Lekarze w ogniu krytyki – czyli gdzie kończy się dozwolona krytyka, a zaczyna hejt, i jak z tym walczyć?
Skoro mamy wolność słowa, to w czym problem?
Ludzie zawsze komentowali praktycznie wszystko i wszystkich – sąsiadów, celebrytów, osoby im znane oraz nieznane (ten fakt absolutnie w niczym nie przeszkadzał). I to z pewnością się nie zmieniło. Ciężko jednoznacznie przesądzić, czy obecnie zjawisko to przybrało na sile, czy też stało się po prostu bardziej widoczne ze względu na wszechobecny internet. Niewątpliwie dzięki internetowi każda opinia – prawdziwa czy nie, pozytywna czy krzywdząca (lub nawet rujnująca życie prywatne bądź zawodowe), dociera z prędkością światła do nieograniczonej liczby osób, krążąc w sieci.
Opinie, często bardzo krytyczne lub nieprawdziwe, w coraz większym stopniu dotykają lekarzy. Sprzyja temu niewątpliwie obecność medyków w internecie, w tym w szczególności obecność na różnych portalach branżowych, na których pacjenci mają możliwość umawiania wizyt i zamieszczania swoich opinii, w porównywarkach lekarzy różnych specjalności itd. Pacjenci są dziś również zdecydowanie bardziej świadomi swoich praw. To przekłada się zaś na coraz większe oczekiwania, a w konsekwencji na coraz głośniej i odważniej wygłaszane publicznie opinie o samych lekarzach oraz ich pracy. Proces ten dotyczy w równym stopniu szpitali publicznych, jak i prywatnych placówek medycznych, czy też centrów medycznych świadczących usługi z zakresu medycyny estetycznej. Wydaje się, że tę odwagę w zamieszczaniu bezrefleksyjnych opinii wzmaga poczucie anonimowości oraz brak wiedzy o konsekwencjach takich działań. Na gruncie prawa nie różnicuje się działań podejmowanych w cyberświecie i w świecie realnym. Niejednokrotnie te pierwsze są o wiele bardziej dotkliwe. A to za sprawą krzywdzących opinii czy fałszywych oskarżeń i pomówień pojawiających się w sieci, które potrafią mocno nadszarpnąć, a nawet zniszczyć reputację najlepszego specjalisty.
Czy pacjentowi wolno zatem opublikować (powiedzieć) wszystko, co uważa za stosowne, i czy fakt, że dzieje się to w cyberświecie, zwalnia go z odpowiedzialności za takie działania? Gdzie są granice tych krytycznych wypowiedzi, bo przecież jakieś być muszą? W jaki sposób lekarz może walczyć o swoje dobre imię?
Dozwolona krytyka czy już hejt?
„Mam prawo do własnego zdania i opinii, więc ją wyrażam” – takie przekonanie stoi najczęściej za wpisami pacjentów w internecie. Istotnie, wolność słowa (zwana również wolnością wypowiedzi) gwarantowana jest przez Konstytucję RP. Zgodnie z treścią art. 54 ust. 1 Konstytucji, każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Wypowiedzią zaś jest wyrażenie swoich poglądów i przekonań w każdej możliwej formie, a zatem nie tylko w formie werbalnej, ale również w inny sposób. Wypowiedź może mieć charakter artystyczny (np. dzieło plastyczne, muzyczne, audiowizualne), naukowy (np. monografia naukowa), czy handlowy (np. reklama, informacja handlowa). Wypowiedź może stwierdzać określone fakty, jak również zawierać ich oceny. Art. 54 Konstytucji odnosi się również do wypowiedzi zamieszczanych w internecie, w tym także na portalach społecznościowych1 . Musimy jednak pamiętać, że wolność wypowiedzi nie ma charakteru absolutnego i podlega pewnym ograniczeniom (vide art. 31 ust. 3 Konstytucji).
