Skrót artykułu Strzałka

Poprzedni artykuł w „Medium” zakończyłem zapowiedzią dalszego ciągu rozważań o przezwyciężaniu kartezjańskiego dziedzictwa, które doprowadziło ostatecznie do całkowitego oddzielenia umysłu od ciała. Ojciec nowożytnej filozofii w szczególny sposób upodobał sobie niemal codzienne wizyty w sklepach rzeźniczych. Towarzyszyła im fascynacja zwierzęcym mięsem, poddawanym „obróbce” ćwiartowania i oddzielanym od kości. W konsekwencji zapoczątkowanego przez Kartezjusza traktowania ciała jako maszyny nauka i edukacja medyczna, poczynając od XVIII wieku, coraz mocniej zaczyna skupiać się już nie na symptomach choroby, ale na sekcjach pacjentów i na preparowaniu ich ciał. Dochodzi do sytuacji, którą filozofowie określają mianem „epistemologicznego prymatu martwego ciała”. W praktyce klinicznej objawia się to całkowitym niemal zanegowaniem subiektywnego doświadczenia pacjenta. Następuje coraz bardziej bezwzględny podział między rozumem i uczuciem, rozwagą i wrażliwością, tym , co zewnętrzne i wewnętrzne.

Od ciała jako maszyny do ciała jako modlitwy

Tekst Aleksander Woźny

Poprzedni artykuł w „Medium” zakończyłem zapowiedzią dalszego ciągu rozważań o przezwyciężaniu kartezjańskiego dziedzictwa, które doprowadziło ostatecznie do całkowitego oddzielenia umysłu od ciała. Ojciec nowożytnej filozofii w szczególny sposób upodobał sobie niemal codzienne wizyty w sklepach rzeźniczych. Towarzyszyła im fascynacja zwierzęcym mięsem, poddawanym „obróbce” ćwiartowania i oddzielanym od kości. W konsekwencji zapoczątkowanego przez Kartezjusza traktowania ciała jako maszyny nauka i edukacja medyczna, poczynając od XVIII wieku, coraz mocniej zaczyna skupiać się już nie na symptomach choroby, ale na sekcjach pacjentów i na preparowaniu ich ciał. Dochodzi do sytuacji, którą filozofowie określają mianem „epistemologicznego prymatu martwego ciała”. W praktyce klinicznej objawia się to całkowitym niemal zanegowaniem subiektywnego doświadczenia pacjenta. Następuje coraz bardziej bezwzględny podział między rozumem i uczuciem, rozwagą i wrażliwością, tym , co zewnętrzne i wewnętrzne.

Przed ponad 100 laty, w 1910 roku, pojawia się w Stanach Zjednoczonych przełomowy, w historii dominacji biomedycyny, raport Abrahama Flexnera. Do dziś jest on uznawany za punkt zwrotny w historii szkolnictwa medycznego i wciąż wyznacza niemal na całym świecie standardy egzaminów wstępnych na uczelnie medyczne. Akceptowaną powszechnie podstawą przyjęć na medycynę jest, jak wiadomo, wiedza z biologii, chemii i fizyki. I zgodnie z sędziwym raportem uważa się, że każde odstępstwo od tej zasady dokonuje się kosztem szkolenia medycznego. To dość powszechne stanowisko, także i w Polsce, pomimo że coraz częściej podnosi się, właśnie w Stanach Zjednoczonych, argument, że słabym punktem modelu Flexnera są nie tyle ujmowane jako obligatoryjne dziedziny wiedzy, ile raczej te, które się w nim pomija. W szczególności nauki o kulturze czy literaturoznawstwo i, co trzeba koniecznie dodać, pojęcia tak nieokreślone i labilne jak empatia, którą wielu reprezentantów medycyny narracyjnej uznaje za jeden z najważniejszych wyznaczników tej subdyscypliny.

Równolegle do postępującej depersonalizacji medycyny, od początków XX stulecia pojawiają się apele, przypominające społeczności medyków o humanistycznym jej powołaniu. Raport Flexnera ostrej krytyce poddaje w 1926 roku Francis Peabody, który w słynnym wystąpieniu, adresowanym do studentów nie mniej słynnej Harvard Medical School mówił: „Choroba u człowieka nigdy nie jest dokładnie taka sama jak choroba u zwierzęcia, na którym przeprowadza się eksperymenty: w przypadku człowieka bowiem choroba zarazem kształtuje i jest kształtowana przez tak zwane życie emocjonalne”.

