Skrót artykułu Strzałka

„Zaburzenia węchu pojawiają się już w przedklinicznej fazie choroby Alzheimera, wyprzedzając symptomy poznawcze i afektywne o parę lat. Wyniki wielu badań wskazują na nieświadomość zaburzeń węchowych jako czynnik prognostyczny rozwoju zaburzeń poznawczych typowych dla chorób neurozwyrodnieniowych” – mówi dr n. med. Agnieszka Mydlikowska-Śmigórska, autorka pilotażowego programu rehabilitacji neuropsychologicznej „Między synapsami” realizowanego w Ośrodku Badawczo-Naukowo-Dydaktycznym Chorób Otępiennych w Ścinawie. Rozmawia z nią Maciej Sas

 

Na zdjęciu od lewej: Jolanta Chocholak, Irmina Wągrowska-Kaster, dr Agnieszka Mydlikowska-Śmigórska, Sylwia Wolna i Patrycja Pawlaczek

Czy usprawnianie węchu stanie się terapią w chorobach otępiennych?

„Zaburzenia węchu pojawiają się już w przedklinicznej fazie choroby Alzheimera, wyprzedzając symptomy poznawcze i afektywne o parę lat. Wyniki wielu badań wskazują na nieświadomość zaburzeń węchowych jako czynnik prognostyczny rozwoju zaburzeń poznawczych typowych dla chorób neurozwyrodnieniowych” – mówi dr n. med. Agnieszka Mydlikowska-Śmigórska, autorka pilotażowego programu rehabilitacji neuropsychologicznej „Między synapsami” realizowanego w Ośrodku Badawczo-Naukowo-Dydaktycznym Chorób Otępiennych w Ścinawie. Rozmawia z nią Maciej Sas

dr n. med. Agnieszka Mydlikowska-Śmigórska, autorka pilotażowego programu rehabilitacji neuropsychologicznej „Między synapsami” realizowanego w Ośrodku Badawczo-Naukowo-Dydaktycznym Chorób Otępiennych w Ścinawie
Jest pomysłodawcą całego projektu, tj. kanwy, struktury zadań, rodzaju stymulacji, typu bodźców, interwencji terapeutycznych itp. Scenariusze kolejnych zajęć w oparciu o założenia merytoryczne pisze wspólnie z mgr Irminą Wągrowską-Kaster, a pozostałe osoby z zespołu terapeutycznego (Jolanta Chocholak i Sylwia Wolna) oraz rehabilitantki (Monika Augustyn i Patrycja Pawlaczek) realizują te scenariusze. Panie starają się łączyć pracę badawczą z programem rehabilitacyjnym, ale cały czas to są dwa oddzielne projekty.

Maciej Sas: Leku na chorobę Alzheimera ciągle, niestety, nie mamy. Program pani autorstwa realizowany w ośrodku w Ścinawie dotyczy rehabilitacji, czyli polepszenia kontaktu ze światem tych, których ta podstępna choroba dopadła. Nie znając problemu chorób otępiennych, w tym choroby Alzheimera, można by odnieść wrażenie, że to trochę szukanie po omacku…

Agnieszka Mydlikowska-Śmigórska

‒ Mimo wielu modeli teoretycznych nie znamy przyczyn choroby, nie potrafimy określić momentu, w którym się rozpoczyna. Ba, rzadko jesteśmy świadomi, że już się rozpoczęła, bo od momentu pierwszych zmian na poziomie biochemicznym do momentu wystąpienia objawów mija zazwyczaj wiele lat. Jednak problemy, z którymi zmagają się chorzy, są nam znane. Widzimy, co sprawia pacjentom trudność, z czym sobie nie radzą w sytuacjach codziennych. Widzimy, jakie leki (obok tych skierowanych na poprawę pamięci) zażywają. Są to często leki, które mają poprawiać sen, nastrój, krążenie, perystaltykę jelit itp. Część z tych problemów można korygować dietą, trybem życia, terapią. Kiedy rozmawiam ze zdrowymi seniorami, oni chcą podróżować, poznawać świat, smaki, kulturę, cieszyć się życiem. Za kilka lat każdy z nas może stać się człowiekiem z chorobą Alzheimera. Czy wtedy chcemy malować kwiatki, wylepiać je plasteliną? Oczywiście ci, którzy to lubili, będą zadowoleni. A co z pozostałymi – którzy wybierali inne rodzaje aktywności? Mój program jest adresowany głównie do takich osób.

Pilotażowy program rehabilitacji neuropsychologicznej „Między synapsami” ma za zadanie stymulację przy użyciu różnych bodźców: wzrokowych, smakowych, dotykowych, ale przede wszystkim węchowych (co stanowi chyba sedno pani poszukiwań badawczych). Jaki zamysł temu towarzyszy? Dlaczego taka polisensoryczność miałaby być skuteczniejsza pod względem terapeutycznym?