W orzecznictwie dopuszcza się różnicowanie intensywności ochrony tej wolności w zależności od rodzaju i formy wypowiedzi. I tak np. osoby publiczne w większym stopniu niż osoby prywatne muszą się liczyć z uzasadnionym zainteresowaniem opinii publicznej informacjami dotyczącymi ich życia prywatnego, stąd pozyskiwanie tych informacji przez prasę i ich rozpowszechnianie w większym stopniu jest dozwolone. W przypadku lekarzy nie mówimy o osobach publicznych, ale zawód lekarza jest zawodem zaufania publicznego. Z samego faktu takiego zaszeregowania, lekarz będzie zawsze wystawiony na większą krytykę i z tym musi się liczyć. Istotne znaczenie dla ustalenia granic wolności wypowiedzi ma również rozróżnienie wypowiedzi ocennych (sądów wartościujących) oraz wypowiedzi informacyjnych (wypowiedzi o faktach). Te pierwsze, w przeciwieństwie do drugich, nie mogą być weryfikowane w kategoriach prawdy i fałszu, a co za tym idzie, nie można wymagać wykazania ich prawdziwości przez osobę korzystającą z wolności wypowiedzi w tym zakresie.2
Co to oznacza w praktyce? W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że z jednej strony mamy wolność wypowiedzi, z drugiej zaś prawo każdego z nas (tut. lekarza) do ochrony jego dóbr osobistych (tj. dobrego imienia, czci, nazwiska, wizerunku itd.). A zatem można powiedzieć, że dokąd pacjent nie narusza dóbr osobistych lekarza, dotąd może korzystać z wolności wypowiedzi. Brzmi dość logicznie? Owszem. Problem pojawia się jak zwykle w praktyce, bowiem w każdym jednym przypadku wpis podlega indywidualnej ocenie pod kątem tego, czy w tych konkretnych okolicznościach autor wpisu dopuścił się naruszenia dóbr osobistych lekarza czy też nie.
Dla przykładu, pacjentka zamierza wystąpić z pozwem o odszkodowanie z uwagi na błąd w sztuce przeciwko lekarzowi. Zgłosiła się do tego lekarza z wnioskiem o natychmiastowe wydanie kompletnej dokumentacji medycznej dotyczącej jej leczenia. Lekarz odmówił wydania dokumentacji medycznej w tym dniu twierdząc, że dokumentację przygotuje i oczywiście wyda, ale w ciągu dwóch dni roboczych. Pacjentka, nie czekając długo, umieściła wpis na jednym z portali, gdzie wskazała, że lekarz zachował się nieetycznie, naruszył jej prawa pacjenta, bo odmówił wydania dokumentacji medycznej. Czy taki wpis przekracza granice dozwolonej krytyki? W ocenie autora, tak. Opis zdarzenia podany przez pacjentkę nie pokrywał się z rzeczywistością. Jednocześnie, postawiony lekarzowi zarzut mógł obiektywnie naruszyć jego dobre imię. Zarzut bowiem dotyczył etyki zawodowej, która w przypadku lekarza ma kluczowe znaczenie. Inaczej przedstawiałaby się sytuacja, gdyby lekarz faktycznie odmówił wydania dokumentacji, twierdząc np. że nie ma takiego obowiązku.
Jaka jest zatem różnica między krytyką a hejtem? Gdzie kończy się dozwolona krytyka, a zaczyna hejt? Zgodnie z definicją słownika języka polskiego PWN hejtem jest: „Obraźliwy lub agresywny komentarz zamieszczony w internecie”. Zgodnie zaś ze stanowiskiem wyrażonym już kiedyś przez Sąd Najwyższy: „Krytyka jest działaniem społecznie pożytecznym i pożądanym, jeżeli podjęta została w interesie społecznym, jeżeli jej celem nie jest dokuczenie innej osobie, oraz jeżeli ma cechy rzetelności i rzeczowości”. Jeśli zatem pacjent przedstawia zarzuty czy informacje fałszywe (tut. mówimy o wypowiedzi odnoszącej się do faktów, na które powołuje się pacjent) lub też wypowiedzi te mają charakter zniesławiający, pomawiający lekarza (np. zarzuca się lekarzowi kompromitujące zachowanie, które nigdy nie miało miejsca), uznać należałoby tę opinię za nierzetelną i bezprawną. Pomiędzy dopuszczalną krytyką a hejtem granica jest bardzo cienka. Można w uproszczeniu stwierdzić, że tam, gdzie kończy się dopuszczalna krytyka, zaczyna się hejt. Każdorazowo konieczna jest zatem indywidualna ocena i analiza sytuacji. Nie ma tutaj niestety złotego środka i jednego uniwersalnego szablonu.
