Uzależnienia cyfrowe są nowością, która z każdym miesiącem trwającej epidemii coraz głośniej daje o sobie znać. Wiele codziennych czynności przeniosło się do internetu, co sprzyja wchłonięciu nas przez wirtualny świat. Na taką pokusę szczególnie narażeni są nastolatkowie. Czy już musimy bić na alarm? Jakie symptomy powinny budzić niepokój? Jaka pomoc jest potrzebna i gdzie jej szukać?
Cyfrowy świat ostrzy zęby na dzieci i młodzież
Tekst Maciej Sas
Uzależnienia cyfrowe są nowością, która z każdym miesiącem trwającej epidemii coraz głośniej daje o sobie znać. Wiele codziennych czynności przeniosło się do internetu, co sprzyja wchłonięciu nas przez wirtualny świat. Na taką pokusę szczególnie narażeni są nastolatkowie. Czy już musimy bić na alarm? Jakie symptomy powinny budzić niepokój? Jaka pomoc jest potrzebna i gdzie jej szukać?
Najpierw się cieszyli, że Piotrek chętnie siedzi w domu przed komputerem, zamiast robić „nie wiadomo co gdzieś z kolegami”. Mieli nad nim kontrolę – tak przynajmniej sądzili. Lata mijały, a chłopak coraz więcej godzin spędzał w wirtualnym świecie. Aż w czasie lockdownu pojawiły się problemy, z którymi już nikt w rodzinie nie potrafił sobie poradzić. Ale po kolei…
10 lat temu Jolanta i Dariusz* postanowili „za chlebem” wyruszyć z Wrocławia do Austrii. To była szansa dla wszystkich. Dwójka ich dzieci (młodszy Piotrek i starsza Marysia) musiała się szybko zaadaptować do nowych realiów. Dziewczyna szybko się odnalazła: miała przyjaciół, a po roku intensywnej nauki niemieckiego stała się szkolną prymuską. Jej młodszy brat trudniej przystosowywał się do nowego otoczenia: koledzy powtarzali za swoimi rodzicami stereotypowe, okrutne żarty o Polakach. Na dodatek wyśmiewali go, bo miał najgorszego laptopa w klasie. „Biedny Polaczek” z oporami chodził do szkoły. By ulżyć jego doli, ojciec kupił mu najlepszy komputer przeznaczony dla graczy. – Wydałem na niego miesięczną pensję, żeby tylko miał łatwiej – mówi pan Dariusz. Wszyscy cieszyli się, gdy Piotrek grzecznie siedział przed ekranem wiele godzin dziennie, spokojnie pokonując kolejne poziomy coraz bardziej skomplikowanych gier.
Kiedy w czasie lockdownu całe życie przeniosło się już tylko do internetu, Piotrek został wchłonięty przez globalną sieć jak przez czarną dziurę – rzadko wychodził z pokoju, nie chciał uczestniczyć w życiu rodzinnym. Wreszcie przestał zmieniać odzież, myć ciało i zęby czy sprzątać pokój. „Po co mam to robić? Przecież zaraz tam wracam i będzie tak samo” – tłumaczył irytującym się rodzicom. Odrywany od komputera stawał się opryskliwy i agresywny, zerwał wszelkie kontakty ze znajomymi.
Sygnały ostrzegawcze płynęły od lat, jak przyznaje ojciec chłopca. – Piotrek dwa razy powtarzał klasę, choć jest bystrzakiem. Miarka się przebrała, gdy kilka miesięcy temu do rodziców zaczęli wydzwaniać nauczyciele ze skargami, że chłopak w czasie lekcji online robi coś innego i pewnie nie zostanie dopuszczony do matury. Nadeszła pora na stanowcze działania…
Zagrożenie to czy szansa?
Uzależnienie od elektroniki nie jest „wynalazkiem” czasów epidemii – w krajach bardziej rozwiniętych pod względem technologicznym, szczególnie azjatyckich, ten problem pojawił się już kilkanaście lat temu. Trwająca od ponad roku epidemia i związane z nią przeniesienie się wielu dziedzin naszego życia do przestrzeni wirtualnej sprawiają, że pokusa niewychodzenia z cyfrowego świata staje się coraz większa.