W podobnym duchu wypowie się w 1982 r., na łamach „The New England Journal of Medicine” Eric Cassel, odnosząc się do uprzedmiotowienia pacjentów i tendencji powszechnie panującej w medycynie: „dopóki akceptowana jest dychotomia umysłu i ciała, cierpienie jest albo subiektywne, a więc nie jest prawdziwie <<rzeczywiste>> […] albo utożsamiane wyłącznie z bólem cielesnym. Takie utożsamianie jest nie tylko mylące i zniekształcające, gdyż depersonalizuje chorego człowieka, lecz również samo w sobie stanowi źródło cierpienia. Niemożliwe jest leczenie choroby jako czegoś, co przytrafia się jedynie ciału, bez jedoczesnego ryzyka skrzywdzenia osoby”.

Przed ponad 100 laty, w 1910 roku, pojawia się w Stanach Zjednoczonych przełomowy, w historii dominacji biomedycyny, raport Abrahama Flexnera. Do dziś jest on uznawany za punkt zwrotny w historii szkolnictwa medycznego i wciąż wyznacza niemal na całym świecie standardy egzaminów wstępnych na uczelnie medyczne. Akceptowaną powszechnie podstawą przyjęć na medycynę jest, jak wiadomo, wiedza z biologii, chemii i fizyki. I zgodnie z sędziwym raportem uważa się, że każde odstępstwo od tej zasady dokonuje się kosztem szkolenia medycznego. To dość powszechne stanowisko, także i w Polsce (…).

W podobnym duchu wypowie się w 1982 r., na łamach „The New England Journal of Medicine” Eric Cassel, odnosząc się do uprzedmiotowienia pacjentów i tendencji powszechnie panującej w medycynie: „dopóki akceptowana jest dychotomia umysłu i ciała, cierpienie jest albo subiektywne, a więc nie jest prawdziwie <<rzeczywiste>> […] albo utożsamiane wyłącznie z bólem cielesnym. Takie utożsamianie jest nie tylko mylące i zniekształcające, gdyż depersonalizuje chorego człowieka, lecz również samo w sobie stanowi źródło cierpienia. Niemożliwe jest leczenie choroby jako czegoś, co przytrafia się jedynie ciału, bez jedoczesnego ryzyka skrzywdzenia osoby”.

Jednak pomimo coraz bardziej krytycznego podejścia do biomedycznego modelu edukacji na studiach medycznych wciąż niepodzielnie panuje paradygmat ciała jako maszyny. Ujawnia się on z niezwykłą wyrazistością zwłaszcza podczas zajęć prosektoryjnych. Tworzony tam klimat służyć ma redukowaniu ludzkich zwłok do wymiaru mniej ludzkiego, a czasem nawet nieludzkiego. Opisywane przez Petera Fimelsteina zachowania studentów mają w sposób „profesjonalny” studzić, tłamsić i maskować emocje. Używane powszechnie określania typu „rąbanie” czy „żyłowanie”, podobnie jak swoisty czarny humor, demonstrowany ostentacyjne podczas tego typy zajęć, utwierdzić mają przełożonych, że studenci potrafią traktować ciało jako bezosobowy materiał, a samo odczłowieczanie traktowane jest przez wszystkich jako korzystny odruch.

Pozbawienie zwłok ludzkiego ich wymiaru ma być standardowym doświadczeniem nabywanym już od pierwszego roku studiów w prosektorium anatomicznym. Oto jak pierwszy dzień swoich zajęć prosektoryjnych opisuje Christine Montross: „Jej ręce, stopy i głowa owinięte są prześwitującym materiałem, przypominającym muślin i zawiniętym w ciasno zawiązane plastikowe worki. To wymyślne opakowanie, jak wyjaśnia instruktor, ma zapobiec wysychaniu tkanek w tych częściach ciała do momentu, aż zaczniemy je badać. Dodaje, że ich zasłonięcie pomaga również zdepersonalizować ciało. Ręce, stopy i głowa są częściami ciała, w których utrwalona jest osobowość. Najszybciej mogą przywołać cudze życie”. Ale człowieczeństwo, jak zauważa Montross, odwołując się do swoich przeżyć ze studiów, może się wyłonić zupełnie nieoczekiwanie, choćby pod postacią lakieru do paznokci. Może być i tak, że anonimowe i budzące lęk, a także niechęć ciało donatora upomni się o swoją godność w czasie „wyrąbywania” płuc. Tego rodzaju doświadczenie opisuje Joey Lew, studentka pierwszego roku medcyny University of California San Francisco, która za swoj wiersz „On an organ donation run” otrzymała w 2020 roku pierwsze miejsce w międzynarodowym Konkursie Poezji im. Williama Carlosa Williamsa.

