W lipcu weszła w życie nowelizacja rozporządzenia ministra zdrowia o receptach. Wprowadziła szereg ogólnych zmian, które w ocenie farmaceutów znacznie, i na dodatek zupełnie niepotrzebnie, komplikują wydawanie leków na receptę z apteki, a – jak sądzimy – również samo wystawianie recepty przez lekarza – mówi mgr farm. Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej w rozmowie z Maciejem Sasem.
W czasie pandemii jest większe zainteresowanie lekami uspokajającymi, przeciwdepresyjnymi i nasennymi
Rozmawia Maciej Sas
W lipcu weszła w życie nowelizacja rozporządzenia ministra zdrowia o receptach. Wprowadziła szereg ogólnych zmian, które w ocenie farmaceutów znacznie, i na dodatek zupełnie niepotrzebnie, komplikują wydawanie leków na receptę z apteki, a – jak sądzimy – również samo wystawianie recepty przez lekarza – mówi mgr farm. Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej w rozmowie z Maciejem Sasem.
Maciej Sas: Podobno w czasie trwającej epidemii radykalnie wzrosła sprzedaż leków uspokajających.
Mgr farm. Marcin Repelewicz: W tym stwierdzeniu jest wiele prawdy. Niestety, jak można zauważyć, izolacja, problemy zawodowe, sama choroba, a często także śmierć bliskich przełożyły się nie tylko na strefę zdrowia fizycznego, ale w znacznej mierze obciążyły sferę psychiki. Wielu pacjentom trudno jest poradzić sobie z tak odmienioną rzeczywistością, zmianami w życiu prywatnym oraz otaczającym nas światem. Farmaceuc
i pracujący w aptekach zauważyli znaczny wzrost zapotrzebowania na leki uspokajające, przeciwdepresyjne czy też nasenne. Dotyczy to zarówno leków OTC (dostępnych bez recepty), jak i tych przepisywanych na receptach przez lekarzy. Wydawanie w ogólnodostępnych aptekach takich produktów wzrosło od kilku do nawet kilkudziesięciu procent w porównaniu do okresu sprzed epidemii.
M.S.: Czy ta tendencja cały czas się utrzymuje?
M.R.: W opinii naszego środowiska prawdopodobnie apogeum tego zjawiska mamy za sobą. Było ono związane z początkową niepewnością społeczeństwa co do nowego wirusa, rozwoju epidemii i jej długofalowych skutków, ale także z wydarzeniami, które niosły ze sobą kolejne fale zakażeń. Najbardziej widoczny wzrost w obszarze stosowania tych leków przypadał na drugą połowę 2020 roku oraz wiosnę 2021. Niemniej jednak w dalszym ciągu w aptekach ogólnodostępnych wydawanie tych preparatów jest większe niż przed epidemią.
M.S.: Czy w związku z tym zmieniło się coś w zasadach sprzedaży tego typu środków – zwiększono kontrolę nad nimi albo zmodyfikowano zasady wydawania?
M.R.: 1 lipca 2021 roku weszła w życie nowelizacja rozporządzenia ministra zdrowia o receptach. Wprowadziła szereg ogólnych zmian, które w ocenie farmaceutów znacznie, i na dodatek zupełnie niepotrzebnie, komplikują wydawanie leków na receptę z apteki, a – jak sądzimy – również samo wystawianie recepty przez lekarza. Jedna ze zmian, która nastąpiła w lipcu, dotyczy doregulowania wystawiania recept na leki psychotropowe. Obecnie każdy taki preparat musi być wypisany na recepcie, która posiada swój indywidualny numer. O ile e-recepty mają te numery nadawane automatycznie przez system e-zdrowia, o tyle część lekarzy czy lekarzy weterynarii, którzy w dalszym ciągu wypisują klasyczne recepty papierowe, musiała zaopatrzyć się w nowe pule numerów do blankietów recept. Ta zmiana miała na celu zmniejszenie zjawiska fałszowania recept na silne leki psychotropowe i z tego punktu widzenia jest logiczna. Podrobione recepty, które trafiały do aptek, często nawet po wnikliwej ocenie aptekarza nie wykazywały znamion falsyfikatu. Obecnie ten proceder będzie znacznie utrudniony. Niestety, sam proces zaopatrywania się w nowe pule kodów do recept nie został w naszej opinii poparty odpowiednią kampanią informacyjną i lekarze oraz lekarze weterynarii po prostu o nim nie wiedzą, w związku z czym wciąż wypisują te leki na złych drukach. Znacznie utrudnia to proces wydawania takich specyfików w aptekach i stwarza wiele niekomfortowych sytuacji w kontakcie z pacjentem, który zjawił się w aptece z niewłaściwie wystawioną receptą.