Choć tak naprawdę nie wszystko, co się z tym wiąże, jest uznawane za uzależnienie w znaczeniu medycznym. – Jeżeli chodzi o kwestie psychiatryczne i stricte medyczne, to sama kategoria diagnostyczna „uzależnienia” i to wyłącznie w odniesieniu do gier i hazardu pojawiła się dopiero kilka lat temu w najnowszych klasyfikacjach zaburzeń psychicznych (czyli DSM-5 i ICD-11). Została nazwana „hazardem patologicznym” w przypadku hazardu oraz „zaburzeniami grania” w przypadku gier (Gaming disorder – ang.) – wyjaśnia dr n. med. Monika Szewczuk-Bogusławska, dolnośląski konsultant wojewódzki w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży. – Zatem z perspektywy medyczno-psychiatrycznej mamy zdefiniowane tylko dwa uzależnienia behawioralne wśród zaburzeń psychicznych i są to uzależnienie od hazardu oraz od gier (w obu przypadkach zachowania związane z powyższymi uzależnieniami mogą się odbywać online lub offline).
Choć, jak przyznaje, problem jest szerszy. – Jeśli chodzi o inne zjawiska, które należą do wspólnej dla nich kategorii uzależnień behawioralnych, to należy do nich choćby tak zwane uzależnienie od internetu, tak zwane uzależnienie od zakupów, ćwiczeń fizycznych, jedzenia czy tak zwane uzależnienie od seksu i pornografii. Takich zachowań, które mogą imitować uzależnienie, może być bardzo dużo – zaznacza. Przyznaje, że w czasie lockdownu zjawiska, które mogą być ryzykowne w kontekście rozwoju uzależnienia nasilają się, bo wszyscy (w tym osoby dorosłe) spędzają więcej czasu w sieci.
Psychiatra podkreśla jednak, że nie można tego jednoznacznie skatalogować jako zagrożenia. Skoro bowiem nie można wyjść do kina, to spędza się czas np. oglądając na komórce czy laptopie film z platformy cyfrowej oferującej takie możliwości. Jeśli nie można spotkać się z kolegami, by pograć w piłkę, można przynajmniej wspólnie zagrać w coś w przestrzeni wirtualnej. – Po prostu korzystamy z tego, z czego możemy legalnie skorzystać. Czasami jedynie w taki sposób można funkcjonować, jeśli chodzi o relacje społeczne – dodaje dr Monika Szewczuk-Bogusławska.
Trudno odmówić słuszności temu zastrzeżeniu, bo przecież jeżeli mamy lockdown, to w wielu przypadkach młodzi ludzie z rówieśnikami mogą się spotkać jedynie online np. grając, więc jest to rodzaj podtrzymywania relacji społecznej. – Jak widać, każdy kij ma dwa końce, a każdy medal – dwie strony. Jeśli nie ma wyjścia, to być może to jest jednak najlepsze rozwiązanie – mówi psychiatra.
Czy możemy więc już mówić o narastającej fali uzależnień cyfrowych? Zdaniem dolnośląskiego konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży jeszcze na to za wcześnie. Przede wszystkim, jak podkreśla, żeby mówić w ogóle o uzależnieniu, musi się pojawić sporo różnych konsekwencji działania, które człowiek podejmuje. Po pierwsze takie zachowanie musi stać się dominującą aktywnością dla diagnozowanego człowieka, zachowaniem priorytetowym, nad którym traci się całkowicie kontrolę, które powoduje, że w najpoważniejszych przypadkach nawet czynności fizjologiczne, takie jak jedzenie czy spanie, są pomijane, zaniedbywane, czyli w konsekwencji zaburzone. – Żebyśmy mogli powiedzieć o uzależnieniu, ten proces, ta aktywność dominująca musi trwać długo – przynajmniej rok. Jeśli więc mamy sytuację lockdownu, w której dzieci są skazane na permanentne funkcjonowanie w świecie wirtualnym, to właśnie mija rok od chwili, gdy epidemia się rozpoczęła. Dlatego konkretnie i rzeczowo na temat nasilenia zjawiska, o którym rozmawiamy, będziemy się mogli wypowiedzieć dopiero za jakiś czas – mówi psychiatra.