Opinie zamieszczane są przez pacjentów praktycznie wszędzie: na portalach branżowych czy na portalach społecznościowych (np. Facebook). Bardzo często zdarzają się ze strony pacjentów zarzuty (publiczne wpisy) dot. braku kompetencji lub wprost zarzuty popełnienia przez lekarza błędu w sztuce. Co zresztą staje się obecnie nagminne wśród osób korzystających z zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Oczywiście nie jest tak, że każda negatywna opinia stanowi hejt, jest nieuzasadniona, bezprawna, nie obrazuje prawdziwych zdarzeń. Dlatego właśnie tak ważne jest oddzielenie tych wszystkich opinii mieszczących się w granicach dozwolonej krytyki od tych, które zdecydowanie je przekraczają i w konsekwencji naruszają dobra osobiste lekarza.
Wśród krytycznych opinii zamieszczanych w sieci przez pacjentów niejednokrotnie pojawiają się publikacje typu: „Lekarz jest chciwym człowiekiem, a na pewno nie jest lekarzem z powołania”, „Zabieg został źle wykonany”, „Lekarz nie potrafił wykonać poprawnie zabiegu, nie słuchał i nie był zainteresowany pacjentem, nie ma pojęcia, czym jest etyka lekarska”, „Chciwość i pazerność tego lekarza przekracza wszelkie granice, przestrzegam przed nim”, „Pan dr X jest arogancki, nie potrafi rozmawiać z rodzicami. Nie wiem, czy jest dobrym specjalistą, nie szanuje dzieci (na wizytę spóźnił się ponad 1,5 godz.) i nie ma do nich odpowiedniego podejścia” i wiele innych.
Jak wybrać i wskazać zatem te, które mieszczą się jeszcze w granicach dopuszczalnej krytyki, a które już nie? Może okazać się także, że to, co w przypadku jednej grupy zawodowej nie ma większego znaczenia, w przypadku innej będzie kluczowe. Dla przykładu weźmy chociażby zarzucony lekarzowi publicznie brak etyki zawodowej. Dla lekarza etyka zawodowa jest jedną z podstaw wykonywania tego zawodu. Nieetyczne zachowanie medyka może zaś stanowić podstawę jego odpowiedzialności zawodowej. W ocenie autora poczynienie zatem takiego zarzutu wobec lekarza można uznać za zniesławiające. Przy czym taki sam zarzut poczyniony przykładowo wobec hydraulika może być już oceniony zupełnie inaczej. Czy z kolei ostatnia opinia o spóźnionym lekarzu narusza jego dobra osobiste? Wydaje się, że nie. Ma ona charakter ocenny, jednocześnie odnosi się do konkretnego zdarzenia. Czy można jej przypisać charakter obiektywnie obraźliwy? W ocenie autora nie, choć oczywiście w odczuciu subiektywnym adresata tej opinii może się ona wydawać krzywdząca.
Krytyczne opinie wobec lekarzy mogą być bardzo różne, a ocena ich treści z punktu widzenia ewentualnego naruszenia dóbr osobistych nie zawsze jest jednoznaczna. Dlatego też tak ważna jest zawsze indywidualna ocena każdego takiego zdarzenia. Wyobraźmy sobie sytuację, że lekarz odmówił pacjentowi przepisania określonego leku, którego pacjent zażądał od medyka podczas konsultacji (np. antybiotyk czy lek psychotropowy). Lekarz po zbadaniu pacjenta odmówił wypisania recepty, bo nie widział wskazań medycznych dla takiego leczenia, co następnie pacjentowi wyjaśnił. Krótko po wizycie pacjent umieścił opinię na jednym z portali internetowych. Napisał, że przestrzega przed tym lekarzem, bo ten zachowuje się nieetycznie, nie potrafi leczyć i odmówił pacjentowi pomocy. Co więcej, pacjent zasugerował, że gdyby wręczył lekarzowi określoną gratyfikację, ten zupełnie inaczej by go potraktował. Czy powyższa wypowiedź przekracza granice dozwolonej krytyki? W ocenie autora zdecydowanie tak. Zupełnie inaczej przedstawiałaby się ta sytuacja, gdyby którekolwiek z opisanych przez pacjenta zdarzeń faktycznie miało miejsce. Przykładowo, gdyby lekarz istotnie zasugerował, że za wynagrodzeniem może przepisać żądany przez pacjenta lek, pomimo braku wskazań medycznych. Warto pamiętać, że w ramach jednej wypowiedzi niejednokrotnie mieścić się może kilka zarzutów, które rozpatrywać należy osobno. W efekcie czego niektóre mogą mieścić się w granicach dozwolonej krytyki, a inne już nie.
