Trwająca od dwóch lat pandemia pokazała, jak duże znaczenie w świecie mają nieuzasadnione wierzenia, intuicja, myślenie magiczne, autorytaryzm, dogmatyzm, przesąd i inne nieracjonalne sposoby myślenia. A dzieje się to nawet w Europie, która tak bardzo szanuje spuściznę Oświecenia.
Myśleć racjonalnie, aby żyć lepiej
Tekst Witold Kapuściński
Trwająca od dwóch lat pandemia pokazała, jak duże znaczenie w świecie mają nieuzasadnione wierzenia, intuicja, myślenie magiczne, autorytaryzm, dogmatyzm, przesąd i inne nieracjonalne sposoby myślenia. A dzieje się to nawet w Europie, która tak bardzo szanuje spuściznę Oświecenia.
Pojawienie się nowej, nieznanej choroby zakaźnej zmobilizowało wirusologów, farmaceutów i lekarzy do działań dyktowanych przez naukę, ale społeczeństwa korzystające z wysiłków tych specjalistów zareagowały podobnie, jak to zrobiły dwa wieki wcześniej, gdy rozpoczynały się masowe szczepienia przeciwko ospie. Co prawda nikt już nie straszy nas poszczepiennym spotwornieniem, niemniej jednak pojawiły się nowe mity, teorie spiskowe i przesądy utrudniające zwalczanie zarazy.
Sondaże wykazały, że w Polsce 32% osób nie zamierza się szczepić (dane z sierpnia 2021, wg ARC Rynek). W krajach Europy Zachodniej odsetek ten jest nieco mniejszy – we Francji jest to 16% (dane z lipca 2021 r. wg „Les Echos”).
Przyczyny tej niechęci do szczepień są różne, ale ich wspólną podstawą jest niedobór racjonalnego myślenia.
Niektórzy myślą, że celowe wprowadzanie do organizmu ludzkiego elementów potencjalnie patogennych jest aktem a priori szkodliwym, bo przeciwnym naturze. Osoby religijne często uważają, że szczepienie, które jest bezczelną ingerencją w boskie plany, to niemal świętokradztwo. Myślący magicznie wierzą święcie, że ta cała pandemia jest wynikiem spisku zorganizowanego przez potężne lobby farmaceutyczne współpracujące ze skorumpowanymi lekarzami. Są też i tacy, co po prostu nie wierzą w istnienie drobnoustrojów.
Dużo jest też ludzi, u których szczepienia same w sobie nie wywołują żadnych emocji, a sprzeciw wobec nich traktowany jest jako deklaracja przynależności do grupy znajomych, do jakiejś subkultury lub organizacji.

Fot. Pixabay
Obecna pandemia prawie we wszystkich krajach pogłębiła istniejące nierówności społeczne i ekonomiczne. We Francji ustaliły się one na poziomie krytycznym. Wzrost cen akcji na giełdzie przy wychodzeniu z lockdownów wzbogaciło najbogatszych, a najbiedniejsi w tym czasie boleśnie odczuli podwyżkę cen energii, paliwa i artykułów spożywczych. W powstałym klimacie niezadowolenia i troski o jutro, wprowadzenie dodatkowych utrudnień w życiu codziennym w postaci przepustki szczepieniowej (pass vaccinal) spowodowało obudzenie uśpionego ruchu „Żółtych Kamizelek”, którego uczestnicy (robotnicy i niższa warstwa klasy średniej) obecnie nazwali się „Obrońcami Wolności”. Odnotowano liczne ich manifestacje w całym kraju. Posłowie, którzy głosowali za wprowadzeniem przepustki sanitarnej, stali się obiektami agresji słownych i fizycznych. Niektórym podpalono domy i zniszczono samochody. W mediach społecznościowych pojawiły się pod ich adresem teksty nasycone niewybrednymi obelgami i poważnymi śmiertelnymi groźbami. Protestujący pod hasłem wolności na ogół rozumieją taką wolność, jaką daje godziwy zarobek, ale niektórzy z nich, nie przejmując się zbytnio logiką, do tak pojmowanej wolności dodają zniesienie wszelkich utrudniających życie codzienne zarządzeń sanitarnych związanych z pandemią.