Z całą pewnością jednak już teraz warto zwrócić uwagę na symptomy uzależnienia zarówno u dzieci i młodzieży, jak i u osób dorosłych. Niektóre zachowania mogą bowiem stanowić lampkę ostrzegawczą, która każe się zastanowić nad szukaniem fachowej pomocy.
Ważne sygnały
Pierwszym sygnałem alarmowym świadczącym o zagrożeniu uzależnieniem (jak już wspomnieliśmy) jest fakt, że jakaś aktywność zupełnie zdominowała życie człowieka. W momencie, gdy taka osoba nie ma dostępu do swojej ulubionej aktywności (gry, internetu, serwisów społecznościowych czy czatów), pojawiają się: niepokój, złość, smutek, apatia, rozdrażnienie. – Chodzi o taki nieprzyjemny stan psychiczny, który może w konsekwencji skutkować pogorszeniem funkcjonowania choćby w relacjach z rodzicami czy rodzeństwem – tłumaczy pani doktor. – Generalnie funkcjonowanie człowieka uzależnionego kręci się wokół przedmiotu uzależnienia, a w związku z tym zaburza się wszystkie pozostałe sfery życia. Dla dziecka będą to m.in. sfera edukacji, relacji rówieśniczych i rozmaitych zainteresowań – uzupełnia.
Anna Jankowska, pedagog, autorka poczytnego blogu NieTylkoDlaMam.pl podkreśla, że jednym z ważnych symptomów takiego uzależnienia jest też nieumiejętność wytrzymania choćby godziny bez zaglądania do telefonu i sprawdzania, czy np. koledzy nie napisali esemesa albo informacji w mediach społecznościowych. Tak naprawdę osoba uzależniona nie robi więc praktycznie niczego innego poza tym, co wiąże się z aktywnością, od której się uzależniła.
Skutki mogą być bolesne
Jak łatwo przewidzieć, efekty takiego uzależnienia mogą być bolesne – zarówno dla dojrzewającego młodego człowieka, jak i dla jego bliskich. Anna Jankowska wylicza tylko kilka z tych, które wydają się najbardziej dolegliwe:
- brak umiejętności społecznych – największy problem wśród młodszych dzieci (w wieku 2-5 lat), które miały iść do przedszkoli; poszły na chwilę lub zostały z nich wyrwane (powroty tylko na chwilę).
- brak rutyny, która buduje poczucie bezpieczeństwa w każdym wieku. Narażenie na setki niesprawdzonych informacji z sieci, które prowadzą np. do lekceważenia wirusa, przekazywania niesprawdzonych wiadomości, budują poczucie chaosu i zagrożenia; dają jasny komunikat, że dorośli nie ogarniają sytuacji, co budzi wiele stanów lękowych.
- poczucie osamotnienia.
- narażenie na komunikację w sieci, a to zawsze jest ocenianie, opiniowanie, wypowiadanie się na temat cudzego życia bez znajomości faktów. Bardzo podatne są na to nastolatki.
- rozdrażnienie, rozchwianie emocjonalne, wybuchy złości, złośliwość.
– Moja znajoma ma trójkę dzieci w wieku szkolnym (7, 10 i 12 lat). Do tej pory niemal wcale nie siedziały w tygodniu przed komputerami, nie mają telefonów, grały tylko w weekendy przez dwie godziny. W czasie pandemii siedzą po 4-5 godzin na lekcjach zdalnych i zaczęły się problemy – opowiada pedagog. – Chodzi głównie o koncentrację: nie potrafią się uczyć podczas takich lekcji, tracą zainteresowanie tym, co do tej pory było dla nich najważniejsze. Zaczęły się porównywać z innymi dziećmi – ich zdaniem bardziej „oblatanymi” w cyfrowym świecie. To, co dla nas jest na plus (brak ekranów), dla dzieci jest na minus („nie jesteś w naszej grupie”). Ich mama co chwilę dostaje uwagi od nauczycielek, co do tej pory się nie zdarzało – zaznacza.