Sytuacja lekarza, który doświadcza hejtu, jest o tyle trudna, że w przeciwieństwie do przedstawicieli większości innych grup zawodowych, często nie może w pełni odnieść się merytorycznie na forum do podniesionych zarzutów niezadowolonego pacjenta (znając tożsamość autora opinii). Powyższe wynika z obowiązku zachowania przez lekarza tajemnicy lekarskiej. Dlatego też bardzo często obraźliwe wpisy pacjentów pozostają bez merytorycznej odpowiedzi na forum. Nie dlatego, że lekarz nie potrafi się bronić, czy też nie ma nic do powiedzenia na ten temat, ale właśnie dlatego, że naraziłby się na naruszenie tajemnicy lekarskiej. W takim przypadku najczęściej kończy się to odpowiedzią lekarza na piśmie skierowaną bezpośrednio do pacjenta, w której zawarte jest m.in. wezwanie do zaniechania naruszeń. Z tym, że tego pisma, które może w całości zdyskredytować opinię autora, już internet nie zobaczy.
Co zaś, jeśli wpisy dokonywane są anonimowo? Czy w ogóle istnieje możliwość zidentyfikowania autora takiego wpisu? Jakie działania podjąć, żeby bronić się przed komentarzami, które przekraczają granice dopuszczalnej krytyki?
ŚRODKI OCHRONY,
CZYLI JAK BRONIĆ SIĘ PRZED HEJTEM
Dlaczego należy walczyć z hejtem?
Czy lekarz może bronić się skutecznie przed hejtem? Oczywiście, że tak, i nawet powinien. Zaryzykuję twierdzenie, że jeśli lekarze nie zaczną tego robić, tzn. jeśli nie zaczną stawiać pacjentom granic, problem takich wpisów będzie narastał. Nie można zabronić pacjentom wyrażenia swojego zdania, a opinie na temat danego lekarza prędzej czy później znajdą się w internecie. Możemy jednak konsekwentnie walczyć z wpisami naruszającymi dobra osobiste lekarzy i spowodować tym, że ludzie umieszczający takie wpisy zaczną myśleć i zastanawiać się, zanim sformułują i zamieszczą opinię o określonej treści.
Faktem jest, że wielu lekarzy odpuszcza sobie walkę, bo uważa ją za długotrwałą i nader czasochłonną. Istotnie, w przypadku praktyk hejterskich działania musi podjąć sam lekarz, do czego najczęściej potrzebna jest mu profesjonalna pomoc prawna. Mając jednak na uwadze rosnącą skalę tego zjawiska, warto jest podjąć działania, skorzystać z dostępnych instrumentów prawnych i zawalczyć o ochronę swoich praw. Jeśli we właściwym momencie podjęte zostaną zdecydowane kroki, jest szansa, że doprowadzi to do ograniczenia tego zjawiska.
Od czego zacząć?