‒ Usprawnianie funkcji węchowych poprawia mózgowy przepływ krwi, poprawia stan połączeń neuronalnych w rejonach mózgu związanych z węchem. Istnieją też przesłanki, że może poprawiać funkcjonowanie poznawcze. Dodatkowo stymulacja węchowa jest mało obciążająca – czasami zapach utrzymuje się w otoczeniu, niekiedy pacjenci są proszeni o wąchanie i rozpoznawanie zapachów, innym razem o budowanie skojarzeń w oparciu o zapach, a w kolejnym zadaniu różnicują zapachy. Taka aktywność może utrzymywać mózg w trybie nauki, gdzie pamięć zapachów nabywana jest szybko i efektywnie.

Program jest prowadzony od kilku lat. Na stronie ścinawskiego ośrodka czytamy nawet: „Od czerwca 2017 roku w naszym Ośrodku Alzheimerowskim w Ścinawie realizowany jest przez neuropsychologa klinicznego Agnieszkę Mydlikowską-Śmigórską projekt badawczy pt. »Trening sprawności węchowej jako metoda rehabilitacji pacjentów cierpiących na łagodne zaburzenia poznawcze«”. Pierwsze efekty już więc państwo znacie – czy to działa i w jaki sposób?

‒ W pierwszym pilotażowym badaniu uzyskałam poprawę funkcjonowania pamięciowego, mierzoną za pomocą CVLT, MMSE, ACE–III: skala pamięci oraz ACE–III: wynik całkowity. Ponadto stwierdzono poprawę na poziomie trendu, sprawności funkcjonowania uwagi mierzoną ACE–III: skala uwagi. Wstępne wyniki są obiecujące, aczkolwiek wymagają dalszych badań. Trening węchowy może też być stosowany u chorych z Łagodnymi Zaburzeniami Poznawczymi typu amnestycznego (aMCI) w celu uzyskania poprawy sprawności rozróżniania zapachów oraz ogólnego poziomu zaburzonej sprawności węchowej.

Jaki jest cel tego typu badań, a potem powszechnie stosowanej terapii, która zapewne zostanie wdrożona, jeśli potwierdzona zostanie skuteczność takich działań?

‒ Przesłanką do podjęcia badań w tym zakresie był artykuł, w którym sugerowano, że usprawnianie funkcji węchowych u osób z chorobą Alzheimera może być ważnym celem terapeutycznym, bo poprawia mózgowy przepływ krwi i stan połączeń neuronalnych w regionach związanych z węchem oraz funkcjonowaniem poznawczym. Mamy nadzieję opracować w sposób rzetelny, w oparciu o potwierdzone przesłanki naukowe i zgodnie ze standardami metodologii naukowej, metodę terapii neuropsychologicznej, która będzie pomagać osobom mierzącym się z chorobą Alzheimera lub łagodnymi zaburzeniami poznawczymi.

Badania są na bardzo wczesnym etapie i nie chcę wzbudzać nadmiernych oczekiwań. Po prostu sprawdzamy, czy nasze podejście przynosi pozytywne efekty – spowalnia rozwój zaburzeń poznawczych u osób z chorobą Alzheimera lub łagodzi zaburzenia poznawcze. Na razie jest za wcześnie, by snuć rozważania co zrobimy, gdy efektywność terapii będzie potwierdzona.

Proszę pokrótce wyjaśnić na czym polegają państwa działania terapeutyczne w ramach tego programu i jak licznej grupy chorych dotyczą? Grono pracujące nad tym jest chyba spore?

‒ W programie biorą udział wszyscy pacjenci Ośrodka Alzheimerowskiego. Jest to dość zróżnicowana grupa pod względem etiologii i zaawansowania otępienia. Pacjenci przed przystąpieniem do programu mają wykonywaną diagnozę neuropsychologiczną, a następnie, po zakończeniu 8-tygodniowego cyklu terapii, są badani ponownie. W swoich pierwszych badaniach koncentrowałam się głównie na zmyśle węchu. Obecnie pacjenci mają za zadanie rozpoznawać obiekty na podstawie wzroku, dotyku, smaku lub węchu, nazywać je (integracja wrażeń zmysłowych i pamięci), a następnie wydobywać skojarzenia z nimi (pamięć), rozpoznawać je po odroczeniu czy segregować pod względem różnych kryteriów. Zajęcia nie mają formy lekcji czy regularnego odpytywania, dzięki czemu pacjenci mają poczucie miło spędzonego czasu, mimo że mózgi są utrzymywane w stanie wzbudzenia.

Po zebraniu danych mgr Irmina Wągrowska-Kaster (psycholog w Ośrodku Alzheimerowskim) w ramach swojej pracy badawczej będzie analizować wpływ stymulacji polisensorycznej na procesy poznawcze, a następnie będziemy porównywały uzyskane wyniki. W program jest zaangażowany cały zespół terapeutyczny ośrodka. Oprócz mnie są to: psycholog Irmina Wągrowska, dwie terapeutki zajęciowe (Jolanta Chocholak i Sylwia Wolna) oraz rehabilitantki (Monika Augustyn i Patrycja Pawlaczek).