Doktor Monika Szewczuk-Bogusławska dodaje do tego jeszcze jeden ważny skutek związany z kłopotami edukacyjnymi. – Dziecko może zupełnie nie mieć motywacji do tego, by się uczyć, skończyć szkołę czy zdawać z klasy do klasy – wylicza. I przyznaje, że w ostatnich miesiącach odbiera znacznie więcej telefonów z pytaniami dotyczącymi uzależnień, z prośbami o diagnozę i o konsultację. Co istotne, większość takich interwencji dotyczy adolescentów, czyli dorastających nastolatków. Małe dzieci mają zdecydowanie mniejszy problem z uzależnieniem się od gier czy od internetu, nawet w dzisiejszych czasach. – To oczywiście wynika z kwestii rozwojowych, bo młodsze dzieci są bardziej związane z rodziną, środowisko rodzinne jest dla nich najważniejsze, chętnie uczestniczą w aktywnościach proponowanych przez rodziców i starsze rodzeństwo – wyjaśnia pani doktor. – Natomiast jeśli chodzi o wiek adolescencji, kiedy szybko wzrasta zainteresowanie relacjami rówieśniczymi, które są podstawą funkcjonowania społecznego na tym etapie rozwoju, to właśnie nastolatki mają największy problem, gdy są pozbawione tej sfery relacji społecznych – dodaje. Co ważne, chłopcy uzależniają się od nowinek cyfrowych (gier, internetu) częściej niż dziewczęta w tym samym wieku. Według danych epidemiologicznych proporcja ta wynosi 2,5:1.
Kto i jak może pomóc?
Anna Jankowska nie ma wątpliwości: jeśli wymienione przed chwilą objawy zostały stwierdzone u dziecka, trwają długo i nasilają się, niezbędna będzie pomoc specjalisty.
Doktor Monika Szewczuk-Bogusławska mówi, że sprawa jest bardzo skomplikowana, bo to stosunkowo nowy problem. Najczęściej ordynowana jest interwencja psychoterapeutyczna. – Nie ma leków, których można by użyć w przypadku takiego uzależnienia. De facto nie ma nawet standardów postępowania, czyli wytycznych dla lekarzy dotyczących tego, jaka forma oddziaływania jest optymalna. Dlatego bardzo mocno indywidualizuje się podejście do pacjentów i w momencie, gdy zostanie postawiona diagnoza, pacjent jest kierowany do psychologa czy do psychoterapeuty, który ma doświadczenie w leczeniu uzależnień – wyjaśnia dr Szewczuk-Bogusławska.
Ważnym elementem postępowania terapeutycznego jest też często wspieranie rodziców oraz ich edukowanie, by wiedzieli, jak mogą się w takich okolicznościach zachować i w jaki sposób wspierać tego młodego człowieka. – To, co powiem, jest pewnym truizmem, ale przede wszystkim trzeba być blisko swojego nastolatka, czyli być z nim w kontakcie emocjonalnym. Jako rodzice wiemy bowiem, że nastolatkowie nie lubią kontaktu powierzchownego, z którego nic nie wynika, a więc na przykład pytań typu: „Co było w szkole?” albo: „Jakie oceny dostałeś?” – tłumaczy psychiatra dzieci i młodzieży. Jak dodaje, trzeba się do dziecka zbliżyć, spędzić z nim trochę więcej czasu, zobaczyć, jakie ma zainteresowania i spróbować się włączyć w te zainteresowania. – Chodzi o to, by dowiedzieć się przynajmniej, jaka gra je wciąga. Może jest szansa na znalezienie podobnej aktywności w realu? Mamy przecież w dzisiejszych czasach tak bogate możliwości związane ze sportem i innymi aktywnościami, że wykorzystując zaangażowanie rodziców, można przeformułować sposób, w jaki funkcjonuje dziecko – dodaje.
Doktor Monika Szewczuk-Bogusławska mówi, że sprawa jest bardzo skomplikowana, bo to stosunkowo nowy problem. Najczęściej ordynowana jest interwencja psychoterapeutyczna. – Nie ma leków, których można by użyć w przypadku takiego uzależnienia. De facto nie ma nawet standardów postępowania, czyli wytycznych dla lekarzy dotyczących tego, jaka forma oddziaływania jest optymalna. Dlatego bardzo mocno indywidualizuje się podejście do pacjentów i w momencie, gdy zostanie postawiona diagnoza, pacjent jest kierowany do psychologa czy do psychoterapeuty, który ma doświadczenie w leczeniu uzależnień – wyjaśnia dr Szewczuk-Bogusławska.