Aby podjąć jakiekolwiek kroki, konieczne jest ustalenie tożsamości autora opinii. W niektórych przypadkach pacjenci nawet się nie kryją ze swoją tożsamością i w takiej sytuacji działania wobec tej konkretnej osoby można podjąć od razu. W przypadku, gdy mamy do czynienia z autorem, który nie ujawnia swoich danych, czy też w żaden inny sposób z treści wpisu lekarz nie jest w stanie wywnioskować, którego z jego pacjentów to dotyczy, konieczne może okazać się skorzystanie z pomocy organów ścigania (policja, prokuratura). W internecie nie jest się anonimowym. Istnieje możliwość ustalenia adresu IP autora komentarza. Jeśli opinia pojawiła się na konkretnym portalu internetowym, można również wystąpić bezpośrednio z zapytaniem do administratora tej strony. W przypadku niektórych portali prawo do zamieszczania komentarzy i opinii daje się użytkownikom po ich uprzednim zweryfikowaniu (zarejestrowaniu). Ustalenie tożsamości autora opinii jest kluczowe dla skorzystania z przysługujących nam środków prawnych bezpośrednio wobec autora tego komentarza, niezależnie od rodzaju postępowania (karne lub cywilne). Do złożenia bowiem pozwu czy skierowania prywatnego aktu oskarżenia niezbędne jest określenie pozwanego (odpowiednio oskarżonego). I to właśnie zidentyfikowanie sprawcy może okazać się najtrudniejsze i najbardziej czasochłonne. Co istotne, administrator portalu internetowego może również ponosić odpowiedzialność za komentarze internautów. I tak, zgodnie z tezą jednego z wyroków: „Odpowiedzialność podmiotu świadczącego hosting jest możliwa w dwóch przypadkach, a mianowicie: gdy posiada on wiedzę o bezprawnym charakterze udostępnionych za jego pośrednictwem danych, a także wtedy, gdy mimo otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze udostępnionych danych, nie uniemożliwił on dostępu do tych danych” i dalej: „W przypadku naruszenia dóbr osobistych wypowiedziami anonimowych internautów zamieszczonych na portalach internetowych, odpowiedzialność administratora należy rozpatrywać na gruncie przepisu art. 24 § 1 k.c. w powiązaniu z przepisem art. 14 ust. 1 ustawy z 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną – a zatem mówimy o odpowiedzialności na gruncie prawa cywilnego (Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 11 czerwca 2019 r., sygn. akt V ACa 475/18, Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 30 września 2016 r. I CSK 598/15).
Kolejnym istotnym elementem jest zebranie materiału dowodowego. Bardzo często zdarza się, że wpisy czy nawet całe konta znikają – są po prostu usuwane. Dlatego tak ważne jest zabezpieczenie dowodów w taki sposób, by możliwe było ich wykorzystanie w sprawie i wykazanie, że to konkretne zdarzenie faktycznie miało miejsce. Przy czym nie chodzi tutaj o zwykłe „przeklejenie” treści takiego komentarza. Taka forma w żadnym wypadku nie jest wystarczająca. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest wykonywanie zdjęć czy tzw. printscreenów. Dzięki temu znamy treść i miejsce publikacji, autora, a niejednokrotnie także dokładny czas zamieszczenia określonego komentarza.
Znane są mi przypadki, w których sprawę wpisów udało się rozstrzygnąć jeszcze na etapie przedsądowym, na skutek przedsądowego wezwania do zaniechania naruszeń, gdzie pacjent wycofał się ze swoich twierdzeń i zamieścił przeprosiny. Póki co są to jednak sytuacje bardzo rzadkie. Dlatego też w większości przypadków (przynajmniej obecnie) należy liczyć się z koniecznością uzyskania rozstrzygnięcia wydanego na drodze sądowej.
Odpowiedzialność cywilna czy karna?
I tutaj lekarz ma dwie możliwości – proces cywilny lub karny. Dlaczego wybór określonej drogi ma znaczenie? Nie każde bowiem naruszenie dóbr osobistych na gruncie kodeksu cywilnego może być zakwalifikowane jako pomówienie czy zniesławienie. Każde jednak pomówienie lub zniesławienie będzie stanowiło naruszenie dóbr osobistych w rozumieniu kodeksu cywilnego. Wszystko zależy od okoliczności sprawy. Dlatego też musimy rozważyć, czy kwestionowana przez lekarza opinia odnosi się (w uproszczeniu) do faktów, czy ma wyłącznie charakter ocenny. Czy możemy w danym przypadku uznać opinię za zniesławiającą lub znieważającą, czy też nie? Jeśli jesteśmy w sytuacji, gdy to my możemy wybrać jedną z tych procedur, warto zadać sobie jeszcze pytanie: jaki efekt chcemy osiągnąć w wyniku takiego postępowania?