W rezultacie władze nie mogą swobodnie stosować zaleceń naukowców i lekarzy, bo każde działanie przeciwepidemiczne negocjowane musi być z tymi, którzy szczepień się boją bardziej niż zarazy.
Irracjonalizm może paradoksalnie zagnieździć się w umysłach nawet zadeklarowanych orędowników nauki. W grudniu jego ofiarami padli w wieku lat 72 dwaj bracia-bliźniacy, znani telewizyjni popularyzatorzy fizyki i astronomii, Igor i Griszka Bogdanoff. Postanowili, że nie poddadzą się szczepieniom. Wiedli przykładnie zdrowy tryb życia wierząc, że chroni ich to przed koronawirusem. Niestety, musieliśmy pożegnać się z nimi już w miesiąc po tym, jak się zarazili.
Od epoki Oświecenia w sferze myślenia irracjonalnego niewiele się zmieniło. Nadal wiele, skądinąd rozsądnych i szanowanych osób, poważnie wyraża dziwne przekonania. Można się dowiedzieć od nich, że koronawirus i pandemia nie istnieją, szczepionki są niebezpieczne, lekarze głoszą głupoty, teoria Darwina to herezja, a człowiek nie chodził po księżycu i nie rozbił atomu.
W tym samym czasie sukcesy tych, co z rozumu w pełni korzystali, przerosły nieraz najśmielsze oczekiwania. Dzięki nauce człowiek żyje dzisiaj dwa razy dłużej niż w XVIII wieku, chodzi po księżycu, ogląda początek wszechświata, pokonuje większość chorób zakaźnych, wykrywa i usuwa zmutowane geny, przeszczepia serce, w kieszeni nosi całą wiedzę i kulturę świata i robić może wiele innych rzeczy, o których rodzicom naszym nawet się nie śniło. Te osiągnięcia rozumu jednak nie wszystkich zdołały zachęcić do korzystania z tego wspaniałego narzędzia przy ocenie rzeczywistości, podejmowaniu decyzji i planowaniu działań.
Przekonywanie antyszczepionkowców z reguły nie przynosi efektu, bo racjonalność i logika nie są dla nich najważniejszą zaletą argumentacji. W rezultacie pandemia przedłuża się, a śmiertelne żniwo staje się normą. Minęły już dwa lata pandemii i jej końca nie widać, mimo optymistycznych przepowiedni, którymi w wielu krajach usiłuje się uspokoić obywateli. A tymczasem wyrastają przed nami, jak grzyby po deszczu, nowe globalne zagrożenia jakimi są: katastrofa klimatyczna, katastrofa ekologiczna, zniewolenie człowieka przez sztuczną inteligencję w połączeniu z inżynierią genetyczną, apokalipsa kwantowa, nie zapominając o stale obecnej wizji zagłady atomowej. Luki w działaniach racjonalnych, jeśli nic się nie zmieni, będą coraz boleśniej odczuwalne, choć niektórzy uważają, że nie powinniśmy się tym przejmować, bo te kłopoty spadną nie na nas, ale na pokolenie, które nas zastąpi.
Z pomocą (jak nie nam, to naszym dzieciom) powinna przyjść edukacja, która może uczniom dostarczać narzędzia potrzebne do sprawnego posługiwania się rozumem, wpajając przy tym odruchy weryfikowania faktów i logicznej argumentacji, uodporniając w ten sposób umysły przeciw teoriom spiskowym, innym formom demagogii i zbyt łatwemu uogólnianiu. Chodzi o to, aby umożliwić młodzieży samodzielne zgłębianie problemów świata współczesnego i rozbudzić chęć uczestniczenia w jego ulepszaniu. Uprzywilejowanymi przedmiotami nauczania powinny stać się m.in.: posługiwanie się rachunkiem prawdopodobieństwa, selekcja informacji medialnych, myślenie krytyczne, logika, elementy psychologii ze szczególnym uwzględnieniem błędów poznawczych. Psycholodzy, socjolodzy pedagodzy powinni taki programem nauczania szkolnego ułożyć, abyśmy mogli z większym optymizmem wkraczać w trzecie tysiąclecie.