Przepełnione oddziały pediatryczne w ostatnich tygodniach nie są zaskoczeniem dla specjalistów chorób zakaźnych. W tegorocznym sezonie jesienno-zimowym wirusy i bakterie atakują najmłodszych ze wzmożoną siłą po blisko dwuletniej przerwie – mówi prof. Leszek Szenborn.
WIĘCEJ INFEKCJI WŚRÓD DZIECI JUŻ U PROGU SEZONU GRYPOWEGO
Przepełnione oddziały pediatryczne w ostatnich tygodniach nie są zaskoczeniem dla specjalistów chorób zakaźnych. W tegorocznym sezonie jesienno-zimowym wirusy i bakterie atakują najmłodszych ze wzmożoną siłą po blisko dwuletniej przerwie – mówi prof. Leszek Szenborn.
Do szpitali trafiają pacjenci z grypą, zakażeniem RSV, krztuściem, coraz częściej także z COVID-19 i z wieloma innymi chorobami zakaźnymi, które u dzieci mogą mieć ciężki przebieg. A to dopiero początek tzw. sezonu grypowego, gdy notuje się wzrost liczby zakażeń.
Powrót do normy sprzed pandemii
– Podczas pandemii COVID-19 obserwowaliśmy zdecydowanie mniej typowych infekcji wśród dzieci, ale to nie oznacza, że zniknęły drobnoustroje, które je wywołują – wyjaśnia prof. Leszek Szenborn, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych UMW, członek Rady ds. COVID-19 działającej przy Prezesie Rady Ministrów. – One nie zniknęły, a tylko miały utrudnione warunki do przechodzenia z człowieka na człowieka. Dotyczy to szczególnie wirusów przenoszonych drogą oddechową. Noszenie maseczek, częste mycie rąk, zachowywanie dystansu i wszelkie środki ostrożności, związane z pandemią, okazały się skuteczną obroną przed zakażeniami. Tak skuteczną, że już niemal zapomnieliśmy o istnieniu takich chorób, jak choćby grypa czy krztusiec. Teraz, gdy większość obostrzeń już nie działa, patogeny wychodzą z przymusowej kwarantanny, a my wracamy do normalności. Jej nieodłącznym elementem są właśnie choroby zakaźne, o czym warto pamiętać.
W ostatnich tygodniach do Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych UMW trafia coraz więcej pacjentów z COVID-19, jednak obecnie rzadko choroba ma ciężką postać – twierdzi prof. Szenborn
Co zagra zagraża najmłodszym najbardziej
Przykładem takiego powrotu są zakażenia RSV (respiratory syncytial virus). Wirus RS powoduje najczęściej zapalenie oskrzelików i płuc, które są szczególnie niebezpieczne u dzieci poniżej 2. roku życia. Atakuje sezonowo, w okresie jesienno-zimowym. W 2021 r. zakażenia RSV w całej Europie niemal zniknęły. Pojawiły się ponownie w niektórych krajach nietypowo już maju 2022 r. , a w Polsce we wrześniu.
Prof. Leszek Szenborn zaznacza, że od jesieni masowo zaczęły chorować polskie maluchy z dwóch roczników. W tym roku lekarze notują ponadto więcej zakażeń adenowirusami, wywołującymi często poza objawami ze strony układu oddechowego zapalenie spojówek. Rośnie liczba zakażeń paciorkowcami, wywołującymi m.in. szkarlatynę. Stwierdza się kilkukrotnie więcej przypadków tej choroby niż w ub. r., ale to znowu efekt popandemicznego „odbicia”.
Niepokojąco brzmią doniesienia z Wielkiej Brytanii o ciężkich zakażeniach paciorkowcem, zakończonych śmiercią kilkunaściorga dzieci. W Polsce dotychczas nie stwierdzono takiego przypadku, co nie znaczy, że możemy się czuć bezpiecznie.
– Nie wiemy jeszcze, czy nie jest to nowa choroba. Gdyby tak było, to dotrze także do nas, najprawdopodniej po świętach, gdy wiele osób przyjedzie do swoich rodzin z Wielkiej Brytanii – prognozuje szef Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych UMW, zwracając uwagę na nowe zjawiska, które obserwuje się po pandemii.
– W 2022 r. ujawniła się zupełnie nowa choroba – nieznany wcześniej rodzaj zapalenia wątroby nie-A i nie-E – mówi prof. Szenborn. – Dotyka głównie dzieci i młodzieży, a może przebiegać bardzo gwałtownie, w konsekwencji doprowadzając do ostrej niewydolności wątroby i konieczności przeszczepienia tego narządu. W szerszej perspektywie jednym z poważniejszych skutków trwającej dwa lata „infekcyjnej przerwy” jest ogólna większa podatność na zakażenia wśród noworodków. Matka przekazuje odporność dziecku w ostatnich tygodniach ciąży. Ponieważ matki także nie chorowały i miały ograniczony kontakt z „krążącymi drobnoustrojami” nowo narodzone dzieci są gorzej wyposażone w specyficzne przeciwciała i łatwiej ulegają zakażeniom.
Prof. Leszek Szenborn podkreśla, że choroby zakaźne nie znikną, a najskuteczniejszą metodą obrony są szczepienia. Jednak tak, jak pandemia nie nauczyła nas na stałe noszenia maseczek w tłumie, także nie wpłynęła na zainteresowanie szczepieniami. Na grypę wciąż szczepią się nieliczni, mimo wprowadzania kolejnych ułatwień w dostępności.
oprac. mawi, na podstawie mat. prasowych