Przekroczenia granic dozwolonej krytyki jako naruszenie dóbr osobistych na gruncie prawa cywilnego
Ochrony swoich dóbr osobistych lekarz może dochodzić po pierwsze w procesie cywilnym. Zgodnie z treścią art. 26 § 1 kc ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia można także żądać, żeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności żeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie można również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny. Ponadto, jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia (art. 26 § 2 kc). W przypadku procesu cywilnego pierwsze dwie przesłanki musi udowodnić powód dochodzący ochrony (tut. lekarz). Pozwany (autor opinii) może się bronić, wykazując, że nie działał bezprawnie. Takie rozłożenie ciężaru jest korzystne dla powoda, gdyż na pozwanym (autorze opinii) spoczywać będzie ciężar udowodnienia, że naruszenie nie było bezprawne. Powód zaś musi wykazać, że doszło do zagrożenia lub naruszenia istniejącego dobra osobistego. Przykładowo, gdyby pacjent zarzucił lekarzowi błąd w sztuce, a lekarz zdecydował się na obronę swoich praw w procesie cywilnym, to autor opinii dla wykazania, że jego działanie nie było bezprawne, musiałby wykazać, że lekarz faktycznie ten błąd popełnił.
Dla oceny, czy określona wypowiedź narusza dobro osobiste, decydujące znaczenie ma obiektywny miernik w postaci opinii przeciętnej, rozsądnie i uczciwie myślącej osoby, a stosując ten miernik sąd nie bada rzeczywistej reakcji społecznej, lecz ocenia, czy wypowiedź mogła stać się podstawą negatywnych ocen i odczuć u przeciętnego, rozsądnie postępującego człowieka (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 15 maja 2019 r.,
sygn. II CSK 158/18).
Przekroczenie granic dopuszczalnej krytyki jako przestępstwo
W procesie karnym, w przypadku opinii, która przekracza granice dopuszczalnej krytyki, możemy mieć do czynienia z zachowaniem wyczerpującym znamiona czynu zabronionego z art. 212 kk – tj. przestępstwo zniesławienia, lub z art. 216 kk – tj. przestępstwa zniewagi.
Zniesławienie to czyn, który polega na pomawianiu innej osoby, grupy osób, instytucji, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej niemającej osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Jeżeli sprawca dopuszcza się tego czynu za pomocą środków masowego komunikowania (za co z pewnością uznać należy internet), to czyn ten podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku (art. 212 par. 1 i 2 kk). Nie ma tu znaczenia, czy wypowiedziane słowa rzeczywiście wpłynęły na spadek zaufania do firmy lub kogoś poniżyły. Istotne jest, aby były one obiektywnie obraźliwe.
Warto wskazać, że przestępstwa z tego artykułu nie popełnia jednak ten, kto publicznie (np. właśnie przez internet) podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut: dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu. Dla przykładu, odnosząc się do wspomnianego już zarzutu błędu w sztuce (uczynionego publicznie), w takim postępowaniu pokrzywdzony musi wykazać, że doszło do pomówienia, a oskarżony (autor opinii) może twierdzić, że jego zarzuty były prawdziwe. Jednakże w sytuacji zarzutu uczynionego publicznie (jak w tym przypadku), oskarżonemu może nie pomóc nawet to, że zarzut ten okaże się prawdziwy. Ta zgodność z prawdą ma znaczenie tylko, » jeśli zarzut dotyczy postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną (czyli nie w naszym przypadku) albo też wypowiedź ta musi służyć obronie społecznie uzasadnionego interesu. I tutaj istotne znaczenie ma treść, sposób sformułowania opinii, jej wydźwięk i wymowa. Może zaistnieć sytuacja, w której dwie opinie będą zarzucały błąd w sztuce, a sąd tylko w jednym przypadku uzna to za zniesławienie.
