Skrót artykułu Strzałka

Oto drugi z cyklu artykułów o tym, jak się zachować i jak radzić sobie przed organem i podczas konsultacji z prawnikami w przypadku roszczenia pacjenta. Ta część poświęcona jest temu wszystkiemu, co się dzieje w przypadku skierowania przez pacjenta roszczenia o charakterze finansowym. W tekście skupiam się na tych postępowaniach, gdzie w grę wchodzą w istocie pieniądze. Pisząc prawniczym językiem – rzecz traktować będzie o postępowaniu cywilnoprawnym.

W obliczu roszczenia pacjenta, cz. II Jak i o czym rozmawiać z doradcami, prawnikami, ubezpieczycielami

 

Tekst Agnieszka Sieńko

Moje wieloletnie doświadczenia wskazują, że lekarz, który staje się „bohaterem” jakiegokolwiek postępowania dotykającego realizowanego przezeń leczenia, czuje się głęboko skrzywdzony i ma poczucie, że występuje w charakterze oskarżonego. Termin „oskarżony” jest bodaj najczęstszym określeniem pojawiającym się w rozmowie prawnika z lekarzem, gdy dotyka się tematyki postawy i emocji lekarza w postępowaniu. I tutaj – w moim przekonaniu – potrzebne jest wyjaśnienie, że nakreślony obraz odbiega od stanu faktycznego. Emocje towarzyszące lekarzowi nie zawsze są uzasadnione…

Kim jest oskarżony?

Oskarżonym – i to w możliwie najszerszym ujęciu tego terminu – jest ten, przeciwko komu (konkretnie wskazanej osobie) prowadzone jest postępowanie karne. I to wyłącznie karne. Chodzi o postępowanie prowadzone przez prokuratora lub policję pod nadzorem prokuratora lub – po wniesieniu aktu oskarżenia – prowadzone przez sąd karny. Wszelkie inne konfiguracje nie polegają już na oskarżeniu. Uznaję, że ta kwestia jest ważna nie tylko z powodu czysto prawniczej terminologii czy innych wymogów nacechowanych przymiotami dyskusji prawniczej. Na kanwie moich wieloletnich doświadczeń zawodowych uświadomiłam sobie, i chcę uświadomić także lekarzy, jak istotny jest w tym wszystkim sposób myślenia medyka zaangażowanego w procedury prawnego rozstrzygania o jego pracy. Jako radca prawny specjalizujący się w medycynie mam za zadanie uspokoić swojego klienta – lekarza. To kwestia mojej etyki zawodowej i potrzeba zapewnienia komfortu medykowi.

Lekarzu, co warto wiedzieć?

  1. Każdy pacjent ma prawo pisać skargi dotąd, dokąd mieści się to w granicach prawa.
  2. Każdy organ, który otrzymał taką skargę ma obowiązek ją rozpoznać.
  3. Przyjęcie skargi do rozpoznania w najmniejszym stopniu nie oznacza w linii prostej: skazania, ukarania, ani żadnego innego negatywnego orzeczenia – w szczególności odpowiedzialności majątkowej.

Naturalnie formułując te trzy punkty, posługuję się językiem potocznym. Taki zazwyczaj stosowany jest jednak przez lekarzy w związku z toczącymi się postępowaniami cywilnymi. W tym miejscu uczynię małą dygresję.

W trakcie moich publicznych wystąpień, pisania doniesień naukowych, prasowych, podczas szkoleń i wykładów akademickich zawsze kładłam, i nadal kładę, ogromny nacisk na komunikację z pacjentem. Komunikacja z pacjentem wciąż pozostaje tematem wymagającym szeroko zakrojonych dyskusji i przede wszystkim ustawicznych szkoleń, po prostu edukacji. Ta sfera – będąca przyczyną bardzo wielu skarg, pozwów, roszczeń, itd. dotknięta jest kilkoma szczególnie często popełnianymi błędami. Oto one:

  1. stosowanie w kontakcie z pacjentem języka meta (fachowej terminologii). Proszę prześledzić artykuły mojego autorstwa ukazujące się w prasie medycznej, nawet ten, i rozważyć, jak często i w jakich kontekstach używam fachowej prawnej lub prawniczej (tak, tak – to nie to samo) terminologii? Ograniczam specjalistyczny język do minimum, ponieważ piszę do i dla nieprawników.
  2. bazowanie na przekonaniu, że pacjent nie musi wszystkiego wiedzieć lub przeciwnie – kierowanie się założeniem, że pacjent wiedzieć musi wszystko. Dwa przeciwstawne zdanie i oba prawdziwe. Moje ulubione pytanie kierowane do audytorium na początku większości szkoleń brzmi: Jaki jest pacjent? Odpowiedzi są zazwyczaj następujące: „Roszczeniowy, pełen oczekiwań, agresywny, chory, wymagający…”. Po tych wyliczeniach zwykłam mawiać: „Pacjent jest wystraszony”. Choćby nie wiem co, i jak mówił. Każdy martwi się o swoje zdrowie. Ten lęk trzeba pokonać. To się bardzo opłaci w dalszej terapii. Po co mówić pacjentowi: „Ma pan odmę, spróbujemy zdrenować, to znaczy ja wprowadzę kaniulę i poczuje pan ulgę…”. Czy nie lepiej powiedzieć: „Zebrało się panu w płucach dużo krwi/płynu i przez to płuco jest takie ściśnięte, dlatego nie może pan oddychać. Zrobię taką małą dziurkę, włożę rureczkę i ten płyn wypłynie, a pan będzie mógł oddychać”. Po co pytać o zgodę na znieczulenie regionalne czy podpajęczynówkowe. Naprawdę taką ujmę przyniesie lekarzowi wyjaśnienie pacjentowi, że znieczulimy tylko tę rękę, np. od ramienia lub od łokcia, albo podamy znieczulenie w plecy i od połowy w dół nic pani nie poczuje? Z pacjentem trzeba rozmawiać jak z dzieckiem, ale z dzieckiem, któremu należy się szacunek. I druga kwestia. Bezwzględnie trzeba powiedzieć choremu nie tylko o możliwych powikłaniach leczenia, trzeba też dodać, że leczenie może się nie powieść. Należy wyraźnie podkreślić, że niepowodzenie wpisane jest w proces leczenia. To naprawdę zniwelowałoby liczbę pozwów i istotny ich odsetek.

Sprawy cywilne – tu chodzi o pieniądze

Należy pamiętać, że w sprawach cywilnych chodzi o pieniądze. Nie piszę o tym ani z ironią, ani z pogardą dla pozywających lekarzy pacjentów. Akcentuję to po to, by uspokoić czytelników „Medium”. Ustawodawca wie, że praca medyka i terapia najeżone są niebezpieczeństwami. I z tego właśnie powodu wykonywanie zawodu lekarza objęte jest obowiązkowym ubezpieczeniem od odpowiedzialności cywilnej, czyli tej majątkowej.

Roszczenie majątkowe przybiera postać wezwania do zapłaty, a gdy to okazuje się być nieskuteczne – pozwu sądowego. Możliwe są co najmniej dwie sytuacje: 1. lekarz jest pozwanym; 2. lekarz jest świadkiem.

Bez względu na rolę w procesie uzasadniony jest kontakt lekarza z radcą prawnym. Obowiązuje przy tym całkowita szczerość. Jak w kontakcie z lekarzem. Prawnik musi wiedzieć wszystko, by móc właściwie pomóc. I kolejna prawda, którą chcę przekazać w swym tekście: „Tak, jak lekarze nie odpowiadają za choroby, tak radca prawny nie odpowiada za treść przepisów”. Wielu moich kolegów, po otrzymaniu pozwu i przed przystąpieniem do sporządzania odpowiedzi na pozew pisemnie prosi lekarzy uczestniczących w procesie terapeutycznym o ustosunkowanie się do pozwu. Ja postępuję nieco inaczej, ale nie zmienia to faktu, że warto opisać prawnikowi przebieg terapii i wskazać wszelkie istotne punkty. Jeżeli na przykład pozew jest pozwem o zadośćuczynienie za cierpienie i uszkodzenie funkcji organizmu, ponieważ założono opatrunek Caldwella, a po fakcie okazało się, że pęknięta była kość barkowa, czego na czas nie rozpoznano. Nie ma tutaj miejsca na wstyd i ukrywanie prawdy, nie jest to też samooskarżenie. Radca prawny musi takie rzeczy wiedzieć. Podobnie rzecz się ma, jeśli w toku leczenia nie uzyskano od pacjenta zgody na któryś z etapów leczenia. To wszystko trzeba ujawnić reprezentującemu lekarza prawnikowi. Radca prawny może prosić o wyjaśnienie z zakresu wiedzy medycznej, o wskazanie źródeł. Może zapytać, czy gdyby w szpitalu był inny sprzęt lub leki, to czy leczenie mogłoby wyglądać inaczej. To wszystko trzeba prawnikowi cierpliwie wyjaśnić. Ja lubię pytać lekarzy o to, co ich zdaniem odpowie biegły? To pytanie może nosić znamiona wróżenia z fusów, niemniej  trzeba wiedzieć, że wszelkie sprawy dotykające bezpośrednio przebiegu leczenia znajdują rozstrzygnięcie lub wyroki opierają się o opinie biegłych.

