, czyli głosowania przy urnie i listownie, wydaje się być kolejnym naszym sukcesem.  Ale też ukłonem wobec tradycji. Nie boimy się postępującej cyfryzacji pod warunkiem zachowania pełnego bezpieczeństwa naszych danych.

Po naszej myśli było wystąpienie pani minister Izabeli Leszczyny, która złożyła deklaracje zmian, o które wnioskowaliśmy do ministerstwa poprzez nasze uchwały ostatniego zjazdu delegatów DIL. Był to miód na nasze serca podwójny: po pierwsze, że pani minister zapoznała się z naszym stanowiskiem, po drugie, że zamierza je wdrożyć (nowa ustawa refundacyjna znosząca obowiązek określania stopnia refundacji leków przez lekarzy, likwidacja komórek prokuratorskich powołanych ds. lekarzy, ograniczenie biurokracji, ujednolicenie systemów informatycznych, dopuszczanie do zawodu tylko lekarzy obcokrajowców, którzy znają język polski w stopniu bardzo dobrym).

Szczególne gratulacje dla organizatorów gali z okazji 35-lecia Reaktywacji Izby Lekarskiej – świetny dynamiczny koncert zespołu Alla Viena i występ Artura Andrusa w okazałym budynku EC1 Łódź – Miasto Kultury.

Słowa podziwu i wyrazy szacunek należą się także prowadzącemu zjazd Klaudiuszowi Komorze. W tej roli wystąpił po raz pierwszy i dowiódł swoich wyjątkowych zdolności organizacyjnych.

Podsumowując, należy jednak uznać, że ostatecznie uchwalone zapisy są zgodne z poglądami większości delegatów. Choć oczywiście, nie wszystkie zmiany są w pełni akceptowalne. Na przykład te dotyczące terapii daremnej czy sztucznej inteligencji wymagają dopracowania. Pozostaje nadzieja, że uda się je w przyszłości zmodyfikować.

Delegaci dowiedli, że krajowy zjazd jest faktyczną najwyższą władzą naszego samorządu, a relacje między Naczelną Radą Lekarską a komisjami NRL winny być rzeczywistym kanałem wymiany doświadczeń, poglądów, dyskusji i wzajemnego wyboru najlepszej opcji.

 

Dorota Radziszewska

 

 

 

 

 

 

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?