Przestępstwo zniewagi (art. 216 kk) to z kolei czyn polegający na znieważaniu innej osoby w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła. Jeśli do znieważenia dochodzi za pomocą środków masowego komunikowania, wówczas osoba taka podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku (art. 216 par. 1 i 2 kk).
Przedmiotem ochrony w przypadku obu ww. przestępstw jest cześć. Potocznie cześć określa się jako szacunek, poważanie, uznanie, ale ma ona też inne znaczenie, równoważne z kultem, uwielbieniem (i w tym drugim sensie zazwyczaj nie jest przedmiotem ochrony prawnokarnej). Występuje dwoistość w rozumieniu określenia „cześć”: w znaczeniu zewnętrznym (przedmiotowym) i wewnętrznym (podmiotowym). Mówiąc o czci zewnętrznej, mamy na myśli wartość, jaką dana osoba posiada w pojęciu innych ludzi (znaczenie społeczne człowieka). Natomiast w przypadku czci wewnętrznej rozumiemy przez nią poczucie godności osobistej danego człowieka (wewnętrzna wartość osoby).
W przypadku zniesławienia przedmiotem ochrony jest cześć zewnętrzna (przedmiotowa), w przypadku zaś znieważenia (art. 216 kk) – cześć wewnętrzna (podmiotowa), czyli godność. Jak zresztą podniósł Sąd Najwyższy w wyroku z 17.03.2015 r., V KK 301/14, LEX nr 1663833: „Przedmiotem ochrony przepisu art. 212 § 1 kk jest cześć i godność osoby pomawianej o postępowanie lub właściwości, które są sprzeczne z prawem, z zasadami etyki, w tym etyki zawodowej, oraz np. o brak kompetencji lub zdolności do wykonywania danego zawodu. Wartość w postaci omówionego przedmiotu ochrony pozostawać oczywiście powinna w równowadze z koniecznością ochrony innych wartości, to jest prawa do swobody wypowiedzi, prawa do krytyki oraz możliwości działania różnych organów, których zadaniem jest między innymi ocena przydatności do wykonywania zawodu w postaci weryfikacji kompetencji i zdolności oraz ocena kwalifikacji etycznych niezbędnych do zajmowania określonych stanowisk, wykonywania różnych zawodów lub prowadzenia określonego rodzaju działalności”3. Gdy mówimy o przestępstwie znieważenia (art. 216 kk), lekarz może korzystać w tym przypadku z takiej ochrony jak funkcjonariusz publiczny.
Z punktu widzenia prawa karnego oceniać możemy tylko te opinie, które odnoszą się w uproszczeniu do faktów, a nie tych, które mają charakter czysto ocenny. Chodzi zatem o opinie, do których możemy zastosować rozróżnienie w kategorii prawda/fałsz. Jeśli zatem kwestionowana przez nas opinia spełnia te wymogi, to w przypadku uznania przez sąd, że doszło do zniesławienia, dodatkową dolegliwością, z jaką musi liczyć się autor takiej opinii, jest możliwość podania wyroku karnego do publicznej wiadomości na wniosek pokrzywdzonego, co stanowi środek karny stosowany przez sąd. W sytuacji, gdy lekarz walczy z hejtem, który raz zamieszczony w internecie już tam zostanie, możliwość podania takiego korzystnego dla lekarza rozstrzygnięcia sądu karnego (wyroku skazującego) może stanowić dodatkowy argument, aby sięgnąć po to właśnie postępowanie. Sankcja taka dla porównania nie została przewidziana w przypadku korzystnego rozstrzygnięcia w procesie cywilnym. Oba przestępstwa (zarówno zniesławienie jak i zniewaga) ścigane są z oskarżenia prywatnego. Oznacza to, że to na pokrzywdzonym, a nie na prokuratorze spoczywa obowiązek sporządzenia prywatnego aktu oskarżenia i popierania go następnie w sądzie.
