Globalna pandemia koronawirusa zaskakująco szybko i boleśnie uzmysłowiła nam wszystkim, jak cenną rzeczą jest posiadanie sprawnie zorganizowanego, skutecznego oraz dobrze finansowanego systemu opieki zdrowotnej. W tym trudnym czasie zrozumieliśmy jednak coś jeszcze: nawet w takim systemie nasz wirusowy przeciwnik wciąż może umacniać swoją przewagę. Niestety wygląda na to, że tak właśnie się dzieje.
Systemy ochrony zdrowia na froncie epidemii: bezpardonowa próba sił
Tekst Mariusz Kielar
Lawina decyzji
Uderzenie nowej choroby epidemicznej i jej szybkie rozprzestrzenianie się w naszym kraju uruchomiło lawinę decyzji i działań realizowanych w sytuacji nadzwyczajnej na niespotykaną jak dotąd skalę. Od momentu pojawienia się pierwszych zachorowań w Polsce konieczna była szybka adaptacja modelu wczesnego reagowania do nowych reguł gry narzuconych przez nieznany wcześniej patogen. Relatywnie wcześnie podjęte działania wprowadzające obostrzenia w zakresie izolacji społecznej, ograniczenia w przemieszczaniu się oraz wykonywaniu określonych rodzajów działalności gospodarczej pozwoliły w początkowym okresie nieco wyhamować transmisję koronawirusa i „kupić czas” – przede wszystkim dla przeciążonych placówek opieki zdrowotnej, które dzięki temu mogły lepiej przygotować się do wdrożenia niezbędnych procedur, łącznie z zabezpieczeniem dodatkowych środków dezynfekujących oraz ochrony osobistej dla personelu medycznego.
Pozorny paradoks
Nie zmienia to jednak szerszego obrazu niskiej skuteczności krajowego systemu ochrony zdrowia jako całości – to właśnie ten czynnik w dużej mierze zdecydował o wprowadzeniu w skali całego kraju restrykcji społecznych i gospodarczych. Zdaniem ekspertów taka sytuacja nie jest bezpośrednio wynikiem niższego od średniej krajów OECD poziomu finansowania polskiej opieki zdrowotnej. Ten pozorny paradoks wynika bowiem z braku systemowego powiązania wzrostu nakładów na ochronę zdrowia, który notabene nastąpił na przestrzeni ostatniej dekady, z oczekiwaną poprawą skuteczności i dostępności do świadczeń zdrowotnych. Konsekwencje tej sprzeczności wbudowanej w strukturę organizacji systemu, jak można było się spodziewać, nie pomogły polskiej opiece zdrowotnej stanąć na wysokości zadania w tak szczególnej, wymagającej i nieprzewidzianej sytuacji kryzysowej.
Z drugiej strony trzeba zauważyć, że w tej grze nie ma wygranych. Nawet amerykański system ochrony zdrowia, zasilany największymi strumieniami finansowania na świecie, nie był w stanie zmierzyć się z nowym zagrożeniem na tyle skutecznie, by dać budujący przykład innym krajom świata. Skala zagrożenia związana z epidemią koronawirusa i rzeczywistość pełna niespotykanych wcześniej wyzwań przerosła możliwości opieki zdrowotnej największego światowego mocarstwa. Może zatem wiodące, europejskie systemy ochrony zdrowia radzą sobie lepiej z pandemią?
COVID-19 a rankingowa sprawność systemów ochrony zdrowia
Niestety uczciwa odpowiedź na takie pytanie nie pozostawia złudzeń: wirus coraz mocniej okopuje się na naszym kontynencie, niewiele robiąc sobie z pozycji danego kraju w międzynarodowych rankingach sprawności ochrony zdrowia. Wystarczy zestawić ze sobą coroczne pozycje poszczególnych krajów, które od co najmniej kilkunastu lat plasowały się w ścisłej czołówce takich rankingów, z ich obecną sytuacją epidemiczną związaną z COVID-19. Dość łatwo zauważyć można wyraźną prawidłowość: skuteczność państwa w radzeniu sobie z pandemią nie do końca jest zależna od rankingowej sprawności systemu ochrony zdrowia. Wskazują na to przykłady krajów znajdujących się od lat w ścisłej czołówce rankingu efektywności europejskiej ochrony zdrowia.
Takie właśnie zestawienie porównawcze jest publikowane corocznie w zbiorczym raporcie tzw. konsumenckiego indeksu zdrowia (ang. Euro Health Consumer Index, EHCI). Gdy weźmiemy pod uwagę pierwszą dziesiątkę państw z ostatniej edycji raportu i porównamy ich skuteczność w radzeniu sobie z wyzwaniem pandemii w oparciu o szczegółowe statystyki międzynarodowych organizacji skupiających ekspertów z całego świata, łatwo zauważyć, że jedynie pojedyncze kraje zaliczyć można do grupy „zwycięzców” nad koronawirusem – palmę pierwszeństwa dzierży tu Norwegia. Jednocześnie Szwajcaria, Holandia, Dania, i Belgia, podobnie jak Austria, Luksemburg i Islandia, to kraje, które jak na razie wydają się zmierzać we właściwym kierunku w walce z pandemią. Z kolei Finlandia i Szwecja próbują budować „obóz niepokornych”, wyłamując się tym samym z szeregu innych państw europejskich.
Co ciekawsze, w kategorii skuteczności walki z pandemią prym wiodą państwa europejskie takie jak Słowacja, Estonia, Chorwacja czy Grecja, których systemy ochrony zdrowia najczęściej wcale nie zajmują wysokich lokat we wspomnianych rankingach. Sporą dynamiką rozwoju pandemii i metod jej zwalczania charakteryzują się kraje znajdujące się mniej więcej w środku wspomnianego rankingu – np. Włochy, Hiszpania, Francja – które otrzymały ciężkie „uderzenie” ze strony przeciwnika, mierząc się ze znacznymi falami zgonów spowodowanych COVID-19. Interesujący pod tym względem może być przykład Niemiec – kraju, w którym mimo początkowej znacznej fali zakażeń, udało się konsekwentnie utrzymać w ryzach liczbę zgonów oraz – co równie istotne – realną nadwyżkę łóżek intensywnej terapii w odniesieniu do potrzeb krajowych.
Zmiana układu sił
Jak można zauważyć, funkcjonowanie każdego systemu opieki zdrowotnej w sytuacji nadzwyczajnego zagrożenia epidemicznego, jakim jest obecna pandemia koronawirusa, może całkowicie zmienić dotychczasowy układ sił i środków decydujących o potencjale skutecznej, systemowej walki z zagrożeniem. Żaden system opieki zdrowotnej nie jest przy tym samotną wyspą – jeśli dodać do tego recesyjne realia i prognozy gospodarcze, wciąż pogłębiające się nierówności w sektorze zdrowia, m.in. w dostępie do świadczeń zdrowotnych i globalną niepewność co do możliwych scenariuszy rozwoju pandemii, pozostaje doskonalenie w jeszcze lepszym przygotowaniu się na nieznane. Co zawsze jest cenne, nigdy nie pójdzie na marne.
Piśmiennictwo u autora