To utwór o zaszywaniu ciała zmarłej kobiety po dokonanej donacji płuc. Opisując wykonywane czynności, autorka wiersza nie używa fachowego języka medycyny, jej język jest prosty, chwilami nieporadny, bo jak zaznacza „nigdy nie pisałam z roztrzęsionych wnętrzności”. To jej podwójny debiut: i poetycki, i chirurgiczny. Swoje zadanie stara się wykonać jak najbardziej starannie, chce bowiem zadośćuczynić prośbom rodziny, która modli się na zewnątrz o dusze swojej krewnej. Dla rodziny ważna jest, jak się okazuje, nie tylko dusza bliskiej osoby, ale także jej ciało. Dlatego poproszono Joey, aby zaszywając ciało donatorki, „robiła to ładnie”. Studentka robi wszystko, aby jak najlepiej sprostać temu wyzwaniu. Nie ma jednak wprawy, popełnia wiele błędów, ściegi wychodzą nierówno. I nagle uświadamia sobie, że babcia nie nauczyła jej robótek. To wspomnienie, osoby tak jej niegdyś bliskiej, zmienia relację wobec zaszywanego ciała. Staje się ono bliższe. Wykonywane kolejno ściegi w okolicach brzucha i wątroby przywodzą jej na myśl sekrety osoby zmarłej. Uzmysławia sobie, że to właśnie ta pani, „której zabraliśmy płuca”, nauczyła jej nieporadne ręce nowej modlitwy:

„taka mała i utopiona w tkaninie
Pani, której zabraliśmy płuca.
Mam nadzieję, że mi wybaczysz, że
nauczyłaś moje niezdarne ręce
nowej modlitwy”.

Zarówno Joey Lew, jak i wspomniana wcześniej Christine Montross, to studentki pierwszego roku medycyny. Czy udało się im zachować do końca studiów, a może nawet jeszcze dłużej, głęboką troskę o ludzkie ciało, której dały wyraz, dzieląc się swoimi doświadczeniem z pierwszego dnia przeżytego w prosektorium? Zakładam, że tak właśnie było, i że jest tak po dziś dzień. W przekonaniu tym utwierdza mnie poświadczony wieloma publikacjami przewrót, jaki dokonuje się nie tylko na amerykańskich wydziałach medycyny, ale wszędzie tam, gdzie wprowadzana jest do programów studiów medycyna narracyjna. To w dużej mierze za jej sprawą dochodzi do absurdalnych, z punktu widzenia królującej w Polsce niepodzielnie biomedycyny, uroczystych pochówków zwłok, a studenci zdobywając doświadczenie w prosektoriach, piszą listy do rodzin tych, którzy oddali swoje ciała na cele naukowe.

 

Bibliografia:

  1. Craig I., Spencer D., Dualizm jako źródło cierpień: filozofia, literatura i medycyna [w:] R. Charon, S. DasGupta, N. Herman, „Medycyna narracyjna. Teoria i praktyka”, pod red. M. Potońca, H. Syzdka, Kraków 2020, s. 95-122.
  2. Konieczna D., Informowanie społeczeństwa powinnością bibliotekarza i pracownika informacji naukowej: na marginesie poglądów Abrahama Flexnera, Forum Bibliotek Medycznych 2013 z. 6/1 (11).
  3. Lew J., On an organ donation run” https://synapse.ucsf.edu/articles/2020/10/10/organ-donation-run [data pobrania 10.10.2021].

 

Prof. dr hab. Aleksander Woźny

Fot. z archiwum A.W./UWr

Kierownik Zakładu Medioznawstwa, Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, Uniwersytet Wrocławski,
antropolog kultury, literaturoznawca, filozof i medioznawca.
W 2020 roku wydał autorską książkę pt. „Scenariusze kultury
w mediach i w medycynie narracyjnej” (link do bezpłatnego
egzemplarza: http://www.wuwr.com.pl/upfiles/products/
Wozny_Scenariusze_CNS_SxAYL.pdf

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?