Dla przykładu, w jednej ze spraw, którą prowadziliśmy, za przestępstwo zniesławienia (tj. przestępstwo art. 212 par. 2 kk), sąd karny uznał czyny polegające na umieszczaniu przez jedną z pacjentek na forach internetowych m.in. następujących wypowiedzi wobec lekarza i placówki, w której pacjentka poddała się zabiegowi: „Zabieg źle wykonany, w pośpiechu jak na taśmie a pacjent pozostawiony sam sobie” „brak etyki lekarskiej i życzliwości wobec pacjenta”, „lekarz jest chciwym człowiekiem”. W okolicznościach tej konkretnej sprawy sąd uznał, że takie wypowiedzi mogły poniżyć jej adresatów w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego dla tego zawodu i rodzaju działalności.
Oczywiście niezależnie od powyżej przedstawionych środków ochrony, można by kwestię hejtu rozważać również w kontekście ochrony danych osobowych i obowiązującego od maja 2018 r. rozporządzenia RODO, czy też z punktu widzenia regulacji przewidzianych w prawie prasowym, które dotyczą publikacji prasowych. Wątki te same z siebie są dość obszerne i złożone w związku z tym w niniejszym artykule zostały pominięte.
A zatem jaka jest konkluzja?
Każda sprawa jest bardzo indywidualna i nie ma tutaj jedynego słusznego rozwiązania czy uniwersalnej wskazówki. Jedno jest pewne, im więcej takich spraw będzie wszczynanych, tym większa szansa na to, że z czasem takich kontrowersyjnych opinii może być mniej, staną się one bardziej merytoryczne, wyważone – będą się zwyczajnie mieściły w granicach dozwolonej krytyki.
Rzeczywistość prawna istotnie nie stwarza nam warunków „idealnych” do obrony swoich praw wobec hejtu. Czy jednak w jakiejkolwiek innej sytuacji można w ogóle mówić o „istnieniu warunków idealnych” w dochodzeniu roszczeń czy obrony swoich praw? Zdecydowanie nie. Tak samo jak w przypadku innych spraw, konieczna jest tutaj duża aktywność i zaangażowanie strony inicjującej postępowanie. Do tego dochodzi jeszcze sposób działania i czas reakcji organów ścigania oraz sądów, na który nie mamy bezpośredniego wpływu.
Patrząc z perspektywy pełnomocnika w takich sprawach, uważam jednak, że nie warto odpuszczać, a przynajmniej należy dobrze wszystko przemyśleć, zanim się zrezygnuje z walki o ochronę swoich praw. Nawet gdyby w niektórych przypadkach sprawa miała okazać czasochłonna, to nieraz chodzi w niej o coś więcej, o przeforsowanie pewnej zasady. Im więcej będzie takich głosów lekarzy, tym większa szansa na zmniejszenie ilości podobnych ataków w przyszłości. Co więcej, może dzięki temu uda się usystematyzować zasady funkcjonowania np. poszczególnych portali. Ustalić i wdrożyć określone standardy, które winny być w tej materii przestrzegane.
Z drugiej strony musimy również pamiętać o tym, że nie każda krytyczna uwaga pod adresem lekarza będzie stanowiła naruszenie dóbr osobistych. Granica między dozwoloną krytyką a hejtem jest jednak bardzo cienka. Dlatego tak ważne jest umiejętne rozróżnienie uzasadnionej krytyki, choćby subiektywnie raniącej, od zachowania obiektywnie naruszającego dobra osobiste.
Dagmara Szyguła-Żuchowska
Radca prawny z Kancelarii Radców Prawnych ZPZ Legal (www.zpzlegal.pl), specjalizuje się m.in. w kompleksowym doradztwie prawnym dla indywidualnych i grupowych praktyk lekarskich oraz podmiotów leczniczych, a także firm rodzinnych oraz doradztwie transakcyjnym dla podmiotów krajowych i zagranicznych. Prelegent wielu konferencji, śniadań biznesowych i szkoleń branżowych dla firm z sektora MSP; członek Rady Dolnośląskiej Izby Gospodarczej oraz Komitetu Firm Rodzinnych przy Krajowej Izbie Gospodarczej.
Przypisy:
- Tuleja Piotr (red.), Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, Komentarz, kom. do art. 54 Konstytucji, LEX.
- jw.
- Mozgawa Marek (red.) Kodeks Karny. Komentarz aktualizowany, kom. do art. 212 kk, nb.2, LEX.