Dlaczego zmysł węchu jest tak ważny w przypadku dbania o pamięć? Co w nim takiego niezwykłego? Czym góruje (w tym przypadku) nad innymi zmysłami?

‒ Jedną z pierwszych cech klinicznych potencjalnie różnicującą osoby zdrowe od narażonych na otępienie (abstrahując od zmian proporcji β amyloidu i białek Tau w płynie mózgowo-rdzeniowym) jest stwierdzenie za pomocą obiektywnych metod zaburzeń sprawności węchowej. Zaburzenia węchu pojawiają się już w przedklinicznej fazie choroby Alzheimera, wyprzedzając symptomy poznawcze i afektywne o parę lat. Wyniki wielu badań wskazują na nieświadomość zaburzeń węchowych jako czynnika prognostycznego rozwoju zaburzeń poznawczych typowych dla chorób neurozwyrodnieniowych, np.: osłabienia sprawności uczenia się/pamięci słownej, uwagi/prędkości przetwarzania oraz pogorszenia pamięci epizodycznej (zarówno w wieku średnim, jak i w starczym). Wymienia się szereg zmian neuroanatomicznych, które najprawdopodobniej leżą u podstaw spadku sprawności węchowej postępującej wraz z wiekiem.

Z psychologicznego punktu widzenia, wiadomo że zapachy wpływają na np. ludzki nastrój i długość czasu spędzanego w danym miejscu, obniżają poziom lęku u kobiet oczekujących na zabieg dentystyczny, wzmagają percepcję bólu oraz poprawiają dokładność wspomnień zdarzeń. Osoby wdychające przyjemne zapachy są bardziej skłonne do zachowań dobroczynnych, głębiej przeżywają czytaną literaturę i lepiej rozwiązują zadania matematyczne.

Ponad 500 tysięcy Polaków cierpi na choroby otępienne, w tym około 350 tysięcy na chorobę Alzheimera. Każdy promyk nadziei jest więc pożądany – zwłaszcza przez rodziny osób dotkniętych tymi chorobami. Z państwa badań też wyrwie się taki promyk dostrzegalny dla szerszej grupy chorych?

‒ Tak, jak wspominałam w programie biorą udział wszyscy pacjenci Ośrodka Alzheimerowskiego, a tym samym zyskujemy możliwość porównania wpływu stymulacji na zaburzenia poznawcze o różnej etiologii. Dlatego też ten program jest taki wyjątkowy. Zebranie danych do analizy wymaga jeszcze wielu takich edycji i oczywiście grup kontrolnych, które będą poddane standardowej terapii zajęciowej.

Obecnie opracowuję projekt rehabilitacji neuropsychologicznej w oparciu o wirtualną rzeczywistość.

Pomoc specjalistów to jedno, ale sugerując się tym, czym się państwo zajmujecie, można założyć, że każdy może (przynajmniej w pewnym stopniu) trenować swoje zmysły, by utrudnić chorobom otępiennym drogę do opanowania naszych umysłów. Czy to poprawny tok rozumowania, a jeśli tak, jak to robić?

‒ Pobudzanie zmysłów to droga do pobudzania mózgu. Tak naprawdę celem jest aktywność mózgu, a nie aktywność zmysłów. A mózg można, a nawet trzeba pobudzać na różne sposoby. Regularne ćwiczenia fizyczne, odpowiednia dieta oraz stymulacja poznawcza mogą być pomocne. Jednak słowo klucz to „regularne” i chyba to jest największa trudność. Konsultuję pacjentów także na oddziałach somatycznych i widzę, jak po chwilowej zmianie wracają do starych nawyków, starych przyzwyczajeń. Nawykowo sięgają po pilota i siadają na sofie, zamiast ubrać buty sportowe i wyjść na i spacer. Wieczorem z przyzwyczajenia oglądają seriale, a książki leżą obok i się kurzą. Z przekąsek wybierają czipsy i słodycze, a nie owoce i warzywa. Z różnych powodów nie nawadniają organizmu, nie suplementują, nie leczą chorób. Wolą zostać w domu niż spotkać się z przyjaciółmi, wybierają milczenie zamiast rozmowy. Czyli na poziomie neuronalnym nie wspierają swoich mózgów, nie wspierają swoich ciał, nie tworzą rezerw neuronalnych, na których można by bazować w przyszłości.

Jaka sfera naszego życia może, pani zdaniem, być kluczem do przynajmniej częściowego opanowania postępującej epidemii takich chorób?

‒ Trudno wyodrębnić jedną sferę, bo to zaburzy pozostałe. Wszystkie sfery naszego życia są ważne – trzeba po prostu żyć mądrze, żyć odpowiedzialnie.

 

Fot. z archiwum A.M-Ś

 

Zaloguj się

Zapomniałeś hasła?