Jak podkreśla Anna Jankowska, mając świadomość tego, że zbyt wiele czasu dziecko spędza przed ekranem (czasem z konieczności), rodzice powinni robić wszystko, by pokazać mu ciekawy świat poza tym kryjącym się w wirtualnym świecie, a więc zorganizować spacery, znaleźć wspólne hobby, proponować wspólne działania, choćby gotowanie, pisanie listów itd. – Owszem, to jest odciąganie od komputera trochę na siłę, ale teraz toczy się rodzaj wojny o dzieci, które jakoś trzeba przekierować na świat realny – nie ma wątpliwości autorka blogu NieTylkoDlaMam.pl. – Prawda jest taka, że większość dorosłych również jest od tych ekranów uzależniona i prędzej znajdzie tysiąc wymówek, by jednak nie wyjść z domu na spacer, niż podejmie trudne wyzwanie – dodaje.
Zdaniem doktor Moniki Szewczuk-Bogusławskiej bezcelowe są zakazy używania komputera i przesiadywania w internecie. Natomiast bez wątpienia dorośli powinni postawić czytelne granice i jednoznacznie zakomunikować, ile czasu ich dziecko może na przykład spędzać w sieci i na jakich warunkach. – Jasne zasady są bardzo ważne, bo zupełnie inaczej funkcjonuje dziecko, które ma nieograniczony i bezwarunkowy dostęp do wszystkiego, czego tylko zapragnie, a inaczej to, które wie, jakie ma obowiązki, jakie prawa oraz jakie rodzice mają obowiązki wobec niego – zaznacza.
Środowiskowe centra zdrowia psychicznego czekają!
Jak system polskiej ochrony zdrowia jest przygotowany na udzielenie pomocy w takich przypadkach? Zdaniem dolnośląskiego konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży wprowadzana od kilku miesięcy reforma zmienia sytuację na lepsze. – Ona jest wprowadzana realnie, w tym sensie, że zostały na nią przeznaczone konkretne pieniądze, zostały rozpisane konkursy, powstały tak zwane środowiskowe centra zdrowia psychicznego, do których idzie się bez skierowania i otrzymuje się opiekę psychologiczną czy psychoterapeutyczną. A jeśli jest takie wskazanie, interweniuje lekarz psychiatra – mówi dr Monika Szewczuk-Bogusławska.
Pewnym kłopotem jest dokuczliwy od wielu lat problem dostępności i wydolności systemu, bo w Polsce jest za mało specjalistów. Ale w tworzonych centrach już teraz można uzyskać szybką, bezpłatną, konkretną pomoc, z czego wiele osób ciągle nie zdaje sobie sprawy.
Piotrek chce zdać maturę
Piotrek, jak mówiliśmy na początku, zawalił już dwa lata nauki przez swoje uzależnienie od gier komputerowych. Kiedy jednak jego rodzice zorientowali się w skali problemu, rozpoczęła się ciężka, codzienna walka o powrót do normalności. Najpierw wszyscy (i 19-latek, i jego rodzice) skorzystali ze wsparcia psychoterapeuty specjalizującego się w pomocy ludziom uzależnionym. W domu wprowadzone zostały jasne zasady: kiedy i jak długo chłopak może korzystać z internetu, kiedy ma się uczyć i jakie ma obowiązki domowe (do tej pory skutecznie się z nich wykpiwał). Został dopuszczony do matury – to już pierwszy, znaczący sukces. – Ale droga do normalności jeszcze długa. Co jakiś czas pojawia się bunt i chęć ucieczki wyłącznie w cyfrowy świat. Mam jednak nadzieję, że mądrze wspierając syna, pomożemy mu wrócić do świata realnego – mówi Dariusz, ojciec chłopaka.
* Imiona bohaterów zostały zmienione na ich prośbę.