M.S.: Jakie inne leki przez kilkanaście ostatnich miesięcy były znacznie chętniej kupowane?
M.R.: Z niepokojem muszę stwierdzić, że w ostatnim roku farmaceuci spotkali się z ogromnym zainteresowaniem różnymi preparatami, które były gloryfikowane w internecie czy też mediach jako cudowne panaceum na COVID-19. Praktycznie w każdym przypadku, kiedy produkt pojawiał się w mediach społecznościowych, obserwowaliśmy znaczny wzrost zainteresowania nim i częste pytania pacjentów. Niejednokrotnie trudno było wytłumaczyć tym osobom, że dane substancje nie są zalecane w leczeniu COVID-19, a ich nieumiejętne stosowanie może doprowadzić do utraty zdrowia, a nawet życia. Zainteresowanie dotyczyło m.in.: hydroksychlorochiny, amantadyny i antybiotyków.
M.S.: Cały czas płyną do nas komunikaty, że trzeba wzmacniać odporność, a tę dają witamina C, witamin D i cynk. Czy sprzedaż tych środków też skoczyła w górę?
M.R.: Tak, zwłaszcza przed pojawieniem się szczepionki przeciw COVID-19 wielu pacjentów chciało zabezpieczyć się przed potencjalnym zarażeniem oraz zmniejszyć stopień przebiegu infekcji właśnie poprzez suplementację wspomnianych preparatów. Nie był to jednak bardzo duży wzrost. Niemniej proszę pamiętać, że same suplementy diety nie zagwarantują nam cudownej odporności przeciw koronawirusowi SARS-COV-2. Zdecydowanie najlepszą metodą uodpornienia jest po prostu zaszczepienie się przeciw COVID-19. Jeśli natomiast chcemy stosować jakieś preparaty, z pewnością warto suplementować witaminę D – część badań sugeruje lżejszy przebieg infekcji. Poza tym to witamina, na której niedobory jesteśmy populacyjnie narażeni.
M.S.: Jednocześnie aktualny jest przekaz mówiący o tym, że Polacy nadużywają suplementów diety. Czy zauważyliście spadek zainteresowania suplementami?
M.R.: W ostatnich miesiącach rzeczywiście odnotowaliśmy spadek sprzedaży suplementów, jest to jednak związane z sezonem letnim. Można powiedzieć, że aura sprzyjała wyhamowaniu epidemii, a co za tym idzie zainteresowanie profilaktyką i leczeniem również się zmniejszyło.
M.S.: Jest jeszcze jeden interesujący wątek. Dotyczy amantadyny, która zdaniem części lekarzy jest skutecznym lekiem na COVID-19. Pacjenci aptek często o nią pytają?
M.R.: Największe zainteresowanie amantadyną mamy już za sobą. Obecnie Ministerstwo Zdrowia zniosło nawet reglamentację tych preparatów, która miała miejsce od grudnia 2020 do lipca 2021 r. Reglamentacja musiała zostać wprowadzona, bo brak możliwości zaopatrzenia w amantadynę pacjentów stale przyjmujących ten lek stał się realnym problemem. W tym okresie w aptekach bardzo często padały pytania o jej dostępność oraz możliwość zakupienia jej na recepty wystawione poza wskazaniami medycznymi lub recepty weterynaryjne. Proszę pamiętać, że do dziś nie mamy żadnych potwierdzonych badań, jakoby preparaty amantadyny wpływały korzystnie na zmniejszenie ciężkości przebiegu choroby lub spadek śmiertelności pacjentów.
Z niepokojem muszę stwierdzić, że w ostatnim roku farmaceuci spotkali się z ogromnym zainteresowaniem różnymi preparatami, które były gloryfikowane w internecie czy też mediach jako cudowne panaceum na COVID-19. Praktycznie w każdym przypadku, kiedy produkt pojawiał się w mediach społecznościowych, obserwowaliśmy znaczny wzrost zainteresowania nim i częste pytania pacjentów. Niejednokrotnie trudno było wytłumaczyć tym osobom, że dane substancje nie są zalecane w leczeniu COVID-19, a ich nieumiejętne stosowanie może doprowadzić do utraty zdrowia, a nawet życia. Zainteresowanie dotyczyło m.in.: hydroksychlorochiny, amantadyny i antybiotyków.