Kolejna kwestia, którą trzeba mieć na uwadze to rodzaj ewentualnego błędu, który w pozwie jest zarzucany. Czy chodzi o:

  1. błąd diagnostyczny,
  2. błąd w wyborze metody leczenia,
  3. błąd w organizacji procesu leczenia.

 

Często zdarza się, że pozew wprost tego nie artykułuje. Zresztą pozwy, tzw. medyczne, i procesy medyczne mają pewną cechę. Przyjmuje się, że pacjent, nawet reprezentowany przez profesjonalnego pełnomocnika wcale nie musi dokładnie umieć sprecyzować, gdzie jego zdaniem tkwiła niezgodność procesu terapeutycznego ze sztuką medyczną. To stawia podmioty wykonujące działalność leczniczą i samych lekarzy uczestniczących w procesach przed szczególnymi zadaniami. Pisząc możliwie najprościej – należy wykazywać się w procesie mądrością dowodową.

Głównym dowodem w procesie medycznym jest cała dokumentacja medyczna. Nie tylko indywidualna, ale także zbiorcza. Ileż to razy udawało się obalić podnoszony zarzut o opieszałości lub braku zainteresowania pacjentem ze strony lekarza, a wszystko dzięki wpisom w dokumentacji zbiorczej. By lepiej to zobrazować, posłużę się przykładem: pacjent był niezadowolony z powodu tego, że w jego ocenie siedział bezczynnie i cierpiał w poczekalni, podczas gdy cały czas trwały badania i konsultacje jego wyników badań i pobieranie materiału – krwi, moczu, itp. Na podstawie dokumentacji zbiorczej udało się odtworzyć powód, dla którego dwukrotnie oddalono moment przeprowadzenia konsultacji. Kolejny raz akcentuję, prawidłowo prowadzona i rzetelna, treściwa oraz czytelna dokumentacja to spokój na wypadek roszczeń.

Zeznania świadków

Kolejnym dowodem są zeznania świadków, w tym zeznania lekarza. Nie jestem entuzjastycznie nastawiona do prowadzenia dowodu z zeznań lekarza w charakterze świadka. W bardzo wielu przypadkach takie zeznanie przybiera formę przepytywania lekarza o stan jego wiedzy medycznej. Zeznanie jest przydatne w sytuacji ustalenia okoliczności, który nie były, a nawet nie mogły być, zapisane w dokumentacji medycznej.

Skoro jednak już lekarz zeznaje, warto wiedzieć o kilku regułach:

  1. lekarz nie ma obowiązku pamiętać każdego pacjenta ani szczegółów dotyczących konkretnego leczenia;
  2. na sali sądowej lekarzowi wolno poprosić sąd o okazanie dokumentu medycznego w celu przypomnienia sobie jakiejś okoliczności, potwierdzenia jego prawdziwości, etc.;
  3. w toku zeznań pytania zadają wyłącznie: sąd, pełnomocnicy i strony – czyli sędzia, radca prawny, adwokat, sam pacjent. Lekarz nie ma możliwości zadawania pytań;
  4. jeżeli pada pytanie ze strony radcy prawnego reprezentującego lekarza lub szpital, w którym lekarz pracuje, to trzeba pamiętać, że jest to na pewno pytanie „na korzyść”;
  5. warto w czasie zeznań wiedzieć dokładnie, w jakim czasie prowadzono terapię, której sprawa dotyczy. Nierzadko zdarza się, że pozew zawiera zarzut zaniechania jakieś terapii, wykonania badania, podania leku, który w czasie leczenia w ogóle nie istniał lub był niedostępny w kraju albo stosowano go w innym celu.

W zakresie spraw technicznych warto wiedzieć także, że:

  1. wezwanie w charakterze świadka jest niezależne od woli świadka i jako takie stanowi jego obowiązek;
  2. na wezwanie, w sytuacji kolizji terminu lub znacznej odległości pomiędzy miejscem zamieszkania a miejscem rozstrzygania sporu, można zwrócić się z prośbą o zmianę terminu, o umożliwienie złożenia zeznań przed sądem w miejscowości, w której lekarz mieszka na stałe;
  3. możliwe jest obecnie składanie zeznań na piśmie.

Świadek ma także prawo nie dotrzeć na posiedzenie sądu, podczas którego składać miał zeznanie, ale natychmiast należy nieobecność usprawiedliwić. Usprawiedliwieniem jest nagły dyżur, przedłużająca się operacja, własna choroba (dziecka, innej osoby bliskiej), inne nagłe zdarzenia (kolizja drogowa, opóźnienie pociągu, etc.).

Aktualność zachowują wszelkie uwagi zawarte w poprzednim tekście.

W kolejnym tekście skupię się na aspekcie tajemnicy zawodowej w kontekście składania zeznań.

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?